Raport z czyszczenia budek lęgowych

Okres między późnym listopadem a wczesnym lutym to dobry czas na przegląd już wiszących budek lęgowych oraz na wieszanie nowych. Dziś relacja ze sprzątania i przygotowania do nowego sezonu kilkunastu budek powieszonych w poprzednich latach w wokół domu. Kilkanaście kolejnych nowych budek już czeka na kolejne okno pogodowe.

Budek jest już 17. Głównie w rozmiarach A i A1 według klasyfikacji Sokołowskiego (czyli dla sikor, mazurków), trzy budki typu B z otworem dla szpaków, jedna półotwarta na kopciuszki i jedna dla pliszek. Budki te mają rozmiary dostosowane do wielu innych gatunków, ale w naszym otoczeniu korzystają z nich głównie te wyżej wymienione.

Mając już doświadczenie z poprzednich sezonów, wychodzę z domu dobrze przygotowany, by co chwilę się nie wracać: drabina, wkrętarka i wkręty, młotek i gwoździe, szpachelka i szczotka metalowa. 

Budka nr 1 – najstarsza chyba. Dość nisko powieszona i zbyt mocno na południe skierowana, więc nieoptymalne stanowisko. A jednak jest pełna – gniazda wypełniały ją po sufit. Co cieszy z jednej strony, bo świadczy o tym, że wiele lęgów zostało z niej wyprowadzonych. Z drugiej tak wysoki poziom gniazda stanowi duże ryzyko zrabowania lęgu przez drapieżniki, które co prawda do budki nie wejdą, ale łapą czy dziobem sięgną.

A że drapieżniki są aktywne, widać na ostatnim zdjęciu. Przed dostaniem się dzięcioła do środka, budkę ochroniła blaszka okalająca wlot. 

Budka nr 2 spadła przy próbie jej otwarcia. Co przypomniało mi o konieczności sprawdzania mocowania budki do drzewa – w końcu po to młotek i wkrętarkę wziąłem. Zaleca się mocowanie na dwa gwoździe – są one mniej szkodliwie niż wkręty czy drut.

Skoro już spadła, mogłem tę budkę oczyścić na ziemi. Tu też był lęg, ale chyba tylko jeden. Materiał gniazda wskazuje na sikorkę.

Dobrze ukryta w sośnie budka nr 3.

W idealnym stanie, gniazdo wskazuje na odbyte tu 2 lub 3 legi.

Budka nr 4. Wyżej powieszona niż poprzednie trzy. Też ze śladami po kilku lęgach. Po jednym z nich zostały nawet niewyklute jajka bogatki. Ciekawe co spowodowało, że lęg nie doszedł do skutku?

Budka nr 5 bez szczególnych cech. Szósta jest dość wysoko zawieszona, ale da się tam wejść. Wisi w takim miejscu, że patrzę na nią z domu wielokrotnie w ciągu dnia, więc jestem w stanie policzyć liczbę lęgów bez zaglądania do niej. Po świeżych odchodach widać, że budka ta służy ptakom również jako nocne zimowe schronienie. 

Budka nr 7 została całkowicie zrabowana. Nie pierwszy to już raz w jej życiu – już ją dwukrotnie naprawiałem. Ciekaw jestem, jaki jest powód, dla którego dzięcioł niszczy tę budkę dużo mocniej niż wszystkie inne. Była pusta w środku, co oczywiste, choć są ślady, że gniazdo w niej było.  

Po oczyszczeniu nie wieszam jej ponownie. Zabieram ją do domu do naprawy. Trzeba będzie pomniejszyć wlot i zainstalować metalową ochronę. 

Sąsiednia budka nr 8 również ma ślady rozkuwania otworu przez dzięcioła, ale niewielkie. Wystające pióro to nie dowód rabunku, lecz próba czyszczenia wnętrza przez nowego mieszkańca. Pewnie coś w niej zimuje. 

Zwraca uwagę inny materiał wyściółki gniazda – są to głównie pióra kurze z pobliskiego kurnika. 

Wzorowa budka nr 9. Kolejna (nr 10) to budka szpacza i dlatego wisi wysoko. Jest to jedyna z trzech szpaczych budek, do której mogę się bezpiecznie dostać po drabinie i gałęziach. Dwie pozostałe niestety nie są czyszczone. Trudno, ale szpaków jakoś nie mam ochoty zapraszać do ogrodu. Jeden zadbany domek musi im wystarczyć.

Budkę tą też dzięcioł próbował zrabować, ale podwójna deska przednia zniechęciła go.

Na uwagę zasługuje inny materiał gniazda – już nie mech i pióra, a długie liście traw ozdobnych są podstawą splotu. Widziałem nawet, gdy te trawy szpaki zbierały i wnosiły do gniazda.  

Budka 11 bez zastrzeżeń. Dwie kolejne (nr 12 i 13) powieszone są bardzo wysoko, jak na budki A/A1.  Jedna z nich się wypaczyła zrywając wkręty boczne i wymagała lekkiej naprawy – dało się to zrobić bez zdejmowania jej. Taka szczelina to zaproszenie dla dzięcioła do dalszego rozkuwania, ale nie widać śladów takiej próby. Nawet otwór główny nie został naruszony – to jedyna budka, której dzięcioły nie uszkodziły w najmniejszym nawet stopniu. Też ciekawostka. 

Dla odmiany budka półotwarta z przeznaczeniem dla muchołówek i kopciuszków. Choć muchołówkę żałobną widziałem w pobliżu, to tylko kopciuszek zasiedlał tę budkę. Powieszona ona była lata temu, gdy nie miałem pojęcia o podstawowych zasadach. Np. takich, że budka nie powinna być skierowana na południe i wystawiona na bezpośrednie działanie słońca, bo w upalny dzień w środku robi się sauna.  Zdjąłem ją i powieszę tam kopciuszki lubią wić gniazda.  

Na koniec budka nr 15 – pliszkowa. Również w nienajlepszym miejscu wisi, ale jest trudna do zdemontowania. W środku jest stare gniazdo, a więc była wykorzystana.

Budki nr 16 i 17 – szpacze – pozostawiam bez czyszczenia.

Pewnie w przyszłym tygodniu powieszę zestaw nowych budek, w tym nowość – budka dla dudka. Też pewnie będzie raport z tego wydarzenia.