Miesiąc: marzec 2023

Na Szrenicę i jeszcze dalej

Po kilkumiesięcznym urlopie wychowawczym wybraliśmy się na półdniowy spacer w wyższe góry. Idąc do Karkonoskiego Parku Narodowego z psem, wybór dróg jest bardzo ograniczony ze względu na ochronę przyrody, a wjechać wyciągiem z tak dużym wyżłem ma rękach się nie da. Zostawiamy więc samochód na parkingu najbliższym Kamieńczykowi i z zamiarem dojścia co najmniej do Szrenicy i ruszamy w górę. 

Droga szybko robi się stroma. Do Kamieńczyka niewiele ponad kilometr, ale w tych warunkach zajmuje to nam 20 minut.

Przyczyna urlopu wychowawczego też idzie z nami. 

Maroni dzień przed wycieczką skończył sześć miesięcy, z których większość z nami. Już zostaje w domu sam na kilka godzin i na kilkugodzinne wycieczki z nami wychodzi.  

To jego pierwszy spacer w tak wysokie góry, więc tym razem nie planujemy przejścia całych Karkonoszy. Choć warunki pogodowe i terenowe wspaniałe.

Powyżej Kamieńczyka drogę w dobrej kondycji dla pieszych utrzymuje ratrak. Po jego śladach idzie się, jak po drabinie. 

Jeden z moich ulubionych widoków w Karkonoszach.  

Po niedługiej, choć wyczerpującej wspinaczce drogą przez las, horyzont nagle się otwiera i zmęczony wędrowiec widzi Schronisko Hali Szrenickiej. 

Ten sam widok jeszcze bardziej upiększony

Parę minut marszu od Hali Izerskiej i już widzimy Szrenicę. 

Jesteśmy prawie 450 metrów powyżej miejsca, z którego wyruszyliśmy. Nieco tylko ponad godzina czystego marszu.

Na samą Szrenicę nie wchodzimy. Trawersujemy ją i kierujemy się na Mokrą Przełęcz – obniżenie pomiędzy Szrenicą a Łabskim Szczytem. 

Choć brzmi to nieco absurdalnie, ptaki bardzo lubią tędy właśnie przelatywać w swych wiosennych i jesiennych migracjach. Mimo że parę kilometrów na wschód czy zachód miałyby łatwiej. W ciągu zaledwie kilkuminutowej obserwacji widzę trzy stada ptaków pokonujących przełęcz z południa na północ: 11 grzywaczy, 6 szczygłów i jakieś niezidentyfikowane wróblaki. Ciekawie byłoby tu postać parę godzin.

Wspinamy się na Łabski Szczyt. Wokół nas już czysto wysokogórskie zimowe krajobrazy. 

Widzimy już stację przekaźnikową nad Kotłami. Chciałoby się iść dalej, to tylko kolejne 45 minut marszu, ale minęło już południe. Maroni do tej pory sprawował się dzielnie, ale coraz częściej i mocniej popiskuje. Nie wygląda na zmęczonego, je dużo śniegu więc i pić chyba nie chce, mrozu nie ma… Może nudno mu? Z braku innego pomysłu dostaje nieco pieszczot i figlowania na śniegu.

Chyba o to właśnie chodziło. I o rzucanie kijaszkiem. I o obwąchiwanie się z innymi górskimi psami. 

Na trasie mijamy małe kilkadziesiąt osób. Pieszo, na biegówkach, na skiturach a czasem i na rowerach

Wiele osób zwraca uwagę na Maroniego. Po reakcjach widać, że to psiarze: bez obaw dają się Maroniemu obwąchiwać, lizać, włazić na siebie. I chwalą go, jaki to ładny piesek.

Łącznie z dojazdem z i do domu wycieczka zajęła nam 6 godzin, z których 4 to spacer po górach. Jakieś 15 km d długi nieco ponad siedmiuset metrowym przewyższeniem. Dobrze było! Chciałoby się raz jeszcze wrócić w wysokie góry zanim śniegi zejdą.  

Zapraszam do Galerii na więcej zdjęć.

Świt na Betonce

Budzik nastawiłem na 6 rano, ale kto by tak długo spał, skoro dnieć zaczyna już po piątej? Szybka toaleta, banan na drogę i o 6:15 jestem już na początku drogi „Ptasim szlakiem”. Poziom wody w Ujściu Warty chyba minimalnie opadł od wczoraj, bo samochód ledwo zahaczył jednym kołem o mokre. 

