Dziś krótka wizyta we wsi Miszkowice i nad Jeziorem Bukowskim koło Lubawki.
Oba miejsca blisko siebie położone, niedaleko Jeleniej Góry, ale trzeba przedrzeć się przez góry w pobliżu Przełęczy Kowarskiej, więc droga zajęła nam sporo czasu. Ale warto było.
Miszkowice to bardzo stara wieś, parafia katolicka funkcjonowała tuż już w XIII wieku i funkcjonuje do dziś. Po sąsiedzku powstała też parafia ewangelicka, którą druga połowa XXw. śmiertelnie doświadczyła.
Widoki parafii katolickiej przez ruiny ewangelickiej
A jeszcze na początku XX wieku tak obie świątynie wyglądały – niczym dwa jednorogie ślimaki spoglądające ku sobie.
Trzecim najważniejszym, po obu kościołach, budynkiem we wsi była Karczma Książęca. Duża budowla o złożonej bryle istnieje do dziś, ale nie najlepiej się ma.
Na wschodnim końcu długiej wsi Miszkowice znajduje się Zbiornik Bukówka. Powstał on już na początku XXw. mniej więcej w tym samym czasie, gdy powstawały inne zapory na Bobrze i Kwisie. Z tą różnicą, że „za Niemca” był to suchy zbiornik przeciwpowodziowy. Jego napełnienie nastąpiło dopiero w w czasach PRL-u, gdy szukano rozwiązania problemu dostarczania wody do Wałbrzycha.
Jest to dość wysoko położony zbiornik – tylko kilkanaście metrów poniżej naszego przecznicki domu, a jego średnia głębokość to 8,5m. Jest to zatem zbiornik zimny, co z punktu widzenia zimującego ptactwa zaletą nie jest, więc bogactwa ptasiego o tej porze roku tam się nie spodziewałem.
Oprócz samej tamy powstałej na początku XX wieku wodę w zalewie utrzymuje też wał wybudowany o strony Miszkowic w latach 60-tych lub 70-tych, którego koroną można się przejść.
Na wodzie widziałem tylko kilkanaście krzyżówek, parę łabędzi, jedną nurogęś (jednego nurogęsia mówiąc po ptasiarsku) i pięć…. cyraneczek!. Choć to wędrowny gatunek najmniejszej naszej kaczki, u nas też już zimuje. W skali kraju ocenia się jego lęgową populację na zaledwie 1300-1700 par. A mimo to jest to w Polsceptak łowny.
Z braku własnego dobrego zdjęcia posiłkuję się Wikipedią.
Były jeszcze dwa żurawie, kosy, stadko trznadli i jeden srokosz – czyli niewysoki plon. Dla nadrobienia statystyk w drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze na Strawach Podgórzyńskich. W kaczej zupie dominują tym razem głowienki i czernice a dopiero na trzecim miejscu krzyżówki. Całe stadko jest pogrążone w popołudniowej drzemce i łatwo daje się podejść.
Łącznie zanotowałem 35 gatunków tego dnia (w tym jeden nowy) , a 65 w całym tygodniu (w tym 5 nowych). Tydzień liczę od soboty do piątku, bo w sobotę rok się rozpoczął.