Miesiąc: styczeń 2020

Przegląd budek lęgowych

Jeśli nie zrobiło się porządków w budkach lęgowych jesienią, to styczniowa słoneczna niedziela jest na to bardzo dobrym momentem. Można jeszcze i w lutym, zanim pierwsze ptaki zaczną rozglądać się za miejscami na tegoroczne lęgi, ale nie później.

Mam wokół domu 15 budek. Jedna z nich została powieszona już z 10 lat temu tak wysoko, że do niej nie zaglądam.  Do przeglądu miałem więc 14 budek.

Już w pierwszej budce spora niespodzianka: trzy niewyklute jajeczka z poprzedniego sezonu. Ciekawe, co sprawiło, że lęg się nie zakończył sukcesem…? Jest to stara budka typu A1 (27mm) z zabezpieczeniem otworu wlotowego blachą. Ani kuna, ani dzięcioł do takiego gniazda nie dobiorą się, na co dowodem jest fakt, że jajka w tej budce dotrwały do dzisiaj. Wygląd jaj (ok 2cm, białe) wskazuje na kopciuszka, które w zeszłym roku miały kilka gniazd wokół domu.

Takie gniazdo, jak i wszelką inną zawartość budki, trzeba usunąć, oskrobać – np. szczotką drucianą – ścianki i dno budki i ponownie ją zamknąć.

W kolejnej budce zawartość, której najbardziej się można spodziewać: soliden gnizado położonen na dnie budki. W tym przypadku było to pojedycze gniazdo, co sugeruje, że wiosną 2019 lęgi – jeden lub więcej – odbywała tu jedna para ptaków. 

I taka była zawartosć większości odwiedzonych budek.

Parę budek wyglądało również niestety i tak… Ślady bytowania ptaków, może nawet drobna ilosć materiału na gniazdo, ale z jakichś powodów gniazdo nie zostało zbudowane. Może lokalizacja albo ekspozycja niewłaściwe? A może brak chętnych? Póki co, zostawiam te budki w tych samych miejscach, by dać im jeszcze jedną szansę.

Taką budkę też trzeba wyczyścić. Ja to robię szpachelką i szczotką drucianą. Można by też każdą budkę zdjąć i albo sparzyć ją wewnątrz wrzątkiem, albo spryskać/posypać środkiem dezynfekującym, by robactwo i bakterie nie przeniosły się na kolejne generacje. Ja jednak wychodzę z założenia, że skoro w naturalnych gniazdach ptaki obchodzą się bez takich zabiegów, to i ja nie będę wychodził zbyt daleko przed szereg. 

Ciekawostka w kolejnej budce: przez otwór wlotowy wystaje materiał gniazdowy. Jest to budka typu A1, czyli z malutkim otworem wlotowym na najmniejsze dziuplaki: modraszki, sosówki, sikory ubogie, czarnogłówki, ponoć i mazurki. One same materiału raczej nie wynoszą. „Ślady miodu na pysku” – jak mawiają Rosjanie – wyraźnie wskazują winnego: to dzięcioł, który najpierw próbował rozkuć otwór a potem przezeń dobrać się do samego gniazda. Ale do dna budki, gdzie powinno znajdować się gniazdo, ani dzięcioł a inny miłośnik jaj i piskląt nie miał prawa sięgnąć. A więc…?

 

Odpowiedź staje się oczywista po otwarciu budki: w ubiegłym sezonie odbyło się tu kilka lęgów i to co najmniej dwóch różnych gatunków. 

Widać to po konstrukcji i użytych materiałach. Na spodzie mamy gniazdo typowe dla modraszek (gęsto zbity mech i sierść zwierzęca), podwójnej grubości, a więc prawdopodobnie użyte do wyprowadzenia dwóch lęgów. A nad nim zupełnie inne gniazdo zbudowane z dłuższych włókien traw i całych liści – być może to kopciuszek? Choć chodzi mi po głowie również i taka możliwość, że to gniazdko myszy leśnej. 

Gryzonie to czy ptaki, gniazdo zbudowały tak wysoko, że dzięcioł nie miał problemu z sięgnięciem do niego nawet bez przeciskania się przez wąski wlot budki.

NIemal identyczna sytuacja w sąsiedej budce: na cienkim, pojedynczym gnieździe modraszki mamy gniazdo o zupełnie innej konstrukcji. Tu już nie mam wątpliwości: to górne gniazdo w formie kuli z traw obłożonej liśćmi z małym otworem prowadzącym do jej wnętrza, mogło być sprawką tylko i wyłącznie gryzonia – może myszy leśnej albo orzesznic, żołędnic czy popielic. Myszologiem nie jestem, więc poprzestanę na myszy leśnej jako najbardziej prawdopodobnej odpowiedzi.

