Obiad w porcie, powrót na dworzec. Tam odbieram z przechowalni bagaż, myję się i przebieram w świeże ciuchy. Nieco kiwania w holu dworca i na peronie i siedzę w końcu w pociągu, który na rano dowiezie mnie do Jeleniej Góry.
“I oto wędrówki kres, zmęczyłem się jak pies, okropnie szkodzi mi ruch, mam przecież nie lada brzuch….” Z jakiej to bajki? Słuchałem jej z winyla w nieskończoność w dziecięctwie i do dzisiaj pamiętam jej spore fragmenty. Z tym ruchem i brzuchem to przesada oczywiście, ale pierwsza część się zgadza.
Fajna wycieczka, choć w pojedynkę. Całe dnie spędzałem w naturze wystawiając się na działanie żywiołów: wody, ziemi i powietrza. Tylko ognia na tym lekkim na szczęście mrozie czasem mi brakło.
Paręnaście ładnych zdjęć z tego dnia wrzuciłem do Galerii – zapraszam.