Nad rozlewiskami wstaje nowy dzień – już nie brzask, jeszcze nie wschód. Czyli świt.

Gdy w zeszłym roku w „porze suchej” patrzyliśmy na Betonkę, wśród wysokich traw wydawała się prostsza. Ale dziś, gdy tylko ona ledwo ponad wodę wystaje, widać jak meandruje.

Patrzę na 2km drogi przede mną. Widać dobrze bliżej położoną platformę obserwacyjną i daleki Czwarty Most z pobliską chatką obserwacyjną. 

Ptaki siedzą spokojnie na wodzie. Dosypiają, jeszcze nie żerują. Niestety płoszą się kolejne stada, w miarę gdy się zbliżam. Jakoś dziwnie duży dystans ucieczki mają: na widok podniesionej do oczu lornetki ptaki oddalone nawet o 200-300 metrów uciekają. Ale też żadnych nowych czy rzadkich gatunków nie widzę, więc cieszę się samym spacerem w tych okolicznościach dnia i przyrody.

Po niecałych 25 minutach jestem na Czwartym Moście, gdzie droga się kończy

Chatka obserwacyjna. Latem był zamknięta, bo w posiadanie objęły ją gniazdujące jaskółki. Tym razem nawet nie zaglądam.  W tle Słońsk.

Widok w kierunku Kostrzyna, w pobliżu którego rozlane wody Warty wracają do wspólnego koryta i wpadają do Odry.

Element ptasi na Betonce. Cały czas kręcą się wokół mnie skowronki, ale rzadko przysiadają w odległości fotograficznej. Tym razem się udało.

Po niecałej godzinie jestem z powrotem. Do zamówionego na późny ranek śniadania jeszcze dużo czasu – podjeżdżam do rozlewisk pomiędzy Postomią a Stacją Pomp. Na podmokłych łąkach już wkrótce będą tu brodzić siewkowate – szukam ich więc na niewielkich wysepkach. Bezskutecznie.

Pozostaje podziwiać widoki

Od tej strony droga do Stacji Pomp dość długo wystaje ponad wodę.

Ale i ona zaraz kończy się w wodzie.  Dobry moment, by zawrócić.

Potrzosy

Przed śniadaniem mam jeszcze czas, by przejechać się groblą  za Stację Pomp. Już tam dwa razy byłem i na nic nowego nie liczyłem. Tym większa niespodzianka – na wodzie widzę małe stadko oharów, moich pierwszych w tym roku.

A pod samym nosem „Dudka” pojawiło się stadko bielaczków.

Zmarznięty wracam do pokoju. Zwłaszcza spacer Betonką w kierunku zachodnim dał mi się we znaki – mroźny wiatr wiał w twarz, momentami sypało po oczach śniegiem.  Jem późne śniadanie i ostatecznie decyduję: czas wracać do domu. Zanosiło się na to od wczoraj, bo prognozy się tylko pogarszały a i plan minimum już zrealizowałem z naddatkiem.

Wyjeżdżając ze Słońska widzę pierwszą tej wiosny tej okolicy kanię rudą. Miły akcent na koniec wizyty w Ujściu Warty.   

Najkrótszej drogi do domu nie wybrałem. Pokręciłem się jeszcze samochodem po Polderze Południowym, czyli terenach na południe od Ujścia Warty. Głównie w poszukiwaniu dużych stad gęsi i bernikli, wśród których wypatrywałem innych rzadszych gatunków. Ale nie wypatrzyłem.

Wycieczką tą zakończyłem sezon zimowy. Od stycznia zobaczyłem ok. 120 gatunków, w tym kilka zupełnie dla mnie nowych. A czego tej zimy nie widziałem (np. jemiołuszki), już raczej w tym roku nie zobacz, trudno. Lada dzień przyroda wejdzie w przedwiośnie i ruszy fala wiosennych migracji. Dla siewkowatych chętnie bym ponownie się wybrał do Słońska na początku kwietnia.

Gdzie gęsi żerują

Już przyjeżdżając do Słońska nastawiłem się, że ze względu na pogodę głównym punktem dnia będzie objazdowa wycieczka samochodowa. Nie wiedziałem tylko gdzie i za jakimi ptakami będę jeździł. Inspirację przyniósł poranny spacer – jadę tam, gdzie gęsi żerują. Sądząc z kierunki ich porannego rozlotu, przypuszczałem, że lecą na pola i łąki pomiędzy Słońskiem i Lemierzycami oraz na Polder Północy na prawym brzegu Warty. Sieć dróg jest tam gęsta, choć głównie są to drogi betonowe kiepskiej jakości i drogi gruntowe. Te ostatnie na szczęście twarde, jeszcze zamarznięte – powinno dać się dojechać do większości miejsc.

