Jeśli nie zrobiło się porządków w budkach lęgowych jesienią, to styczniowa słoneczna niedziela jest na to bardzo dobrym momentem. Można jeszcze i w lutym, zanim pierwsze ptaki zaczną rozglądać się za miejscami na tegoroczne lęgi, ale nie później.
Mam wokół domu 15 budek. Jedna z nich została powieszona już z 10 lat temu tak wysoko, że do niej nie zaglądam. Do przeglądu miałem więc 14 budek.
Już w pierwszej budce spora niespodzianka: trzy niewyklute jajeczka z poprzedniego sezonu. Ciekawe, co sprawiło, że lęg się nie zakończył sukcesem…? Jest to stara budka typu A1 (27mm) z zabezpieczeniem otworu wlotowego blachą. Ani kuna, ani dzięcioł do takiego gniazda nie dobiorą się, na co dowodem jest fakt, że jajka w tej budce dotrwały do dzisiaj. Wygląd jaj (ok 2cm, białe) wskazuje na kopciuszka, które w zeszłym roku miały kilka gniazd wokół domu.
Takie gniazdo, jak i wszelką inną zawartość budki, trzeba usunąć, oskrobać – np. szczotką drucianą – ścianki i dno budki i ponownie ją zamknąć.
W kolejnej budce zawartość, której najbardziej się można spodziewać: soliden gnizado położonen na dnie budki. W tym przypadku było to pojedycze gniazdo, co sugeruje, że wiosną 2019 lęgi – jeden lub więcej – odbywała tu jedna para ptaków.
I taka była zawartosć większości odwiedzonych budek.
Parę budek wyglądało również niestety i tak… Ślady bytowania ptaków, może nawet drobna ilosć materiału na gniazdo, ale z jakichś powodów gniazdo nie zostało zbudowane. Może lokalizacja albo ekspozycja niewłaściwe? A może brak chętnych? Póki co, zostawiam te budki w tych samych miejscach, by dać im jeszcze jedną szansę.
Taką budkę też trzeba wyczyścić. Ja to robię szpachelką i szczotką drucianą. Można by też każdą budkę zdjąć i albo sparzyć ją wewnątrz wrzątkiem, albo spryskać/posypać środkiem dezynfekującym, by robactwo i bakterie nie przeniosły się na kolejne generacje. Ja jednak wychodzę z założenia, że skoro w naturalnych gniazdach ptaki obchodzą się bez takich zabiegów, to i ja nie będę wychodził zbyt daleko przed szereg.
Ciekawostka w kolejnej budce: przez otwór wlotowy wystaje materiał gniazdowy. Jest to budka typu A1, czyli z malutkim otworem wlotowym na najmniejsze dziuplaki: modraszki, sosówki, sikory ubogie, czarnogłówki, ponoć i mazurki. One same materiału raczej nie wynoszą. „Ślady miodu na pysku” – jak mawiają Rosjanie – wyraźnie wskazują winnego: to dzięcioł, który najpierw próbował rozkuć otwór a potem przezeń dobrać się do samego gniazda. Ale do dna budki, gdzie powinno znajdować się gniazdo, ani dzięcioł a inny miłośnik jaj i piskląt nie miał prawa sięgnąć. A więc…?
Odpowiedź staje się oczywista po otwarciu budki: w ubiegłym sezonie odbyło się tu kilka lęgów i to co najmniej dwóch różnych gatunków.
Widać to po konstrukcji i użytych materiałach. Na spodzie mamy gniazdo typowe dla modraszek (gęsto zbity mech i sierść zwierzęca), podwójnej grubości, a więc prawdopodobnie użyte do wyprowadzenia dwóch lęgów. A nad nim zupełnie inne gniazdo zbudowane z dłuższych włókien traw i całych liści – być może to kopciuszek? Choć chodzi mi po głowie również i taka możliwość, że to gniazdko myszy leśnej.
Gryzonie to czy ptaki, gniazdo zbudowały tak wysoko, że dzięcioł nie miał problemu z sięgnięciem do niego nawet bez przeciskania się przez wąski wlot budki.
NIemal identyczna sytuacja w sąsiedej budce: na cienkim, pojedynczym gnieździe modraszki mamy gniazdo o zupełnie innej konstrukcji. Tu już nie mam wątpliwości: to górne gniazdo w formie kuli z traw obłożonej liśćmi z małym otworem prowadzącym do jej wnętrza, mogło być sprawką tylko i wyłącznie gryzonia – może myszy leśnej albo orzesznic, żołędnic czy popielic. Myszologiem nie jestem, więc poprzestanę na myszy leśnej jako najbardziej prawdopodobnej odpowiedzi.
Kolejna budka poddała się dzieciołowemu dziobowi. Widziałem i słyszałem tego dzięcioła dużego rozkuwającego budkę dzień po dniu. Z małego otworu (chyba budka A, czyli 33mm), dzięcioł zrobił wjazd dla ciężarówek. W takim gnieździe, nawet jeśli coś się wylęgło, nic nie zostaje – dzięcioł wyjada jajka i pisklaki a materiał gniazdowy usuwa.
Sposobem na ochronienie lęgu przed dzięciołem nie jest jego płoszenie, gdy już się do budki dobiera, bo to nic nie da a ptaka tylko niepotrzebnie stresuje. A ma przecież do wykarmienia swoje młode. Do budek A i A1, może też B, stosuje się dodatkową płytkę blaszaną montowaną wokół otworu wlotowego. Zazwyczaj skutecznie zniechęca ona dzięcioła, ale widziałem też – choć bardzo rzadko – budki rozkute z boku lub przy daszku. No trudno… Całej budki blachą nie obijemy. Jakiś procent lęgów musi poddać się drapieżnikom, aby i one przeżyły.
Tak rozkutej budki nie powinno się jednak zostawiać na kolejny rok, bo to gotowe zaproszenie dla drapieżników. Dwoma deszczółkami i czterema wkrętami ponownie zmniejszyłem otwór wlotowy.
Gniazdo wyjęte w całości z kolejnej budki.
Budki jak nowe czekają na owych lokatorów….
A na marginesie…. Zimy nie ma, śniegu nie ma, tylko lekki mróz w nocy i dodatnie temperatury w dzień. Wystarczyło to jednak, by na stawie powstała gruba warstwa lodu. Ten wysiekierkowany kawałek obok ma prawie 10 cm grubości. Łyżwy można wyciągać.