Słoneczniki

Od dawna chodziło mi po głowie posadzenie wiosną słoneczników w ogrodzie kwietnym. W tym roku w końcu udało mi się wybrać właściwy moment i miejsce. Zasób nasion z jakiegoś powodu w domu już był – odmian i ozdobnych i jadalnych.

Posadziłem ich wiosną ponad dwieście sztuk, po trzy ziarna w każdym dołku. Wykorzystałem głównie grządki z krzewami owocowymi – porzeczkami i agrestem. Sprytny plan miałem taki, że gdy owoce będą dojrzewały, słoneczniki będą jeszcze małe, a gdy owoce zostaną zebrane, słoneczniki wystrzelą w górę, przejmując całe światło. Sądziłem, że nie wszystkie wzejdą, więc będzie ich może kilkadziesiąt. Nie doceniłem ich – wzeszły chyba wszystkie i z ciężkim sercem musiałem je wczesnym latem przerwać, redukując pogłowie do niepełnej setki. Wiatry, susza, opady nie przeszkodziły – w dwóch miejscach ogrodu wyrósł słonecznikowy las.

Nie tylko ze względu na liczność, ale i na ich wysokość jest to słonecznikowy las – na żyznej i zwykle nieco wilgotnej glebie wyrosły nadspodziewanie wysoko: wszystkie ponad 150cm, większość po dwa, dwa i pół metra. 

Kwiaty słoneczników cieszyły najpierw owady zbierające pyłek a teraz ziarnem cieszą sikory: modraszki, bogatki i parkę czarnogłówek. Od czasu do czasu usiądzie też na nich i pierwiosnek, ale on chyba w innych niż ziarno sprawach.

A ludzkie oko najbardziej cieszą kolory – zwłaszcza odmian ozdobnych, zwłaszcza przedwieczorną porą.

Ładny widok słonecznikowych tarcz na tle czystego, jaskrawego nieba

Niektóre jadalne słoneczniki zostały już częściowo skonsumowane. 

Ja cierpliwości do skubania ziaren słonecznika nie mam – pewnie w większości posłużą więc ptakom. Kilka głów zostawię na pniach, resztę zbiorę, podsuszę i będę nimi dokarmiał sikorki zimą.

W przyszłym roku ponownie wysieję słoneczniki. Jeszcze więcej!