Dzień powrotu znad morza do domu. Bez śniadania, ale z nadzieją na znalezienie jakiegoś przyjemnego miejsca na posiłek jeszcze na Żuławach, wyjeżdżamy zadowoleni z miło, atrakcyjnie, aktywnie i ptasio spędzonych kilku dni.
Przed opuszczeniem Kątów robimy jeszcze zakupy w sklepie rybnym – mimo ich świeżości i dobrego zapakowania, czuć było rybą w aucie jeszcze parę dni po powrocie. Ale warto było. Karpie, liny, płocie, okonie, sole zjedliśmy sami, na węgorza zaprosiliśmy gości.
Na śniadanie zatrzymujemy się przy wjeździe do Nowego Dworu Gdańskiego. Niepozornie wyglądające miejsce okazało się wyśmienitą piekarnią i barem zarazem. Po pysznym posiłku kupujemy pączki na drogę i chleb do domu.
Następny postój dopiero w Gnieźnie. Nieco tylko zbaczamy z trasy ale i czas właściwy na południową kawę i miejsce od dawna na liście do zwiedzenia. Kilka zdjęć bez komentarza