Ze Słońska jadę główną groblą w stronę Warty. W w tym miejscu w Kłopotowie przekraczaliśmy promem Wartę w zeszłym roku. Zimą prom stoi zaparkowany  

Wjeżdżam w drogi polne. Czasem ze względu na błoto muszę się wycofać, czasem przejeżdżam kilometry bez problemu. Widzę w końcu pierwsze stada.

Jest jednak kłopot. Mimo utrzymywania sporych odległości od gęsi pojawienie się samochodu wzbudza ich czujność, a moje pojawienie się płoszy je. Staram się więc lornetkować i fotografować przez uchyloną szybę, albo stawać za drzewami by rozstawić lunetę niedostrzeżonym.  A warto przyglądać się stadom gęś po gęsi – tak wypatrzyłem nieliczne bernikle białolice wśród setek gęsi białoczelnych.

Albo zupełne rarytasy, jak ten pojedynczy hybryd (czyli bastard) w środku kadru

Takie hybrydy też się raportuje. W tym przypadku jako Anser sp. x Branta sp., czyli mieszaniec gęsi nieoznaczonej i bernikli nieoznaczonej, choć wydaje mi się, że to sprawka jak najbardziej oznaczonych rodziców: gęsi białoczelnej i bernikli białolicej.

Jeżdżę tak bez świadomości mapy od stada do stada. Największe liczyły po 5 tysięcy ptaków – wyłącznie gęgawy, gęsi białoczelne i bernikle białolice.

Po półtoragodzinnym błądzeniu wracam do Warty. Na rozlewiskach sporo łabędzi i kaczek różnego sortu. W centrum kadru pan rożeniec

Dorosły i młodociany łabędź krzykliwy 

Przekraczam Wartę najbliższym mostem drogowym w Świerkocinie. Stamtąd jadę na Witnicę do Żółtej Drogi – jedynej drogi gruntowej w obrębie Polderu Północnego z dozwolonym ruchem samochodowym. Tędy z rowerów w zeszłym roku okolicę podziwialiśmy. 

Tu właśnie spodziewałem się dziś zobaczyć największe stada gęsi, a tymczasem były tylko pojedyncze gęgawy. Za to dopisały inne gatunki. Pierwsza uwagę przykuwa samica błotniaka zbożowego. 

Pojedyncze czajki – mniej płochliwe niż te z okolic Słońska

Zdarzyło się te bardzo rzadkie i bardzo nieoczekiwane spotkanie. Dojeżdżając do pierwszej wieży obserwacyjnej zauważyłem stadko skowronków. Towarzyszyły mi już od dłuższego czasu, próbowałem je nawet sfotografować, choć bezskutecznie. Na tej wieży postanowiłem zrobić sobie przerwę kawową bez kawy i zaczaić się na te skowronki.   

Gdy fotografowałem już te skowronki, zauważyłem, że za jasne są one, niemal białe. Jeszcze parę tygodni temu by oznaczyć ten gatunek, musiałbym zrobić dobrej jakości zdjęcie i przewertować atlas ptaków. Ale dzięki wycieczce na Wybrzeże w lutym skojarzyłem szybko – to śnieguły! 

Bardzo ruchliwe ptaki – napatrzyłem się na nie przez lornetkę, ale ze zdjęciem był już kłopot.

Bliżej kolejnej wieży obserwacyjnej łąki zamieniają się w rozlewisko.

Za dużo wody, by pasły się tu gęsi, za mało, by pływały po niej kaczki i za wcześnie o parę tygodni, by spotkać ptaki siewkowe oprócz czajek. Ptasia pustynia, ale widoki przednie. 

Jest wczesne popołudnie, pogoda się pogarsza, z nadciągających chmur zaraz spadnie deszcz lub śnieg. Lub oba. Wracam do drogi asfaltowej i kieruję się na Kostrzyn – chcę objechać Park „Ujście Warty” od zachodu i stamtąd wrócić do Słońska. W drodze widzę duże stada gęsi na Polderze Południowym i zastanawiam się, czy miejsce to aby nie zasługuje na osobną wycieczkę.