 

Kolejna budka poddała się dzieciołowemu dziobowi. Widziałem i słyszałem tego dzięcioła dużego rozkuwającego budkę dzień po dniu. Z małego otworu (chyba budka A, czyli 33mm), dzięcioł zrobił wjazd dla ciężarówek. W takim gnieździe, nawet jeśli coś się wylęgło, nic nie zostaje – dzięcioł wyjada jajka i pisklaki a materiał gniazdowy usuwa. 

Sposobem na ochronienie lęgu przed dzięciołem nie jest jego płoszenie, gdy już się do budki dobiera, bo to nic nie da a ptaka tylko niepotrzebnie stresuje. A ma przecież do wykarmienia swoje młode. Do budek A i A1, może też B, stosuje się dodatkową płytkę blaszaną montowaną wokół otworu wlotowego. Zazwyczaj skutecznie zniechęca ona dzięcioła, ale widziałem też – choć bardzo rzadko – budki rozkute z boku lub przy daszku.  No trudno… Całej budki blachą nie obijemy. Jakiś procent lęgów musi poddać się drapieżnikom, aby i one przeżyły.

Tak rozkutej budki nie powinno się jednak zostawiać na kolejny rok, bo to gotowe zaproszenie dla drapieżników. Dwoma deszczółkami i czterema wkrętami ponownie zmniejszyłem otwór wlotowy.

Gniazdo wyjęte w całości z kolejnej budki. 

Budki jak nowe czekają na owych lokatorów….

A na marginesie…. Zimy nie ma, śniegu nie ma, tylko lekki mróz w nocy i dodatnie temperatury w dzień. Wystarczyło to jednak, by na stawie powstała gruba warstwa lodu. Ten wysiekierkowany kawałek obok ma prawie 10 cm grubości. Łyżwy można wyciągać.

Niech żyją!

Obecnie w Polsce można polować na 13 różnych gatunków ptaków. Wiele spośród nich to gatunki coraz rzadsze, nawet bez polowania poddawane wielkiej presji człowieka.

Kilka argumentów, z powodu których trzeba wesprzeć tę kampanię swoim podpisem:

#1 Ptaki mają dość naturalnych drapieżników. Śmiertelność wśród ptaków jest bardzo wysoka na każdym etapie ich życia. A jednocześnie żadne z ptasich populacji nie wykazują nienaturalnego przegęszczenia, które trzeba by ograniczać polowaniami.

#2 Mięso z dzikich ptaków nie ma żadnego znaczenia ani ekonomicznego, ani dla wyżywienia kraju. Wokół Ujścia Warty, jednej z najważniejszych ostoi ptaków w Europie, organizowane bywają polowania-masakry, podczas których 6-8 myśliwych zabija w czasie jednego polowania nawet kilkaset dzikich gęsi. Tego nie robi się dla pozyskania żywności – to czyste strzelanie do rzutków, w którym rolę tych ostatnich pełnią żywe stworzenia.

#3 W wyniku polowań na ptaki łowne zabijane są także gatunki chronione. Dla   rozpoznania wielu gatunków ptaków potrzebna jest specjalistyczna wiedza ornitologiczna, której myśliwi nie mają. Strzelają do „zwykłych” kaczek i gęsi, wśród których są hełmiatki, podgorzałki, ogorzałki, cyranki, krakwy, gęsi małe, gęsi krótkodziobe… – wszystkie chronione i nie do rozpoznania w ułamku sekundy przed oddaniem strzału.

#4 Co roku w Polsce wystrzeliwuje się ok. 300-600 ton ołowiu. To ten sam poziom, co łączna emisja przemysłu i transportu w naszy,m kraju (416t w 2016) .

#5 Zważywszy na charakterystykę strzelania z amunicji śrutowej oraz specyficzne warunki polowań (świt, zmierzch, noc, mgła), odsetek strzałów śmiertelnych wynosi zaledwie 30-40 proc. Pozostałe 60-70 proc. to strzały niecelne lub postrzelenia powodujące w konsekwencji powolną śmierć zwierząt.

#6 Choć myślistwo generalnie, a strzelanie do ptaków w szczególności, to polska tradycja, nie każdą tradycję musimy pielęgnować i przekazywać następnym pokoleniom. Tradycją było również niewolnictwo, brak praw wyborczych dla kobiet czy palenie czarownic na stosie. 

 Zgadzasz się? Poprzyj petycję!

 

Nowy Gruss

Nie sądziłem, że takie niespodzianki jeszcze mnei czekają. To że nie mam wszystkich możliwych kartek z Przecznicy, wiadomo mi od dawna, ale przynajmniej wiem, czego nei mam. A gdy kartka, jak ta obok, się pojawia, to myślę sobie – o istnieniu ilu jeszcze innych kartek nie mam pojęcia? 

