Niemal wszyscy ptasi migranci zdążyli już wrócić na nasze łąki. Niektóre z nich już nawet wyprowadziły lęgi. Na jeden gatunek ciągle jeszcze czekam – na derkacza. W zeszłym roku po raz pierwszy dał się słyszeć koło domu 6 czerwca. Prasa ornitologiczna donosi, że już od dwóch tygodni derkacze są koło Mirska. Radzę nadstawiać ucha wieczorową porą.
Przedostatnim powracającym gatunkiem jest co roku gąsiorek. Oto tegoroczna wersja
Nie samymi ptakami przyroda żyje. Kilkadziesiąt metrów od domu w wysokich trawach sarna wydała na świat koźlaka. Raz udało nam się go nawet gołym okiem zobaczyć – było to pewnie w dniu, gdy się urodził. Koźle jest znacznie mniejszej niż wysokość traw, więc trudno – na szczęście – je zobaczyć. Oby duże rosło!
Wydaje mi się, że zające stopniowo mają się u nas coraz lepiej. Przez długi czas nie widziałem ich tu w ogóle, potem jedynie ślady – niestety również na naszych drzewkach owocowych – a w ostatnich dwóch latach dają się podglądać osobiście. Kilka dni temu nie niepokojona przez nas zajęcza para kicała kilkadziesiąt metrów od nas.
Lisów jest za to mniej. A przy najmniej mniej ich widzę przy kurniku. Może to tłumaczyć rosnącą populację zajęcy.
Idąc łąką wieczorową porą, usłyszałem nietypowe burczenie: na łowy wyszedł borsuk.
Z opuszczoną głową powoli zbliżał się do mnie, nie zdając sobie sprawy z mojej obecności. Doszedł tak blisko mnie, że obiektyw – a miałem tylko telezoom przy sobie – nie mógł wyostrzyć obrazu na tak niewielkiej odległości. A ja z wrażenia nie podkręciłem ekspozycji i zdjęcia wyszły za ciemne.
Gdy borsuk był już tylko półtora metra ode mnie, sam się zacząłem obawiać jego reakcji. Co zrobi, gdy nagle się zorientuje, że nie jest sam? Fuknąłem raz, drugi i trzeci – borsuk chyba dobrym słuchem nie grzeszy. Gdy w końcu podniósł głowę, popatrzył na mnie i szybko odbiegł. Ale tylko kilka metrów. Po chwili ponownie przystanął, odwrócił się do mnie i z około 10 metrów długo przypatrywał, czekając na mój ruch.
Rozeszliśmy się – ja do domu, on (ona?) na stołówkę.
Tego samego wieczora, już pod samym domem, minęły mnie dwa średniej wielkości ptaki. Był już zmrok, a więc nie był to widok codzienny – o tej porze latają już tylko ptaki nocne i nietoperze. Wielkość, krępa sylwetka z długim dziobem, a w końcu i głos zdradziły je – to słonki. Wracały z miejsc dziennego żerowania na nocny odpoczynek w lesie. Czyżby były lęgowe w naszych izerskich lasach?