Za Kowalówkę

Dłuższy wpis tym razem, bo wyprawa była długa. Wybraliśmy się na pieszą wycieczkę za Tłoczynę i Kowalówkę. Pogoda dopisała – było słonecznie, ale nie gorąco. Lekki wiatr pilnował, byśmy się nie zgrzali. Pokonaliśmy 16km i prawie 400m przewyższenia. Profil trasy:

Poniżej wybór zdjęć. Więcej w Galerii.

Skład wyprawy nie licząc fotografa

Woda na Mrożynce szybko opada. Jeszcze dwa dni temu strumień ledwo się przeciskał poniżej tego zwalonego pnia.

Pierwszy postój po 5km w miejscu, gdzie droga zakręca na zachód w stronę Byczej Chaty obchodząc Tłoczynę od południa. My idziemy dalej i okrążamy również Kowalówkę.

Zimą postawiliśmy tu śnieżnego bałwana. Teraz wersja letnia.

Gdzieniegdzie tylko otwiera się widok na okolice. Polecam ten obrazek ze względu na liczne warstwy z grzbietem Karkonoszy na najdalszym planie.

Kwitną jeszcze świerki. Te czerwone twory, to kwiaty męskie, nie szyszki. Wystarczy je lekko potrząsnąć, by zaczęły pylić.

Antoniów w oddali

Na tym odcinku droga leśna powstała chyba jeszcze w XIX wieku. Skarpy wzmocnione kamiennymi murkami, do słupków były pewnie przymocowane poręcze. Kilka takich słupków jeszcze tam jest. 

Pojawiły się licznie grzyby, w tym te jadalne, choć nie pierwszego wyboru, no. uszak bzowy.

Na wysokości Kowalówki, czyli na niemal 900 metrach, łąki zastępowane są torfowiskami. Przekwitła na nich już wełnianka. To co widać na zdjęciu to owocostany – maleńkie nasiona wyposażone we włoski umożliwiające dłuższe loty.

Na naszej łące pod lasem też jest stanowisko wełnianki, ale jeszcze jej nie widać.

Dużo już motyli. Większość z zaobserwowanych to różnego typu rusałki: osetnik, admirał, żałobnik, pawik.

Kwitną borówki czarne, czyli czarne jagody.. Te czerwone kulki na gałązkach, to nie młode owoce jeszcze, a kwiaty.

Dochodzimy do krzyżówki dróg zwanej Cztery Drogi. Niezbyt wyszukana nazwa, biorąc pod uwagę, że do znakomitej większości skrzyżowań dochodzą właśnie 4 drogi. Jest to tylko nieco poniżej maksymalnej wysokości osiągniętej tego dnia. Od tego miejsca ostrzejsze zejście asfaltem. 

Dla naszej bigielki, jeszcze rok temu mieszkającej w schronisku, gdzie nie miała ruchu, ale za to sporą nadwagę, taki spacer to spore wyzwanie. Po ok. 10km zaczęła pilnować – nomen omen- ogona wycieczki. Stąd jej brak na zdjęciu. 

Opuszczone zabudowania górnej wsi. Dawno tu już nie byliśmy. Mury stoją, ale coraz gorzej się mają. Już chyba za późno na ratowanie….

Tradycyjna przecznicka studnia schodząca wgłąb ziemi ukośnie. Woda zaledwie dwa metry poniżej poziomu gruntu.

Łąki w górnej części wsi zdominowane w tej chwili przez niebieskie przetaczniki ożankowe i jaskry. 

Gajowiec żółty

To już trzecie znani mi stanowisko storczyków w Przecznicy.

Sympatyczny stawik wiejski. Wydaje mi się, że to ten z jednej ze starych pocztówek. Trzeba będzie przyjść raz jeszcze i przyjrzeć się dokładniej. 

 

Na dzisiaj to koniec. 16 kilometrów, prawie 5 godzin.

Prawie koniec… Jeszcze podsumowanie ptasich obserwacji. Najliczniejsze były zięby, pewnie ponad 20 osobników spotkaliśmy po drodze. Królem obserwacji bez wątpienia była jednak rodzina bielików. Gatunek rzadki i chroniony, więc więcej nie powiem, by nie kusić licha. Poza tym widzieliśmy: dzięcioła dużego i czarnego, kosy, sójkę, kapturkę, rudzika, kruka, modraszkę, sosnówkę, parkę strzyżyków, pierwiosnka, trznadla i potrzeszcze. 

PS. Pozdrowienia dla Pana K. spotkanego po drodze, który spytał się, czy relacja z tej wycieczki będzie na stronie. Cieszę się, że mam czytelników.