Będąc we Wrocławiu, mamy pół dnia na wypad do Doliny Baryczy – raju dla ptaków i ptasiarzy. W przewodniku “Birding in Poland” aż cztery z tutejszych grup stawów ma maksymalną liczbę gwiazdek – czyli trzy – z ok. piętnastu w całej Polsce.
Park Krajobrazowy Dolina Baryczy jest olbrzymi, rozciąga się pomiędzy Żmigrodem na zachodzie a Ostrowem Wielkopolskim na wschodzie. Niemal 50 km na 20. Składa się z niemal trzystu stawów!
Mając tylko kilka godzin na naszą pierwszą tu wizytę, wybieramy maleńki wycinek koło miejscowości Stawno, który ma dać nam wyobrażenie o potencjale całego kompleksu.
Idziemy groblą przy Stawie Słonecznym Górnym. Miejsce to jest dobrze, wręcz komfortowo, przygotowane do obsługi wszelkiej maści amatorów przyrody. Jest dużo oznaczeń, szlaków, wież obserwacyjnych i czatowni, a groblą biegnie półtorakilometrowa twarda droga wyłączona z ruchu kołowego.
Już po pierwszych paru krokach wiemy, że ptactwa tu mnóstwo. Przewodniki mówią o ponad 250 gatunkach, które w tej okolicy zanotowano. Ale lustra wody są duże, ptactwo wodne gromadzi się z dala od ścieżek, nawet na zoom x400 to często za dużo, więc widoków i zdjęć nowych gatunków nie spodziewam się zbyt wielu – oszczędnie szacuję, że te kilka godzin może przynieść 3 do 10 nowych gatunków do mojej wielkorocznej listy.
Tłum na wodzie i w powietrzu robi zaledwie kilka gatunków. M.in. mewy śmieszki, czaple siwe i kormorany
Czapla siwa znosząca materiał na gniazdo znajdujące się na jednej z wysp całkowicie skolonizowanych przez jeden gatunek.
Kolonia kormoranów całkowicie pokryła swymi odchodami drzewa
Perkoz dwuczuby
Na końcu grobli spacer miał się skończyć, by starczyło czasu na odwiedzenie jeszcze innych miejsc. Ale bliskość czatowni na Stawie Gadzinowym kusi.
Idąc przez wieś Nowe Grodzisko, widzę mijające mnie w powietrzu olbrzymie stado gęsi kierujących się właśnie tam, gdzie zmierzam. Zdążyłem strzelić “z biodra” parę razy. To gęś tundrowa – nowy gatunek na mojej liście.
Tuż po przelocie gęsi, na niebie pojawił się inny duży samotny ptak. Początkowo potraktowałem go jako spóźnioną gęś goniącą stado. Ale gdy już mnie minął, zorientowałem się, że to nie gęś. Szybki rzut lornetką w ostatniej chwili – to bocian czarny! To już drugi rok, gdy moim pierwszym bocianem widzianym wiosną nie jest pospolity bocian biały, lecz rzadki czarny. Drugi nowy dziś gatunek.
Przy zabudowaniach wiejskich widzę w krzewach ptaka, którego nie kojarzę: niby trznadel, ale mniejszy i nieco inaczej ubarwiony. Zdjęcia nie zdążyłem zrobić, ale z pamięci nagrałem sobie jego dokładny opis na dyktafon. Po przejrzeniu atlasu okazał się on być kulczykiem. Trzeci już nowy gatunek do rocznej listy.
Docieram do czatowni. Spora drewniana konstrukcja usadowiona na brzegu stawu i nieco przesłonięta szuwarami. Może się w niej zmieścić pewnie i 20-30 osób, ale dostęp z lunetą czy aparatem do okna może mieć pewnie 6-8. Na szczęście jestem sam.
Gdy tylko przygotowałem sprzęt, niemal prosto w obiektyw wleciał mi błotniak stawowy – był tak blisko, że obiektyw nie był w stanie wyostrzyć. Błotniak nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności i przedefilował koło mnie jeszcze parę razy już w zdecydowanie bardziej komfortowej dla obiektywu odległości.
