Korzystając z ostatnich dni przed startem letniego sezonu i z wyśmienitej pogody, wylądowałem na cztery dni na Półwyspie Helskim: dwa dni w Helu, dwa w Juracie. Cel jak zwykle: podpatrywanie ptaków, natury i długie spacery. Znów w pojedynkę niestety.
Ptasio nie jest to dobry czas na nowe obserwacje. Kto nie leniuchował przez pierwsze pół roku, ten większość dla niego osiągalnych gatunków już widział, a pozostały mu tylko pojedyncze i raczej z kategorii rzadkie lub bardzo rzadkie. I oczekiwanie na jesienne przeloty. A zatem bardzo dużo chodzenia będzie, trochę fotografowania ptaków, ryby na śniadanie, obiad i kolację. I mało komentarza do zdjęć poniżej – zapraszam.
Seria „Na Wrakach”. Wraki to i nazwa miejsca i resztki okrętów wojennych tam zdeponowanych. Dziś dowodzą nimi mewy i kormorany.
Młodziutka dymówka – albo czeka na laryngologa albo jest bardzo głodna.
Dwie ciekawostki wśród krzyżówek, obie na dole zdjęcia w powiększeniu.
Ta biała z lewej to kaczka domowa na gigancie. Komuś musi jednej sztuki w inwentarzu brakować. A ptak z białą tasiemką na na szyi to rożeniec, którego nie powinno w czerwcu tu być. Jest to jedna z sześciu obserwacji tego gatunku w Polsce w tym miesiącu.
Łabędź niemy eskortowany przez krzyżówki
Przegląd ptactwa widzianego w czasie wielokilometrowych spacerów plażami – i od strony Zatoki i od morza. Najłatwiej o mewy (śmieszki, srebrzyste, siwe i siodłate), rybitwy (rzeczne i czubate) i kormorany – zwłaszcza na falochronach.
Widziałem co najmniej dwa razy rybitwy popielate i próbowałem zrobić im zdjęcia w locie, bo to bardzo rzadki gatunek. Ale żadne zdjęcie nie wyszło – za daleko i za szybkie były. A szkoda, bo byłaby to pierwsza moja potwierdzona obserwacja rybitwy popielatej w życiu. W zamian rybitwa czubata w locie na tle ciepłego nieba.
Trafiła mi się możliwość podglądania kormorana męczącego się ze złapaną flądrą.
Najpierw długo ją w dziobie obracał. Może chciał zabić przed konsumpcją. A potem długo się męczył, by ustawić rybę przodem do kierunku jazdy i bezpiecznie połknąć. Zdjęcie z prawej to właśnie moment przełykania.
No i frajda z zauważenia pary kulików wielkich, które przysiadły sobie na chwilę na plaży. Takiej obserwacji nie można zaplanować – czysty przypadek. Tm bardziej cieszy.
Jest środek ostatniego tygodnia przed rozpoczęciem wakacji szkolnych. Turystów niewielu, ale i tak dużo więcej niż gdy tu byłem zimą. Jest ciepło, słonecznie, wieje umiarkowany wiatr chwilami przechodzący w silny – idealny dla kajterów.
Bezludna plaża na Cyplu Helskim
Najciekawszy moment tych dwóch dni w Helu: wschód słońca oglądany z plaży na Cyplu Helskim.
Słońce wzeszło tego dnia ok. 4:00. Na cypel wyruszyłem po trzeciej, o trzeciej trzydzieści miałem już zapisane pierwsze ptasie obserwacje – głównie ptaków śpiewających dość aktywnych o tej porze.
Jak widać, na plaży nie byłem sam. Parę osób przyszło tu tuż przede mną, ale po wschodzie wróciły do spania – ja poszedłem na długi ptasi spacer zakończony późnym śniadaniem.
To nadal wschód, ale w ciepłej oszukanej ekspozycji. W rzeczywistości silnie operujące poranne słońce raziło oczy a kolory bladły.
Po dwóch dniach w Helu jutro po porannym spacerze i wczesnym śniadaniu przenoszę się do Juraty.