Gdy docieram do Słońska, ciągle mocno pada. Na szczęście miałem przygotowany plan awaryjny: odwiedzam Ośrodek Muzealno-Edukacyjny Parku Narodowego „Ujście Warty”. Cała bardzo nowocześnie urządzona placówka jest do mojej dyspozycji – specjalnie dla mnie włączane są poszczególne atrakcje. Ciekawe, czy oprócz mnie był tu ktoś jeszcze tego dnia? A warto muzeum to zwiedzić. 

Pogoda nie zmienia się, więc kolejną godzinę przeczekuję przy obiedzie. A potem zostaje już niewiele dnia. Myśląc już o kolejnym dniu, jadę sprawdzić warunki na Betonce – najsłynniejszym tutejszym ptasim szlaku. Raporty mówią, że parę dni temu woda drogę przelała, ale ponoć już opada. Lepiej sprawdzić samemu – może być z tego niezła poranna wycieczka. Na polach między miastem a Betonką ponownie widzę gęsi. Tym razem jednak warunki pozwalają na ich podejście – kryjąc się za belami siana, podchodzę niezauważony na kilkadziesiąt metrów. 

Dominują białoczelne i gęgawy. Ale wśród nich udaje mi się też wypatrzeć dwie tundrowe.

Najliczniejsze stado skowronków, jakie kiedykolwiek widziałem

Betonka wystaje ponad wodę! Tylko na krótkim fragmencie dojazdu do niej woda sięgała płyt – przez lornetkę wydaje się, że resztę szlaku można przejść suchą nogą.  

I ptactwa sporo

Będzie więc po co przyjść to jutro rano.

Wieczorne widoki

Przez rozlewiska patrzę na Stację Pomp i na „moją” agroturystykę „Dudek”

Na koniec ptasiego dnia miłe spotkanie – po kilku dość pospolicie wyglądających samicach błotniaka zbożowego widzę w końcu i samca. Unikatowo wybarwiony i najładniejszy z naszych błotniaków    

Miejski widok na zakończenie dnia

W pokoju sprawdzam raz jeszcze prognozę pogody na jutro. Miał być w miarę pogodny dzień bez silnych opadów i wiatru – w sam raz na całodzienną pieszą wycieczkę. Ale to już nieaktualne – oprócz poranka, pogoda nie na ptaszenie. Rewiduję więc plany – o świcie pójdę na Betonkę, wrócę na późne śniadanie a potem opuszczę „Dudka” i o dzień wcześniej niż oryginalnie planowałem ruszę niespiesznie do domu. Licząc, że po drodze zajrzę jeszcze tu i tam.

Poranny rozlot gęsi

Poprzedni dzień zakończyłem widokiem zlotu gęsi na noclegowisko, dziś rano wybrałem się, by oglądać je rozlatujące się na żerowiska. A trzeba było wstać wcześnie. 

Tak wcześnie, że ptactwo jeszcze dosypiało na wodzie a normalni ludzie w domach

Tylko po wierzbach widać, którędy suchą porą prowadzi droga przez łąki 

Trochę się nachodziłem zanim tuż przed ósmą gęsi ruszyły

Te same tysiące, które zleciały się wieczorem z okolicznych łąk, teraz lecą tam z powrotem. Obserwuję dokąd zmierzają – po moim własnym śniadaniu mam zamiar odwiedzić je w miejscu ich śniadania.

Od wschodu już trochę czasu minęło, ale słońce dopiero teraz się przebija

Kaczkowate nie odlatują. One żerują i śpią w jednym miejscu. Na zdjęciu są świstuny, krakwy, krzyżówki i jedna przysposobiona mewa śmieszka. 

Stada kaczek to stołówka bielika – z wysokiego punktu wypatruje śniadania

Docieram do miejsca, gdzie od głównej grobli odchodzi droga polna na Most Wojskowy.  Wzdłuż widocznych w oddali wierzb w zeszłym roku doszliśmy do Warty. Dziś droga  częściowo pod wodą.

Przewidując mokre warunki, miałem na sobie kalosze. Pierwszą przeszkodę pokonuję więc bez problemu.

Daleko nie doszedłem – przede mną coraz głębsza woda

Muszę zawracać, bo i tak pora wracać na śniadanie. Poranek był do tej pory pogodny, ale ostatnie kilkaset metrów pokonuję już w śnieżycy. Źle to wróży mojej zaplanowanej całodziennej wycieczce.

Na koniec para rożeńców w śnieżycy

Przedwiosenne nadwarciańskie rozlewiska

Po niedługich staraniach dostałem wizę wyjazdową z Przecznicy – ważna kilka dni i tylko na ptaki. Jadę zatem do Ujścia Warty!