Mam nadzieję, że wielu ale i że będzie mi dane je wszystkie zobaczyć a może i włączyć do kolekcji.

„Przyjechałem tu szczęśliwie , 

Spójrz co jest w samochodzie”

mówi ta kartka.

Więcej o tej kartce w sekcji Grussy

Bielik

Do obecności bielika w naszych okolicach już się przyzwyczaiłem. To znaczy – do myśli, że gdzieś w górach, blisko nas, ma swoje gniazdo. Ale z jego widokiem chyba nigdy się nie oswoję – każde jego pojawienie się w Przecznicy to niespodzianka i niezmiennie robi na mnie duże wrażenie. 

W piątkowy poranek na naszej wyżej położonej łące, z dwieśceo metrów od domu, zobaczyłem dużą sylwetkę zwierzęcia siedzącego w niskiej trawie. Całkowicie czarna – jak się z tej odległości wydawało – postać i jej wielkość sugerowały, że to pewnie dzik, ale jak na na dzika zwierzę to było zbyt nieruchome. No i rzadko się zdarza, by dzik za dnia przyszedł tak blisko wsi i to w pojedynkę.

Po chwili zwierz się ruszył, rozpostarł skrzydła i wzbił się w powietrze. Ptak był olbrzymi! Jego wielkość nie pozostawiała wątpliwośći – nie mógł to być często tu polujący myszołów, w grę wchodził tylko bielik. Kierując się w stronę gór, na mkoment zbliżył się do mie na tyle, że można już było dostrzec jego biały ogon – znak to,  mamy do czynienia z kilkuletnim osobnikiem.

Kamery pod ręką nie miałem oprócz smartfona. Na pierwszym zdjęciu bielik to już tylko mała plamka tuż nad północnym zboczem Tłoczyny, zza którgoj zaraz wyjdzie słońce. Powiększenie z lepiej już widoczną sylwetką bielika na drugim zdjęciu.

Norwid po renowacji

Jesienią ubiegłego roku, po dwuletniej przerwie, ponownie oddano do użytku Teatr im. Norwida w Jeleniej Górze. Kosztem 16 milionów złotych, głównie ze środków unijnych, przeprowadzono remont, dzięki któremu teatr wygląda jak nowy. Był to pierwszy tak gruntowny remont od czasu wybudowania teatru w 1903r. Oryginaly styl secesyjny oczywiście zachowano, choć jest to secesja nienachalna, miła dla oka. Trudno mi porównać do stanu sprzed remontu, bo ostatni raz byłem tu w ostaniej klasie szkoły średniej.

A byliśmy tam w ostatni czwartkowy wieczór na premierowym przedstawieniu pt. „Pułapka na myszy” wg Agaty Christie. Sztuka może nie najwyższych lotów, ale gra aktorska naprawdę wyśmienita. Polecam.

Postrzeleni

Mimo że na na stałe mieszkamy tu od niedawna, to już od kilkunastu lat spędzamy każdego Sylwestra w Przecznicy. I co roku mamy ten sam problem – co zrobić z psami, zwłąszcza ze strszym już Tokajem (wyżeł węgierski), który panicznie boi się każdego huku: burzy, strzałów w lesie, a najbardziej – bo najdłuższych i nagłośniejszych – fajerwerków noworocznych. Zamykanie w wygłuszonej łazience, podawanie środków uspakajających nie działa. Mimo przytępionego juz słuchu, pies słyszy wystarczająco dobrze i co roku przeżywa katusze: panicznie chowa się po kątach, cały drży. Jeszcze długo po ustaniu wystrzałów nie może dojść do siebie.

Ale nie tylko o domowe zwięrzęta tu chodzi. Jeszcze większą ceną płacą dzikie zwierzęta, zwłaszcza ptaki. Wystraszone, uciekają panicznie zderzajac się z przeszkodzami lub wręcz umierają ze strachu na miejscu. 

W Warszawie na Senatorskiej znaleziono nad ranem 14 martwych jemiołuszek.

 

Do schronisk w noworoczy poranek trafiło do wielokrotnie więcej rannych ptaków, niż w normalny dzień.

Już nie wspomnę (choć właśnie to robię) o tragedii w zoo w Krefeld, gdzie od lampionów puszczanych w sylwestrową noc zajął się i spłonął pawilon małp wraz z 30 zwierzętami. 

A po co ludziom te fajerwerki? Bo musi być dużo i głośno? Więcej, dłużej i głośniej niż sąsiad w zeszłym roku? 

A może wystarczyłby wystrzał korka od szampana i parę niehałaśliwych zimnych ogni?