Jeszcze nie mróz, lecz puchnąca pokrywa śnieżna przyciąga do karmników coraz większe ilości ptaków i coraz więcej gatunków.
Sensacji ornitologicznych na miarę lazurki nie ma, ale nudno też nie jest.
Oprócz licznych bogatek, modraszek, mazurków, trznadli i dzwońców od czasu do czasu pojawiają się też kosy, zięby, sójki, gile i dzięcioł duży. A z rzadszych u mnie gatunków sikora uboga, sosnówka i czeczotka, którą wcześniej pomyliłem z makolągwą. Jedyną nieoczywistą i zaskakującą dla mnie obserwacją jest codzienne pojawianie się przy karmniku rudzika. Jest to bowiem gatunek migrujący i tylko od niedawna notowany w Polsce także zimą. Widać nawet te nasze górskie zimy już mu nie straszne.
Czyli 14 gatunków ptaków przewija się na co dzień przez karmniki.
Nie liczę ptaków, które do karmników nie zajrzą a pojawiają się dość często, np. kruki i różnej maści drapole: myszołowy, kania ruda, czy krogulec.
No i kota nie liczę, który ostatniej nocy całą słoninę przeznaczoną dla ptaków wyżarł.