Doliną Bobru

Spacer fotograficzno-ornitologiczny na dwanaście łap. Czyli my i psy. Ja z lornetką i przewodnikiem Collinsa „Ptaki” za paskiem, małżonka z aparatem i dodatkowym teleobiektywem – wszystko to się przydało. 

Samochód zostawiliśmy w Siedlęcinie, pieszo poszliśmy w dół rzeki do hydroelektrowni we Wrzeszczynie, a wróciliśmy drugą stroną rzeki. Przeszliśmy pewnie niecałe osiem kilometrów, ale ze względu na przystanki na podglądanie przyrody spacer zajął nam niemal trzy godziny. Nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł – minęliśmy sporo biegaczy, cyklistów, spacerowiczów i wędkarzy, ale tłumów nie było.

Krótka fotorelacja poniżej. Więcej zdjęć w Galerii

Zacznijmy od najważniejszego: licząc łącznie z kilkoma gatunkami ptaków zaobserwowanymi jeszcze pod domem, potem po drodze z samochodu i nad Bobrem, zaobserwowałem dziś 31 gatunków – pełna lista na końcu.

Jeszcze w samym Siedlęcinie spotykamy pana nurogęsia (Mergus merganser). Potem widzieliśmy jeszcze kilka nurogęsi, w tym dwie dobrane już pary.

Uwaga językowa: TA nurogęś (jak gęś), a nie TEN nurogęś (jak nur). Wśród ptasiarzy słyszy się obie wersje.

I nie jest to ani nur, ani gęś – nurogęś należy to traczy.

Ptactwo wodne i żyjące blisko wody rozczarowało. Najliczniejsze – co akurat nie dziwi – były krzyżówki: naliczyłem ich ponad czterdzieści, w większości samców. Było też siedem nurogęsi i jedna przelatująca czapla siwa. Żadnych innych kaczkowatych, chruścielowatych, czaplowatych czy zimorodków.

Widoki z Doliny Bobru

Niewiele roślin już kwitnie: podbiał, zawilce (po prawej), żółć złota (po lewej), lepieżnik.

Latolistek cytrynek na lepieżniku białym

Mimo sprzyjających warunków niektóre z ptaków były trudne do oznaczenia (czyli zidentyfikowania nazwy gatunkowej), nawet patrząc na nie przez lornetkę z dziesięciu metrów i natychmiast przewracając kartki przewodnika. Na przykład w przypadku poniższego ptaka nie widziałem dobrze jego – jak się później okazało – ziarnolubnego dziobu, a rdzawo-pomarańczowe boki z niczym mi się nie kojarzyły. Dopiero w domu, oglądając go na powiększonym zdjęciu, mogłem rozpoznać wszystkie szczegóły i oznaczyć na 100% jako samiczkę makolągwy (Linaria cannabina). Małżonka świadkiem, że taka była moja pierwsza intuicja, z której się po chwili jednak wycofałem.

Przez chwilę obserwowaliśmy śpiewaka (Turdus philomelos) siedzącego z wiązką materiału budowlanego w dziobie. Gdzieś w pobliżu musiało być jego gniazdo. On nas też obserwował i widział, że i my go widzimy. I tak patrzyliśmy na siebie, czekając, kto wykona ruch pierwszy. Bo trzeba wiedzieć, że ptaki są inteligentne i łatwo położenia gniazda nie zdradzają. Śpiewak czekał więc aż odejdziemy i dopiero wtedy podfrunął do gniazda. 

Piszę „on”, bo to TEN drozd śpiewak, ale ich płci nie odróżniam – może to była pani śpiewaczka?

Widok na hydroelektrownię we Wrzeszczynie

Z wysokości zapory zauważyłem właśnie dwie pliszki górskie (Motacilla cinerea).

Fotograf i teleobiektyw robili co mogli, ale ostro nie wyszło. Ale jako zdjęcie dokumentujące obserwację – bez zarzutu.  Widać, że to samiczka pliszki górskiej.

Z oznaczeniem tego ptaka się nie popisałem. Sylwetka i ubarwienie jak u sroki, ale z daleka wydawał mi się znacznie mniejszy. Tak w połowie między sroką a srokoszem. I do żadnego ptaka mi to nie pasowało. Po chwili ptaszek się ruszył, podfrunął i usiadł bliżej, nie pozostawiając wątpliwości, że to była sroka (Pica pica).

Wszystkie dzisiejsze gatunki wraz z liczebnością – widziane nad Bobrem, koło domu i podczas jazdy samochodem z i na wycieczkę: bogatka 5, czapka siwa 1, czarnogłówka 1,  śpiewak 1,  dzięcioł duży 3, grzywacz 3, jer 1, kos 5, kruk 1, krzyżówka >40,  krzyżodziób 1,  makolągwa 1, mazurek 3,  modraszka 5, myszołów 2, nurogęś 7, pliszka żółta 2, pliszka siwa 2, pustułka 2, raniuszek 2, rudzik 2, sierpówka 1, sosnówka 1, sójka 4, sroka 2, szpak 3, trznadel 2, turkawka 1, wrona siwa 4, wróbel 9, zięba 14. Razem 31 gatunków, 129 osobników.

Dwa gatunki z powyższej listy zasługują na większą uwagę: krzyżodziób świerkowy zaobserwowany na klonie pod domem i turkawka. O tym pierwszym będzie osobny wpis. Ten drugi o tyle zaskakujący, że czas na przyloty turkawek dopiero nadchodzi z końcem kwietnia. Zdjęcia nie mam, więc obserwację tę można podważyć, choć będę się upierał… Z turkawką czy bez – niezły dzień.

Więcej zdjęć w Galerii.