Ani śladu po śladach

Najpierw był znak, potem przyszła myśl, z tej myśli zrodził się plan a plan się zrealizował….

Gdy parę dni temu dotarliśmy na biegówkach ze Stogu do Chatki Górzystów, gdzie  zobaczyliśmy znak “Jakuszyce 9km”, pomyśleliśmy, że warto by kiedyś całą tę trasę przejechać. Choćby tylko w jedną stronę. W końcu Szlakiem Cietrzewia trasa Stóg-Chatka-Stóg ma ok. 18km, a Jakuszyce-Stóg ze 20. Czyli różnica niewielka. Tyle że jakość trasy, szczególnie na “niczyim” odcinku Orle-Chatka, trudna do przewidzenia i nieco ryzykowna w razie załamania pogody. 

Samochód zostawiliśmy w Świeradowie i zaprzyjaźnionym transportem tuż po 9 rano dotarliśmy na Polanę Jakuszycką.

Trasy w tej okolicy były już od samego rana znakomicie przygotowane, a i tak jeździł po nich ratrak. Jeden nas nawet już na początku wyprzedził, szliśmy więc przez pierwsze parę kilometrów idealnie wyciśniętym śladem. 

W okolicach Działu Izerskiego ratrak zjechał w inną drogę, a my dalej zielonym szlakiem do Stacji Orle. Ślad był nadal dobrej jakości, od czasu do czasu mijaliśmy innych biegaczy.

Okolice Orla w środku tygodnia i o dość wczesnej porze były zupełnie puste. Jakże inny był to widok  od tego, co widzieliśmy w weekend. Bez zatrzymywania się – pokonaliśmy dopiero 4,6km- suniemy dalej.

Suniemy, a nie biegniemy, bo wyciśnięty szlak już się skończył i tylko przez kolejne kilkaset metrów, do miejsca, gdzie droga w lewo odchodzi w stronę Izery, wiodły jeszcze ślady paru narciarzy, którzy przemierzyli tę trasę przed nami. Od tego miejsca nie ma już śladu po śladach. Na szczęście śnieg całkiem drogi nie zasypał, więc nie jest źle.

Przekraczamy przysypany śniegiem mostek

Zatrzymujemy się na chwilę w miejscu, gdzie szlak i Izera zbliżają się do siebie. Pięknie rzeka wygląda w tej aurze.

Niestety, kończy się las, a zaczyna otwarta przestrzeń Torfowiska Izery. Świeże opady śniegu i wiatr całkowicie zasypały ślady po weekendowych turystach i przebiegu drogi w ogóle już nie widać. 

Gdzie to możliwe, kierujemy się tyczkami wystającymi ze śniegu. A narty przestają się ślizgać i zaczynają służyć jako rakiety śnieżne, zapobiegając zapadaniu się w głęboki śnieg. 

W oddali, poprzez mostek na Jagnięcym Potoku,  widać już Chatkę Górzystów.

Tu mi się bateria w telefonie wyczerpuje, więc i rejestracja trasy się kończy. Dla sporządzenia mapy i profilu trasy musiałem uzupełnić brakujące dane przy pomocy bardzo użytecznego portalu mapa-turystyczna.pl – polecam. 

Do Chatki docieramy tuż po godzinie 11. Czyli dystans dziesięciu kilometrów licząc od Polany Jakuszyckiej (z czego druga połowa po dziewiczym głębokim śniegu) zajął nam niecałe dwie godziny. Bez większych przewyższeń – Izerska Łąka położona jest zaledwie 30m poniżej Polany Jakuszyckiej. Bez przerw na zdjęcia i herbatę zajęłoby nam to nieco ponad półtorej godziny. A gdyby ślad był utrzymany na całej długości, trasa ta byłaby do zrobienia dla nas w godzinę. Marzenie…

Przy Chatce spotykamy innych narciarzy, którzy też przybyli tu dziś z Jakuszyc, ale żółtym szlakiem od strony kopalni.

Tym razem nie zamawiamy naleśników z jagodami – za ciężkie to danie na drugą część trasy. Bierzemy porcję pierogów na pół i dużą herbatę z sokiem malinowym i cytryną.  Po 15 minutach znowu jesteśmy na trasie.

Do granicy lasu śladu do klasyka brak, dwaj biegacze napotkani w Chatce zostawili nam co prawda jodełkę, ale jakoś mało ona przydatna. 

Po chwili mijamy się z dużą grupą narciarzy zjeżdżających z Polany Izerskiej. Wyczyścili oni nam drogę na całej szerokości. I choć śladu do klasyka brak, to po tak zmiecionym twardym śniegu już nieźle nam się ślizga.

Po godzinie od wyruszenia z Chatki i po pokonaniu 3.3km jesteśmy na Polanie Izerskiej. Od wyruszenia z Jakuszyc mijają właśnie trzy godziny, pokonaliśmy dotąd łącznie 13,2km.

W czasie krótkiego postoju Polanę zasnuła mgła. Widoczność spadła do kilkudziesięciu metrów. Jest przy tym mroźno, pewnie -5/-8st., ale bezwietrznie.

Warunki do dalszego biegu ciągle dobre, więc pomimo możliwości zjechania stąd niebieskim szlakiem do Świeradowa, decydujemy się kontynuować jazdę Szlakiem Cietrzewia w stronę Stogu Izerskiego.

Ale przedtem…  

Zaraz za dwójką turystów nadchodzących od Świeradowa zauważyliśmy dziwne zwierzę. Pierwsza myśl, że to pies, ale nie powinien tu być bez smyczy a i przysadzisty jakiś był, co nie pasowało do żadnej rasy. Druga myśl – dzik! Ale umaszczenie i sylwetka nie całkiem dzicze. Pastowany może? Zwierzę podeszło do nas na metr i wtedy okazało się, że to świnia. Ale nie nasza, polska, różowa, lecz w typie mangalicy: czarna i włochata. I dość oswojona. Później dowiedzieliśmy się, że była to uciekinierka z pobliskiego gospodarstwa.  

Ślad między Polaną a Łącznikiem również zasypany. Ale warstwa świeżego puchu niewielka, podłoże pod nim twarde, więc idziemy lekko pod górkę bez większego trudu. Cudenj urody przyroda wokół.

Po niecałych czterech godzinach i po pokonaniu 17km jesteśmy w najwyższym punkcie dzisiejszej trasy – na Łączniku (1066m). Będzie teraz skąd zjeżdżać. 

Wybieramy trasę wokół Stogu i po kilkunastominutowym zjeździe przecinamy stok narciarki i trasę gondoli. Przykro patrzeć na tak pusty stok w pełni sezonu. Przychodzi myśl, że można by nim zjechać… Ale jednak trochę stromo na biegówki.

Trawersujemy Stóg, dochodzimy do szlaku czerwonego i Nową Drogą Izerską dojeżdżamy do granic Świeradowa skąd już blisko do samochodu. 

Jeszcze tylko fotka pomnika Juliusa Karla Pintscha – o osobie czytałem, pomnika wcześniej nie widziałem.

 

W 4 godziny i 42 minuty przejechaliśmy 22,7km w większości po surowym śniegu. Już wiemy, że się da. Trzeba pomyśleć o innym trudniejszym wariancie…

Mapa i profil trasy od Jakuszyc do Jagnięcego Potoku

Profil całej trasy wg mapy-turystyczne.pl. Kolorami zaznaczone szlaki piesze, po których się poruszaliśmy. Tylko w okolicach Stogu (16.6-17.6km) rzeczywisty przebieg naszej trasy był nieco inny: objechawszy Stóg, dołożyliśmy 1km.