Łuszczaki to potoczna nazwa, poprawnie należałoby powiedzieć łuszczakowate (Fringillidae). Łacińską nazwę rodzina ta wzięło od najpowszechniejszego gatunku, czyli zięby (Fringilla). To te wszystkie ptaki, których mocny dziób wskazuje, że żywią się nasionami. Stąd inna potoczna nazwa rodziny – ziarnojady.
Gatunków w Polsce osiadłych lub pojawiających się zimą jest niemal 20. Te cztery, które się u mnie ostatnio pojawiły, wyglądają na skromną reprezentację.
Zaczynając od naliczniejszych dzwońców.
Zawsze pojawiają się w stadzie. Gdy już jeden osobnik przyleci do karmnika wiadomo, że w pobliżu jest ich więcej i jeśli temu pierwszemu nic się nie stanie, to wkrótce zleci się reszta. W szczycie było ich ok 15 sztuk.
Wygląd dzwońca lepiej oddaje nazwa angielska Greenfinch – czyli zielona zięba. I faktycznie: silny ziębowaty dziób i – zwłaszcza u samców w szacie godowej – oliwkowozielone upierzenie z żółtymi lusterkami na lotkach.
U dzwońców występuje wyraźny dymorfizm płciowy, czyli samiczki różnią się wyglądem od samców. Niestety na niekorzyść dla tych pierwszych. U tej samiczki nawet lusterka lotek ledwo się żółcą.
W odróżnieniu od sikorek, które preferują metodę drive-through – czyli podlatują do karmnika tylko na chwilę, wybierają jedno ziarenko i znikają w krzakach by je spokojnie rozłupać i skonsumować, dzwońce żywią się na miejscu. Siedzą w karmniku lub na ziemi po parę minut, najadają się i odlatują, by po paru, parunastu minutach wrócić. Zawsze stadnie.
Zięby są drugim pod względem liczebności ptakiem w Polsce zaraz po skowronku. Mimo to, nigdy nie widziałem ich więcej w jednym miejscu niż 3-4. Ale za to są one wszędzie, spotkać je można w każdym krajobrazie.
Pan zięba jest wyraźniej ubarwiony, ma pierś niemal różową.
Podczas gdy pani zięba ma pierś płową.
W czasie zimowej, zwłaszcza śnieżnej, aury samiec gila najbardziej rzuca się w oczy. Jest największym ziarnojadem przy karmniku i najjaskrawiej ubarwionym. I tu również angielska nazwa bullfinch wydaje się lepiej oddawać jego wygląd: ma silną, obłą głowę niczym byk. A i kolorystycznie z czerwoną płachtą na byka może się kojarzyć.
Co dziwne, samiczki w tym roku nie spotkałem. Tak jak u zięb, panie gilowe są płowo-szare tak, gdzie panowie czerwoni.
Bardzo rzadko zdarza mi się widzieć gile poza sezonem zimowym. Wiosną je można jeszcze czasem usłyszeć, bo mają charakterystyczny głos kojarzący mi się z dźwiękiem zepsutej piszczałki.
Nieliczny to ptak – liczebność w Polsce ocenia się na około 70-100 tysięcy osobników. Zięb jest u nas około 8 milionów par. Przy karmniku zwykle jeden, dwa samce.
Na koniec zostawiłem czeczotkę. Nieczęsty to gość z pogranicza tajgi i tundry. Poza przelotami jest to skrajnie nieliczny ptak lęgowy w Polsce: w Tatrach, Karkonoszach czy Górach Izerskich liczy się je zaledwie w dziesiątkach par.
A śliczny to ptaszek
Przy karmniku widywałem tylko jedną, chyba ciągle tę samą, czeczotkę.
Z innych co bardziej oczywistych ziarnojadów brakuje na zdjęciach jerów, czyży, szczygłów, grubodziobów i krzyżodziobów – widywałem je u nas przy innych okazjach ale w ostatnich zimowych tygodniach nie pojawiły się u mnie.