W Słońsku dzień trzeci

Porankiem ostatniego pełnego dnia w Rzeczpospolitej Ptasiej jedziemy na wycieczkę rowerową na prawy brzeg Warty. To również część Parku Narodowego Ujścia Warty, gdzie wytyczono szlak zwany „Na dwóch kółkach przez Polder Północny”. Oprócz samej ścieżki przygotowano tu około dwudziestu przystanków z tablicami informacyjnymi dotyczącymi okolicznej przyrody, ścieżki przyrodnicze i wieże widokowe. Całość ma około 30 kilometrów, ale trasę można swobodnie modyfikować i zrobić 10 albo 50km. Całość niesamowicie płaska – suma przewyższeń na tej trasie to zaledwie 14 metrów.

Do miejsca startu znajdującego się na prawym brzegu Warty nie jest daleko, pewnie niecałe 10 kilometrów, ale że mamy dalej idące plany na popołudnie (Kostrzyn), podwozimy się samochodem.  Najbliższe przeprawy drogowe na rugą stronę rzeki znajdują się o ponad 20km na wschód i na zachód – niedaleko, można by się przejechać, ale wolimy skorzystać z lokalnej atrakcji – promu w Kłopotowie. 

Nie prowadzi do niego żadna droga asfaltowa, obsługuje jedynie ruch bardzo lokalny – zapewniając rolnikom i służbom Parku dojazd na łąki. Nie ma rozkładu jazdy – w godzinach 8-16 kursuje na żądanie, zabierając za jednym razem co najwyżej dwa samochody osobowe. Ruch niewielki – w najmniej ruchliwe dni przepływa rzekę zaledwie kilka razy dziennie.

Widok z promu na drugi brzeg Warty

I na górny bieg rzeki

Jak widać, niebo i lustro wody czyste, spokojne i bezwietrzne – dobra pogoda na rowery. 

Polder Północny to przede wszystkim łąki poprzecinane kanałami i rowami melioracyjnymi. Trochę trzcin, sporo krzaków, niewiele drzew – dobre siedlisko dla wielu gatunków ptaków. 

Na jednym z pierwszych przystanków tablica obiecuje bogactwo drapoli  

I faktycznie – widzimy jastrzębia, myszołowy, błotniaki stawowe, kanie rude i bieliki. Ale największą dla mnie atrakcją jest orlik krzykliwy – pierwszy w życiu. Szybował nad łąkami, ale zanim zsiadłem z roweru i wyciągnąłem sprzęt, oddalił się poza zasięg zooma – zdjęcia wiec nie ma. Ale na lornetkę starczyło. 

Na zdjęcie załapała się jedynie kania ruda

Jedziemy równolegle do Warty, czasem blisko jej nurtu. Docieramy do kolejnego przystanku i przyglądamy się drugiemu brzegowi. Wygląda znajomo – przecież pierwszego wieczora dotarliśmy tam na piechotę!

Podlot dymówki oczekuje na pokarm na daszku wiaty

Dojeżdżamy do ścieżki przyrodniczej, gdzie rozstajemy się z nurtem Warty i pod kątem prostym skręcamy na północ. 

Prowadząc rowery, po lewej stronie mamy wysokie trzciny, po prawej stojącą wodę niewielkiego zbiornika. Miejsce to na lęgi wybrały sobie rybitwy czarne.

Po paru kilometrach dojeżdżamy do wieży widokowej. Jest niemal południe, niewiele ptactwa z niej widać. Ale za to słychać dobrze dwa derkacze. A że do tej pory nie pojawiły się w Przecznicy, dopisuję gatunek do listy rocznej. 

Po ponad trzech godzinach i pokonaniu niemal 30 kilometrów domykamy pętlę. Tempo było niespieszne, bo i przyroda wokół warta była licznych przystanków i rosnący upał nie sprzyjał wyścigom.

Szybko przesiadamy się na cztery kółka i na krótki odpoczynek jedziemy do pobliskiej Witnicy. Lokalny browar częstuje nas widokiem licznych piw. Wierzymy, że pysznych.

Tym razem bez osobnej galerii. Kilka ładnych zdjęć Doroty wplotłem w powyższą opowieść.