Korzystając ze złotej polskiej wybieramy się w nasze pobliskie Izery. Do miejsc, gdzie wcześniej nie byliśmy, drogami, którymi nigdy nie chodziliśmy. Chcielibyśmy dojść do źródeł Izery, ale że przewodniki i szlaki tam żadne nie prowadzą, idziemy w małe nieznane.
To dość nieprawdopodobne, że na tak małym obszarze są jeszcze miejsca tak mało rozpoznane. Może dlatego, że ani nartkami ani bajkami nie sposób tam dotrzeć. Trzeba pieszo się wysilić, niestety….. Albo stety właśnie.
Na Stóg wjeżdżamy gondolą i stąd przez Łącznik idziemy na Smreka. Ten odcinek trasy to chyba najpopularniejszy cel dla turystów odwiedzających Świeradów, więc i dziś mijamy sporo ludzi, w tym i Czechów i Niemców.
Dochodzimy do wieży widokowej. Już na stałe wrosła w tej krajobraz, choć przecież od niedawna tu stoi.
Piękne widoki roztaczają się z wieży. W dolinach po polskiej stronie gęste mgły, w wyższych partiach pełne słońce.
Widać dobrze Karkonosze
I wieżę na Jeszted (Ještěd)
Przyszliśmy tu drogą z lewej strony obrazka, a za chwilę znikniemy po jego prawej stronie, idąc niebieskim szlakiem w dół Smreka.
W miejscu, gdzie ścieżka zaczyna dość ostro schodził w dół, a teren podmokły i przyrodniczo cenny, Czesi położyli długie na 630m drewniane pomosty (Nebeský žebřík), po polsku zwane Drabiną Jakuba. Pewnie stąd, że patrząc z dołu ścieżka ta wygląda jakby sięgała nieba – jak w jakubowym śnie.
Zanim szlak niebieski zejdzie się z czerwonym schodzimy na drogę trawersującą Smreka na wysokości ok. 950m. i kierujemy się w stronę granicy. W oczekiwanym miejscu ścieżkę przecinają małe potoki zasilające Izerę. Jeden z nich uznawany jest za czeskie źródło Izery. Sugerowałoby to, że jest również i polskie źródło. I pewnie tak jest – Izera bierze swój początek na podmokłych zboczach Smreka i Stogu Izerskiego. Niektóre cieki toczą wodę tylko po opadach lub przy topniejącym śniegu. Stąd brak jednoznacznie określonego jednego źródła. By nie prowadzić sporu, Czesi nazwali to miejsce Jizera – český pramen.
Do samego źródła trzeba podejść ok 100m. Nie prowadzi tam żadna ścieżka, teren mocno obrośnięty i podmokły. Strumień wije się, znika w trawie, wychodzi spod kamieni. Do samego źródła nie docieram. Może w suchszych warunkach by się dało.
A tak wyglądało źródło parę lat temu, gdy uporządkowano teren i położono kilka kamieni.
Stąd już tylko parę kroków do granicy wyznaczoną przedwojennymi jeszcze słupkami. Do 1945r. była to granica czesko-niemiecka. Słupki z jednej strony miały wyrytą literę D, z drugiej – CS. Po wojnie wystarczyło przedłużyć pionową kreskę w literce D, by uzyskać nieco nieproporcjonalne P. Ostatnimi czasy namalowano literki P i C.
Czeska ścieżka kończy się i nie ma jej kontynuacji po stronie polskiej. Trzeba przejść kawałek wzdłuż granicy, by trafić na ścieżkę po polskiej stronie. Prowadzi ona do żółtego szlaku – dość rzadko uczęszczanego, bo miejscami trudnego do przejścia suchą nogą. Sądząc po śladach, odcinek ten cieszy się większą popularnością wśród rowerzystów crossowych.