Byliśmy tam już razem w czerwcu 2022. Właściciele biura turystyki „Dudek” i jedni z głównych animatorów „Rzeczpospolitej Ptasiej” tyle nam opowiadali o unikatowości tutejszych krajobrazów w okresie wiosennych rozlewisk, że nie mogłem tu nie przyjechać. Szkoda, że sam tym razem… Od paru tygodni śledziłem zarówno prognozy pogody dla okolic Słońska, jak i stan wód u Ujścia Warty. Ideałem byłaby sytuacja, gdy nie ma mrozu, nie wieje, a woda dotyka Betonki (to jeden ze szlaków ptasich), ale jej nie przelewa. No i powinno się to zadziać w pierwszej połowie marca, zanim odlecą wodne ptaki zimujące.  Gdy wyjeżdżam z domu, prognoza jest bardzo mieszana – będą i mrozy i dodatnie temperatury, i desze i bezdeszcze, i wiatry silne i umiarkowane. No ale jechać trzeba zanim wiza wygaśnie. 

Środkowym poniedziałkowym popołudniem jestem w Słońsku. Miałem jechać od razu do „Dudka”, ale nie wytrzymałem – przejechałem Słońsk, by z dobrze mi już znanej wieży widokowej obejrzeć niemal cały obszar Ujścia Warty. 

Widok bardzo ciekawy. Najbliżej drogi położone łąki ciągle suche, ale w oddali widać rozległe rozlewisko Warty. W czerwcu ubiegłego roku rzeki w ogóle nie było stąd widać – kryła się w korycie pod rzędem drzew. Dziś  to olbrzymie jezioro – choć zdjęcie tego nie oddaje.

Już wiem, że jestem tu we właściwym czasie. Jadę zatem do „Dudka”, szybko sie melduję, przebieram i wyruszam na rekonesans po najbliższej okolicy.

Tą drogą jechaliśmy w zeszłym roku samochodem i oglądaliśmy ptactwo na łąkach po obu jej stronach. Dziś to jedno wielkie, choć płytkie, jezioro.

Czyż nie pięknie wyglądają te ogłowione wierzby 

Idąc groblą od Stacji Pomp w kierunku Słońska, widzę mnóstwo ptactwa zarówno wśród drzew, na łąkach jak i w powietrzu i na wodzie. Takiej liczebności, rozmaitości i bliskości ptaków nigdy wcześniej nie doświadczałem. 

Srokosz

Mnogość gatunków blaszkodziobych na zalanych łąkach

Dominują liczebnością i hałasem gęsi białoczelne. Są też gęgawy, gęsi tundrowe, krzyżówki, krakwy, świstuny, cyraneczki, łabędzie krzykliwe i nieme, rożeńce, łyski i czernice. Przyleciały już pierwsze siewkowate – czajki. Słychać klangor żurawi. Ptaki są na łąkach, na wodzie i w powietrzu. Na zmianę robię zdjęcia, przeczesuję okolicę lornetką i zagłębiam się w ptasi świat lunetą.  Dzięki lunecie właśnie wyławiam z tłumu odległe rożeńce – dodaję je po raz pierwszy to tegorocznej listy.

Dzień się powoli kończy – coraz więcej ptactwa zalatuje z okolicznych żerowisk na wodne noclegowisko.

Na pierwszym planie gęsi białoczelne

Słońce dotyka Słońska

Kombinacja walorów krajobrazu, aury i pory dnia są niewyczerpanym źródłem kadrów. Zdjęcia same się robią.

Ostatnie chwile światła. Łabędzie krzykliwe

I inne kaczki

To już chyba nocna fotografia?

Księżyc zażywający nocnej kąpieli

I koń kontemplujący swe nocne odbicie 

Ptasia wycieczka nie może zakończyć się inaczej niż ptasim zdjęciem. Jest 18:15. Ciemno prawie. W tej właśnie chwili nadlatują nad Ujście Warty tysięczne stada gęsi. 

Nie umiem ich zliczyć. Lecą ze wszystkich kierunków, mocno hałasują – poddaję się, nie liczę. Po głosie rozpoznaję gęgawy, tundrowe i białoczelne. Nie słyszę bernikli. Wyczytuję na stronie Parku Narodowego „Ujście Warty”, że poprzedniej nocy było tu 56 tysięcy gęsi różnych gatunków.  Wydaje mi się, że widzę ich dużą część.

Zmarzłem, wracam do pokoju. Zamierzam wcześnie rozpocząć kolejny dzień.