Kaczę

Dość niezwykły jest ten sezon lęgowy wśród dzikiego ptactwa wokół naszego domu, ogrodu i stawu.

Szpaki odbyły dwa liczne lęgi i już parę tygodni temu zniknęły. Liczniej widać je jeszcze w dolnej części wsi, część z nich już pewnie odpoczywa w cieplejszych krajach południowej i zachodniej Europy.

Dwa udane lęgi wyprowadziły także kopciuszki. Maluchy z drugiego miotu parę dni temu opuściły gniazdo.

Lęgi – ale już jednokrotne – udały się także gąsiorkom. Młode też już opuściły gniazdo, ale rodzice nadal intensywnie kursują z pokarmem.

Największy sukces odniosły jednak krzyżówki. W gnineździe na stawie dwie różne chyba pary wyprodziły dwa lęgi. O pierwszym już kiedyś pisałem – z dziewięciu złożonych jaj wylęgło się sześć kaczątek. I już ten jeden udany lęg znakomicie wykraczał poza średnią z ostatnich lat, gdyż z jakichś powodów zwykle gniazdo z jajkami w trakcie wysiadywania było porzucane. 

Po pierwszym lęgu na stawie pojawiła się inna para kaczek.W parę dni samica zniosła jajka i dość szybko przystąpiła do wysiadywania. Był to znak, że jaj w gnieździe nie jest dużo, ale też ani razu nie zdarzyło mi się zobaczyć gniazda bez obecności kaczki, więc do końca nie wiedziałem ile jaj jest w gnieździe. Aż tu dziś rano na gnieździe nie było kaczki i ujrzeliśmy taki widok:  

A wiec mamy już jedno kaczątko z tego lęgu a dwa pozostałe jajka również wydają się powoli pękać. Jeśłi nie dziś jeszcze, to jutro nad ranem będziemy pewnie mieli trzy kaczątka.

A teraz coś z zupełnie innej beczki – na małym ogrodowym stawiku zakwitły pierwsze lilie.