Z zamiarem połączenia aktywnego wypoczynku z ptaszeniem wybraliśmy się na niemal na tydzień do dwóch miejsc, które i z ptasiego bogactwa słyną i rozmaitość form spędzania czasu oferują. A że początek lata to najsłabszy w roku czas do obserwowania ptaków, nie mam wielkich oczekiwań co do liczby nowych gatunków i plan zajęć zbudowaliśmy sobie wszechstronny.
Rozlewiska w ujściu Warty do Odry to jedna z kilku najlepszych miejscówek dla ptasiarzy w Polsce. Głównie jednak w czasie wiosennych i jesiennych przelotów oraz zimą, gdy na niezamarzniętych wodach gromadzi się na zimowiskach ptactwo wodne.
Trzy dni mieszkamy w przedwojennej wodomistrzówce obok ciągle działającej ponadstuletniej stacji pomp.
Z pokoju mamy widok na potoki, rzeczki i łąki, które wczesną wiosną są w całości pod wodą, a późną wiosną i latem są spasane przez niemal dziko żyjące było i konie.
Takie widoki nas witają – przy samym domu lęgi mają tu i bociany i dymówki
Do Dudka przyjeżdżamy po południu i mamy jeszcze sporo czasu na pierwsze wycieczki. Za radą gospodyni – też ptasiarki – wybieramy się w rynsztunku bojowym na kilkukilometrowy spacer groblami w kierunku Warty.
Jeszcze koło Dudka nad stagnującą wodą widzę obce mi ptaki – zachowują się jak znane mi rybitwy rzeczne, ale po ubarwieniu widzę, że to nie one.
Poruszają się szybko. Dopiero przy którymś kolejnym przelocie rozpoznaję rybitwę czarną. Później się dowiaduję, że w pobliżu znajduje się ich mała kolonia lęgowa.
Idziemy długą groblą, mając po obu stronach łąki przecinane kanałami. My przyglądamy się przyrodzie, a ona nam
Z końmi i krowami pasą się też gęgawy – jakoś sobie nie przeszkadzają.
Rzadka sytuacja, gdy drapieżnik daje się podejść na tak bliską odległość.
Sprawa się wyjaśnia, gdy ta kania ruda wzbija się w powietrze – brakuje jej paru lotek w prawym skrzydle!
Jak inne ptaki, drapole przechodzą teraz okres pierzenia. Na całkowitą nielotność nie mogą sobie pozwolić, więc wymieniają pióro po piórze. Tracąc przy tym nieco na sterowności a pewnie i na ochocie do latania.
Z oddali patrzymy na wieże kościoła w Słońsku – zbudowana ponoć była na wzór wieży Pałacu Westminster w Londynie
Z Parku Krajobrazowego wchodzimy w Park Narodowy Ujście Warty.
Ostatni odcinek do rzeki prowadzi aleją wierzbową
Główny nurt Warty – dziś chybna jedyny, którym uchodzi ona o Odry. Prze osiemnastym wiekiem Warta tworzyła rozległa deltę i oddawała swe wody Odrze licznymi odnogami.
No wodzie ptactwa nie ma, na łąkach o tej porze roku i dnia widocznych jest ledwie kilkanaście gatunków. Wśród nich podloty potrzeszcza i dzięcioła dużego.
Po popołudniowym spacerze i zaskakująco dobrym obiedzie w Restauracji Słowiańskiej w Słońsku jedziemy jeszcze na wieczorne podglądanie przyrody z wieży obserwacyjnej „Czarnowska Górka”. Stoi tuż przy drodze ze Słońska do Kostrzyna, więc dostęp do niej jest szybki i łatwy. Niestety szum przejeżdżających samochodów utrudnia znacznie nasłuchiwanie głosów, a i pora roku powoduje, że tego ptactwa na łąkach niewiele. Inaczej pewnie to wygląda, gdy wczesną wiosną na łąkach stoi woda.
Krajobraz płaski jak naleśnik.
Czekamy tam na zmierzch. Przy gasnącym już świetle widzimy dwa żurawie wracające z żerowiska na nocleg.
Widok na nieodległy Kostrzyn. Komin może i nie dodaje uroku miastu, ale fotograficznie sprawia, że horyzont nie jest taki nudny.
Gdy ja wypatruję ptaków, Dorota rozciąga czas
Dalszy ciąg eksperymentów ze światłem i czasem oraz wiele innych zdjęć Doroty znajdziecie w Galerii.