Z błotniakiem stawowym już się dobrze znamy ze Stawów Rębiszowskich. Ale u nas trudno byłoby zobaczyć go z bliższego dystansu niż 100-200m. Tu go miałem na 5 metrów od siebie.
Już dużo dalej widzę olbrzymie stado gęsi, którego jedynie mały wycinek można było objąć obiektywem. Było ich przeszło 3 tysiące. Z powiększonych zdjęć udało mi się wyróżnić wśród nich gęsi białoczelne i tundrowe.
Podczas gdy ja ptasiłem, Dorota pozostała na grobli i eksperymentowała. Polecam zajrzenie do Galerii
Nieco tylko w niedoczasie jesteśmy. Jest czas na kolejne ciekawe miejsce. Wracamy do samochodu. Na moment zatrzymujemy się przy starym ewangelickim cmentarzu.
Podjeżdżamy pod wieżę obserwacyjną w Grabownicy.
Spotykamy tu innego ptasiarza i wymieniamy się własnymi obserwacjami. Z nieznanych mi jeszcze gatunków najbardziej korci łabędź krzykliwy, który licznie występuje na stawach, z których ten ptasiarz właśnie przyjechał. Chwila wahania – korci, ale to w innym kierunku. Jednak pozostajemy przy swoich planach. Jak głośno by ten łabędź krzykliwy nie krzyczał, musi poczekać na naszą kolejną wizytę.
Widok z wieży
Niemal pusto w każdym kierunku. Na dłuższą zasadzkę nie mamy czasu, więc schodzę z wieży rozczarowany.
Czas wracać do Wrocławia. Tę niewielką rezerwę czasową, jaką mamy, zostawiamy na spontaniczne obserwacje w drodze. Będziemy jednak wracać drogami, przy których większych stawów już nie będzie, więc wiele sobie nie obiecuję.
Nie patrzymy na mapę, więc jeszcze jeden staw wyskakuje nam z nienacka. Reakcja może być tylko jedna – cofam i wychodzę bez sprzętu na krótki rzut oka. Parę sekund wystarczy, by się zorientować, że dużo tu ptactwa różnorakich gatunków. A pierwszym, który mi się rzucił w oczy to łabędź krzykliwy! Wracam do samochodu, porządnie już parkuję, zabieramy cały nasz sprzęt i ustawiamy na brzegu stawu. Jesteśmy – jak to później sprawdziłem na mapie – na Skoryczysku, już bliżej Trzebnicy niż Milicza.
Łabędź podejrzewany o bycie krzykliwym postanowił sprawdzić naszą cierpliwość: dziób – główny odróżniający go od niemego element – schował w pióra. A wszystkie inne łabędzie wokół niego to łabędzie nieme. Może się jednak pomyliłem…
Czekając na jego ruch, wypatrujemy innych gatunków. Jest dużo czapli siwych i białych
Gęsi nieokreślonego gatunku
Dużo kaczek, siewkowatych i mew – na tym zdjęciu jest kilkanaście gatunków.
Taka łacha na środku stawu to dobre miejsce dla ptaków z rzędu siewkowych. Na to miejsce nastawiamy ostrość i widzimy liczne bataliony, czajki, krwawodzioby, siewki rzeczne. Są też pewnie i dwa różne gatunki brodźców, ale na zdjęciach nie wyszły zbyt wyraźnie, więc ich nie raportuję. Ale krwowodzioby i siewki owszem. To kolejne dwa gatunki do listy.
Kątem oka ciągle obserwujemy naszego podejrzanego łabędzia. I w końcu się ruszył -wyprostował szyję, ukazując żółty dziób.
Teraz już nie było wątpliwości: na całym stawie wśród kilkunastu łabędzi niemych był jeden łabędź krzykliwy. Wisienka na i tak już dość obfitym dzisiejszym torcie. Tu w zbliżeniu
Jest południe, do Wrocławia docieramy zgodnie z planem. Rekonesans udany – cieszą zarówno dzisiejszy połów, jak i fakt, że już wiemy, że do zobaczenia jest tu znacznie więcej. Już mamy ustalony termin i miejsce kolejnej wycieczki do Doliny Baryczy.