Świt na Betonce

Budzik nastawiłem na 6 rano, ale kto by tak długo spał, skoro dnieć zaczyna już po piątej? Szybka toaleta, banan na drogę i o 6:15 jestem już na początku drogi “Ptasim szlakiem”. Poziom wody w Ujściu Warty chyba minimalnie opadł od wczoraj, bo samochód ledwo zahaczył jednym kołem o mokre. 

Nad rozlewiskami wstaje nowy dzień – już nie brzask, jeszcze nie wschód. Czyli świt.

Gdy w zeszłym roku w “porze suchej” patrzyliśmy na Betonkę, wśród wysokich traw wydawała się prostsza. Ale dziś, gdy tylko ona ledwo ponad wodę wystaje, widać jak meandruje.

Patrzę na 2km drogi przede mną. Widać dobrze bliżej położoną platformę obserwacyjną i daleki Czwarty Most z pobliską chatką obserwacyjną. 

Ptaki siedzą spokojnie na wodzie. Dosypiają, jeszcze nie żerują. Niestety płoszą się kolejne stada, w miarę gdy się zbliżam. Jakoś dziwnie duży dystans ucieczki mają: na widok podniesionej do oczu lornetki ptaki oddalone nawet o 200-300 metrów uciekają. Ale też żadnych nowych czy rzadkich gatunków nie widzę, więc cieszę się samym spacerem w tych okolicznościach dnia i przyrody.

Po niecałych 25 minutach jestem na Czwartym Moście, gdzie droga się kończy

Chatka obserwacyjna. Latem był zamknięta, bo w posiadanie objęły ją gniazdujące jaskółki. Tym razem nawet nie zaglądam.  W tle Słońsk.

Widok w kierunku Kostrzyna, w pobliżu którego rozlane wody Warty wracają do wspólnego koryta i wpadają do Odry.

Element ptasi na Betonce. Cały czas kręcą się wokół mnie skowronki, ale rzadko przysiadają w odległości fotograficznej. Tym razem się udało.

Po niecałej godzinie jestem z powrotem. Do zamówionego na późny ranek śniadania jeszcze dużo czasu – podjeżdżam do rozlewisk pomiędzy Postomią a Stacją Pomp. Na podmokłych łąkach już wkrótce będą tu brodzić siewkowate – szukam ich więc na niewielkich wysepkach. Bezskutecznie.

Pozostaje podziwiać widoki

Od tej strony droga do Stacji Pomp dość długo wystaje ponad wodę.

Ale i ona zaraz kończy się w wodzie.  Dobry moment, by zawrócić.

Potrzosy

Przed śniadaniem mam jeszcze czas, by przejechać się groblą  za Stację Pomp. Już tam dwa razy byłem i na nic nowego nie liczyłem. Tym większa niespodzianka – na wodzie widzę małe stadko oharów, moich pierwszych w tym roku.

A pod samym nosem “Dudka” pojawiło się stadko bielaczków.

Zmarznięty wracam do pokoju. Zwłaszcza spacer Betonką w kierunku zachodnim dał mi się we znaki – mroźny wiatr wiał w twarz, momentami sypało po oczach śniegiem.  Jem późne śniadanie i ostatecznie decyduję: czas wracać do domu. Zanosiło się na to od wczoraj, bo prognozy się tylko pogarszały a i plan minimum już zrealizowałem z naddatkiem.

Wyjeżdżając ze Słońska widzę pierwszą tej wiosny tej okolicy kanię rudą. Miły akcent na koniec wizyty w Ujściu Warty.   

Najkrótszej drogi do domu nie wybrałem. Pokręciłem się jeszcze samochodem po Polderze Południowym, czyli terenach na południe od Ujścia Warty. Głównie w poszukiwaniu dużych stad gęsi i bernikli, wśród których wypatrywałem innych rzadszych gatunków. Ale nie wypatrzyłem.

Wycieczką tą zakończyłem sezon zimowy. Od stycznia zobaczyłem ok. 120 gatunków, w tym kilka zupełnie dla mnie nowych. A czego tej zimy nie widziałem (np. jemiołuszki), już raczej w tym roku nie zobacz, trudno. Lada dzień przyroda wejdzie w przedwiośnie i ruszy fala wiosennych migracji. Dla siewkowatych chętnie bym ponownie się wybrał do Słońska na początku kwietnia.