Alpinki na początek

Kilka dni w pierwszej połowie września w okolicach Ujścia Wisły znowu ptaszyłem. To ulubiony mój ptasi obszar – obfituje w ptaki siewkowe (w tym rzadkie szlamniki, szablodzioby, płatkonogi), zdarza się zobaczyć ptaki morskie (alki, nurzyki, wydrzyki), a pobliska Mierzeja Wiślana jest chyba najlepszym miejscem do obserwacji wielu gatunków migrujących ptaków, w tym przede wszystkim drapoli (np. błotniaki stepowe, orliki, kobczyki). I wszystko to w promieniu 25km, jeśli za bazę przyjmie się Stegnę. Ja akurat wolę Sobieszewo – i tam też już po raz trzeci na kilka noclegów zajechałem.

Po nocnej podróży pociągiem własne domowe śniadanie z nie własną kawą na nowo otwartym po remoncie Dworcu Głównym w Gdańsku. 

Dzięki uprzejmości wypożyczalni samochodów nie musiałem całego ranka czekać na podstawienie auta. Przed 8 byłem już w drodze na Wyspę Sobieszewską. W hotelu już takiego szczęścia nie miałem – pokój udostępniono mi dopiero przed 16. Z biegu zatem minąłem Sobieszewo,  zajechałem do Świbna, przebrałem się przy samochodzie, objuczyłem sprzętem i ruszyłem pieszo Przekopem Wisły na Zachodnią Mewią Łachę.

Idąc wzdłuż ostatnich kilku kilometrów biegu Wisły, nie spodziewałem się zbyt wielu gatunków. Choć rok temu to tu właśnie zobaczyłem pierwszego w życiu biegusa rdzawego. Był to jednak wyjątek. Regułą jest natomiast spotkanie tam biegusów zmiennych – jakby na mnie czekały.

Co dziwne, w tym miejscu biegusy są bardzo płochliwe – nie dały się podejść bliżej niż na 5 metrów. Dlatego częściej widziałem je w locie. Zdjęcia co prawda technicznie nie wyszły, ale to rozmycie i prześwietlenie też mają swój urok.

Nie mogłem nie zajrzeć na mały staw z niewielką platformą widokową. Na wodzie był tylko jeden łabędź niemy, ale sporo działo się w szuwarach. Rozpoznałem głos kliku remizów, a trzcinniczek – pewnie ostatni w tym roku – dał się nawet sfotografować.

Choć na mewy i rybitwy nie polowałem tym razem, spodziewałem się po kilka ich gatunków zobaczyć nad rzeką. A były tylko pojedyncze mewy srebrzyste, siwe, śmieszki oraz rybitwa rzeczna i jedna czarna.

Tuż za miejscem, gdzie Wisła oddaje swe wody Bałtykowi, tworzą się piaszczyste łachy. Czasem duże, czasem małe, czasem w ogóle ich nie ma. Gdy są, ich  cała powierzchnia zajmowana jest przez ptaki albo foki. Bardziej widowiskowe są foki – to do nich pływają kutry z turystami ze Świbna. Tym razem łacha była nieduża i zajęta przez kormorany i kilka mew. 

Dochodzę do rezerwatu Mewia Łacha, na granicy którego stoi wieża obserwacyjna. 

Dużo sobie obiecuję wchodząc na nią, ale – jak zawsze do tej pory – szczęścia nie mam: widoki piękne, ptaków w zasięgu oka i lornetki niewiele. Oglądanie ptaków zastępuje rozmawianie o nich – na wieżę wchodzą głównie wczasowicze, ale czasem i ptasiarze, z którymi nie sposób nie zamienić paru słów choćby o wspólnym hobby: co, kto i gdzie dzisiaj widział, jaki masz sprzęt, a jakie gatunki macie w tych Górach Izerskich… Na to ostatnie pytanie mam zawsze dobrą odpowiedź: orzechówki. To rzadki w skali Polski ptak krukowaty, który akurat w lesie powyżej naszej wsi gniazduje i widuję go – zwłaszcza późnym latem i jesienią, gdy żołędzie i orzechy dojrzeją – po kilka razy dziennie.  

Jedyne zdjęcie zrobione z wieży, które zasłużyło sobie na zachowanie

Idąc teraz plażą, ponownie spotykam biegusy zmienne.

W kilku mniejszych i większych stadach na krótkim odcinku plaży zliczam ich ponad 40. A co ciekawe, były całkiem niepłochliwe. Niemal ignorowały mnie. Jeśli tylko podchodziłem powoli i rozkładałem sprzęt bez gwałtownych ruchów, po paru minutach podchodziły mi pod same nogi.  

Potocznie zwane alpinkami – od łacińskiej nazwy Calidris alpina – są jednymi z najpowszechniejszych naszych ptaków siewkowych. Będę ich w najbliższych dniach widział dużo, po kilkadziesiąt naraz, więc siłą rzeczy spowszednieją. Niech więc dziś mają w tym wpisie swoje pięć minut – oto kolejne dwa zdjęcia biegusów zmiennych. 

Wracam do samochodu, przed 16 podjeżdżam do hotelu, zajmuję pokój i idę do najbliższego baru na rybę i piwo. Przede mną jeszcze tylko dwie godziny jasnego dnia – będzie więc spacer pobliską plażą na kolejne ptaszory i zachód słońca. Czy ptaki będą, czy nie, czy słońce zajdzie, czy nie, opowiem w następnym odcinku.