Powyższy obrazek jest jednak mało reprezentatywny – są na nim wyłącznie fermentowane napoje winiarskie, czyli produkty winopodobne. Po ludzku mówiąc: wina z owoców innych niż winogrona. Bo słowo “wino” oznacza wyłącznie produkt fermentacji winogron.
Co ciekawe – na straganie odnajduję te same typy “win”, w które i ja się bawię: “wino” jarzębinowe, z aronii, z owoców i kwiatów czarnego bzu, dzikiej róży, jabłek, czereśni, śliwek, gruszek itd. Jagodowego jeszcze tylko nie robiłem. I pewnie nie zrobię – szkoda pierogów by było. Z wymienionych wyżej owoców zdecydowanie najlepsze moje wino to czarny bez (owoce) rocznik 2019.
Tak jak Wrocław ma krasnalem tak Zielona Góra ma w mieście kilkadziesiąt pewnie miniaturek Bachusa
Winnice pojawiają się także w centralnej Polsce. Nie ma na tym terenie tradycji w tym zakresie. Do tej pory produkowano raczej wina owocowe z czarnej porzeczki, wiśni, jabłek. Jednak ocieplenie klimatu tworzy rejony z bardzo korzystnym dla winorośli mikroklimatem. Dobrze jest, gdy są jednocześnie podejmowane próby przywracania kultury picia wina, bo nie tylko jego produkcja ma według mnie istotne znaczenie. Czy jest Centrum w tym temacie ? Mam nadzieję, że obraz, który publikujecie jest przestrogą, a nie wskazówką dla miłośników wina – nie ważne jak i dlaczego się pije, ważne żeby spożycie rosło ! Ciekawy temat. Pozdrawiam.
Oprócz winnic lubuskich nielicznie prezentowały się również winnice spoza regionu, trafiliśmy na jedną spod Łodzi, co było dla mnie sporą niespodzianką. Oczywiście z winami białymi tylko, ale i to ciekawe, że klimat już na to pozwala.