Dzisiejszego ranka, kiedy już zanosiło się na deszcz, ale jeszcze do nas nie doszedł, nad Przecznicą powstała tęcza. A za nią – lekko tylko przykryty chmurami – świecił księżyc, który swą pełnię miał zaledwie parę dni temu.
Początek października to już końcówka rykowiska. Kto się nie załapał, będzie pewnie musiał poczekać do końca sierpnia następnego roku.
Chcieliśmy posłuchać byków w naszych górkach, ale mimo podjętej wieczornej wycieczki nie spotkaliśmy się w umówionym miejscu i czasie…. Wybrałem się więc w sąsiednie górki, gdzie wg lokalnej ludności „jeleni jest dostatek i ryczą każdego dnia”.
Na tej ambonie spędzę cały wieczór
Aby uniknąć zamieszania w godzinach wieczornych, dobrze jest zająć miejsce w pełni dnia jeszcze. Co w danych warunkach pogodowo-astronomicznych oznaczało godzinę czekania do mrocznego zmroku i dwie godziny do wschodu dającego światło księżyca.
Widok przez otwarte drzwiczki ambony, za dnia jeszcze, na Karkonosze
… i przez okienko ambony na wschód oświetlony ostatnim zachodzącym słońcem. Landszaft gotowy do oprawienia w ramki.
W ostatnich promieniach słońca niebo na górami płonie
Pojawiają się pierwsze zwierzaki: szybko przekicał przed amboną zając, niespiesznie w dwóch rudlach i pojedynczo przeszło kilka saren, czujnie przedreptały borsuk i lis.
Po około półtorej godziny zapadł zmrok i skończyły się efekty wizualne. Na szczęście przestaje też wiać silny wiatr i zaczyna się spektakl akustyczny.
Pierwszy zaczyna młody byk prowadzący dwie łanie. W dobrej jasnej lornetce widać dobrze ich sylwetki na polanie. Po którymś z kolei wyzwaniu odpowiada mu z innego kierunku dużo dojrzalszy byk. W gęstym lesie jest i nie wiem, czy to samotny osobnik czy cała chmara.
Pojedynek na ryki nie trwa długo. Obdarzony dużo silniejszym głosem byk z lasu wygrywa bez walki. Bez kontaktu wzrokowego nawet.