Gdzie gęsi żerują

Już przyjeżdżając do Słońska nastawiłem się, że ze względu na pogodę głównym punktem dnia będzie objazdowa wycieczka samochodowa. Nie wiedziałem tylko gdzie i za jakimi ptakami będę jeździł. Inspirację przyniósł poranny spacer – jadę tam, gdzie gęsi żerują. Sądząc z kierunki ich porannego rozlotu, przypuszczałem, że lecą na pola i łąki pomiędzy Słońskiem i Lemierzycami oraz na Polder Północy na prawym brzegu Warty. Sieć dróg jest tam gęsta, choć głównie są to drogi betonowe kiepskiej jakości i drogi gruntowe. Te ostatnie na szczęście twarde, jeszcze zamarznięte – powinno dać się dojechać do większości miejsc.

Ze Słońska jadę główną groblą w stronę Warty. W w tym miejscu w Kłopotowie przekraczaliśmy promem Wartę w zeszłym roku. Zimą prom stoi zaparkowany  

Wjeżdżam w drogi polne. Czasem ze względu na błoto muszę się wycofać, czasem przejeżdżam kilometry bez problemu. Widzę w końcu pierwsze stada.

Jest jednak kłopot. Mimo utrzymywania sporych odległości od gęsi pojawienie się samochodu wzbudza ich czujność, a moje pojawienie się płoszy je. Staram się więc lornetkować i fotografować przez uchyloną szybę, albo stawać za drzewami by rozstawić lunetę niedostrzeżonym.  A warto przyglądać się stadom gęś po gęsi – tak wypatrzyłem nieliczne bernikle białolice wśród setek gęsi białoczelnych.

Albo zupełne rarytasy, jak ten pojedynczy hybryd (czyli bastard) w środku kadru

Takie hybrydy też się raportuje. W tym przypadku jako Anser sp. x Branta sp., czyli mieszaniec gęsi nieoznaczonej i bernikli nieoznaczonej, choć wydaje mi się, że to sprawka jak najbardziej oznaczonych rodziców: gęsi białoczelnej i bernikli białolicej.

Jeżdżę tak bez świadomości mapy od stada do stada. Największe liczyły po 5 tysięcy ptaków – wyłącznie gęgawy, gęsi białoczelne i bernikle białolice.

Po półtoragodzinnym błądzeniu wracam do Warty. Na rozlewiskach sporo łabędzi i kaczek różnego sortu. W centrum kadru pan rożeniec

Dorosły i młodociany łabędź krzykliwy 

Przekraczam Wartę najbliższym mostem drogowym w Świerkocinie. Stamtąd jadę na Witnicę do Żółtej Drogi – jedynej drogi gruntowej w obrębie Polderu Północnego z dozwolonym ruchem samochodowym. Tędy z rowerów w zeszłym roku okolicę podziwialiśmy. 

Tu właśnie spodziewałem się dziś zobaczyć największe stada gęsi, a tymczasem były tylko pojedyncze gęgawy. Za to dopisały inne gatunki. Pierwsza uwagę przykuwa samica błotniaka zbożowego. 

Pojedyncze czajki – mniej płochliwe niż te z okolic Słońska

Zdarzyło się te bardzo rzadkie i bardzo nieoczekiwane spotkanie. Dojeżdżając do pierwszej wieży obserwacyjnej zauważyłem stadko skowronków. Towarzyszyły mi już od dłuższego czasu, próbowałem je nawet sfotografować, choć bezskutecznie. Na tej wieży postanowiłem zrobić sobie przerwę kawową bez kawy i zaczaić się na te skowronki.   

Gdy fotografowałem już te skowronki, zauważyłem, że za jasne są one, niemal białe. Jeszcze parę tygodni temu by oznaczyć ten gatunek, musiałbym zrobić dobrej jakości zdjęcie i przewertować atlas ptaków. Ale dzięki wycieczce na Wybrzeże w lutym skojarzyłem szybko – to śnieguły! 

Bardzo ruchliwe ptaki – napatrzyłem się na nie przez lornetkę, ale ze zdjęciem był już kłopot.

Bliżej kolejnej wieży obserwacyjnej łąki zamieniają się w rozlewisko.

Za dużo wody, by pasły się tu gęsi, za mało, by pływały po niej kaczki i za wcześnie o parę tygodni, by spotkać ptaki siewkowe oprócz czajek. Ptasia pustynia, ale widoki przednie. 

Jest wczesne popołudnie, pogoda się pogarsza, z nadciągających chmur zaraz spadnie deszcz lub śnieg. Lub oba. Wracam do drogi asfaltowej i kieruję się na Kostrzyn – chcę objechać Park “Ujście Warty” od zachodu i stamtąd wrócić do Słońska. W drodze widzę duże stada gęsi na Polderze Południowym i zastanawiam się, czy miejsce to aby nie zasługuje na osobną wycieczkę.

Gdy docieram do Słońska, ciągle mocno pada. Na szczęście miałem przygotowany plan awaryjny: odwiedzam Ośrodek Muzealno-Edukacyjny Parku Narodowego “Ujście Warty”. Cała bardzo nowocześnie urządzona placówka jest do mojej dyspozycji – specjalnie dla mnie włączane są poszczególne atrakcje. Ciekawe, czy oprócz mnie był tu ktoś jeszcze tego dnia? A warto muzeum to zwiedzić. 

Pogoda nie zmienia się, więc kolejną godzinę przeczekuję przy obiedzie. A potem zostaje już niewiele dnia. Myśląc już o kolejnym dniu, jadę sprawdzić warunki na Betonce – najsłynniejszym tutejszym ptasim szlaku. Raporty mówią, że parę dni temu woda drogę przelała, ale ponoć już opada. Lepiej sprawdzić samemu – może być z tego niezła poranna wycieczka. Na polach między miastem a Betonką ponownie widzę gęsi. Tym razem jednak warunki pozwalają na ich podejście – kryjąc się za belami siana, podchodzę niezauważony na kilkadziesiąt metrów. 

Dominują białoczelne i gęgawy. Ale wśród nich udaje mi się też wypatrzeć dwie tundrowe.

Najliczniejsze stado skowronków, jakie kiedykolwiek widziałem

Betonka wystaje ponad wodę! Tylko na krótkim fragmencie dojazdu do niej woda sięgała płyt – przez lornetkę wydaje się, że resztę szlaku można przejść suchą nogą.  

I ptactwa sporo

Będzie więc po co przyjść to jutro rano.

Wieczorne widoki

Przez rozlewiska patrzę na Stację Pomp i na “moją” agroturystykę “Dudek”

Na koniec ptasiego dnia miłe spotkanie – po kilku dość pospolicie wyglądających samicach błotniaka zbożowego widzę w końcu i samca. Unikatowo wybarwiony i najładniejszy z naszych błotniaków    

Miejski widok na zakończenie dnia

W pokoju sprawdzam raz jeszcze prognozę pogody na jutro. Miał być w miarę pogodny dzień bez silnych opadów i wiatru – w sam raz na całodzienną pieszą wycieczkę. Ale to już nieaktualne – oprócz poranka, pogoda nie na ptaszenie. Rewiduję więc plany – o świcie pójdę na Betonkę, wrócę na późne śniadanie a potem opuszczę “Dudka” i o dzień wcześniej niż oryginalnie planowałem ruszę niespiesznie do domu. Licząc, że po drodze zajrzę jeszcze tu i tam.