Przy karmniku – inne drobne ptactwo

Poza sikorami i ziarnojadami przy karmniku regularnie stołuje się kilka innych gatunków ptaków drobnych, zbliżonych wielkością do wróbli.

Naliczniejsze, najodważniejsze i przez to najbardziej rzucające się w oczy są trznadle. Stanowią one osobną rodzinę trznadlowatych (Emberizidae), do której w Polsce należy zaledwie parę innych gatunków, np. bliźniaczy trznadlowi potrzeszcz, potrzos, ortolan i rzadka śnieguła. W Przecznicy spotykałem tylko trznadle i potrzosy. A zimą przy karmniku tylko trznadle.

Z ok. 4 milionami par lęgowych jest to jeden z najliczniejszych ptaków Polski, zwłaszcza na terenach otwartych, jak u nas. Przy karmniku zawsze w większym stadzie – anwet do 20 osobników.

Samce w szacie godowej są bardzo ładne, na głowie, piersi i brzuchu intensywnie żółte. Stąd drugi człon łacińskiej nazwy Emberiza citrinella.

Jak to zwykle u ptaków bywa, to samica wybiera partnera, więc sama nie musi wyglądać.. 

Mazurki też spędzają zimą stadnie, przy karmniku jest ich zwykle 10-15 sztuk jednocześnie. Wraz z podobnym wróblem domowym stanowią rodzinę wróbli (Passeridae). Dla wielu osób te dwa gatunki są nierozróżnialne. Może dlatego, że nie widziały one ich obydwu naraz. Kiedyś faktycznie było to trudniejsze, bo mazurek (inaczej zwany wróblem polnym, a z łaciny Passer montanus, czyli wróblem górskim) był ptakiem terenów otwartych, podczas gdy wróbel domowy trzymał się zawsze blisko człowieka. Od wielu już jednak lat mazurek wkracza na tereny wróbli, stopniowo wypierając je z miast. A i na wsi, wraz z wymieraniem tradycyjnych gospodarstw, nie ma już tyle pokarmu, co kiedyś, więc taki wróbelek nie bardzo gdzie ma się przenieść. W konsekwencji od kilku lat odnotowuje się spadek jego – ciągle dość dużej – populacji w Polsce. 

Z profilu dobrze widać plamkę na policzku – najbardziej charakterystyczny element upierzenia mazurka, po którym nie sposób pomylić go z wróblem.

Na piersi i brzuchu brak charakterystycznego dla wróbla krawata.

Brak dymorfizmu płciowego – samice i samce są gołym okiem nierozróżnialne .

Takie cudaczne zdjęcie udało mi się mazurkowi przypadkiem zrobić

Na koniec tego odcinka rudzik. Upierzeniem nieco zbliżony do pleszek, kiedyś zaliczany do rodziny drozdów (do dziś na niektórych portalach jest tak kwalifikowany), a obecnie członek rodziny muchołówkowatych (Muscicapidae). Charakterystycznie ubarwiony, raczej trudny do pomylenia z innymi gatunkami. 

Przy karmniku widziałem zawsze tylko jednego rudzika. A w zasadzie aż jednego, bo wędrowny jest to ptak i w ogóle go tu zimą nie powinno być. Na polskich nizinach od paru lat coraz częściej zdarza się rudzikom decydować o pozostaniu na zimę, ale w Przecznicy widzę go o tej porze roku po raz pierwszy.

I przy okazji rudzika zadaję sobie pytanie o dokarmianie ptaków zimą. W przypadku gatunków osiadłych nie ma ono żadnego znaczenia – przeżyją i bez naszej pomocy, choć być może w przypadku srogiej i długiej zimy nieco mniej ich przetrwa, co na lokalną populację nie będzie miało większego wpływu. Dla ptaków migrujących jednak dostępność pokarmu podawanego przez człowieka może być czynnikiem decydującym  o wyborze pomiędzy migracją a pozostaniem w obszarze lęgowym na zimę. Dokarmiać więc czy nie dokarmiać? 

Dokarmiać, jeśli sprawia nam to przyjemność. Ale przestrzegać trzeba kilku zasad:

Nie rozpoczynamy dokarmiania zimowego zbyt wcześnie. Poczekajmy na pierwszą pokrywę śnieżną, która ogranicza dostęp do naturalnego pokarmu, lub na mróz, który znacznie zwiększa zapotrzebowanie energetyczne.

Gdy już rozpoczęliśmy dokarmianie, róbmy to regularnie – o tej samej porze dnia, podobne porcje. 

Dawajmy tylko dobrej jakości pokarm – najlepiej kupić słonecznik (łuskany lub nie) czy mieszanki ziaren. Kule tłuszczowe lub słoninę podajemy tylko przy mrozach, by nie zjełczały w cieple.

Dobrze jest stosować karmniki, w których ptaki nie będą miały możliwości zabrudzenia karmy kałem, bo sprzyja to roznoszeniu chorób. A jeśli używamy tradycyjnych karmników, to uprzątnijmy je czasem – uprzątnijmy resztki pokarmowe, przepłuczmy wrzątkiem.