Trzeci, ostatni etap ostatniej tegorocznej wyprawy nad Zatokę Gdańską: dwa dni na Półwyspie Helskim. Uprzedzając wydarzenia: pogoda już się nieco pogorszyła, choć nadal była znośna, ptaków bardziej szukałem, niż je faktycznie obserwowałem. Ale możliwość przebywania od świtu do zmierzchu w tak pięknych okolicznościach przyrody i bycie wystawionym na żywioły u progu zimy też miało swój urok. Stąd w tej relacji nieco mniej zdjęć ptasich, a więcej spontanicznie uchwyconych kadrów.
Prawie cały pierwszy dzień poświęcam na niespieszne przejechanie całego półwyspu. A to tylko niecałe 40km. Począwszy od Władysławowa zatrzymuję się w każdej miejscowości: w Chałupach, Kuźnicy, Jastarni, Juracie, Helu. W niektórych więcej niż raz, bo wszędzie staram się i port rybacki od strony Zatoki obejść i po bałtyckiej plaży pospacerować.
Władysławowo – kot czekający na pociąg.
A na co czekały te mewy? Nie powiedziały
W Chałupach nieoczekiwanie widzę dwie dzikie gęsi pasące się na miejskim trawniku. Naiwnie liczę, że może w końcu spotkam zbożowe.
Odróżnienie powszechniejszej u nas gęsi tundrowej od dużo rzadszej zbożowej jest bardzo trudne – jeszczedo niedawna obydwie były uznawane przez naukę za podgatunki w obrębie jednego gatunku. Jest nieco łatwiej, gdy na żywo lub na zdjęciu jednocześnie widzi się obydwie gęsi – wtedy te niewielkie różnice w smukłości szyi czy kolorowaniu dzioba można dostrzec. Przy obserwacji pojedynczych sztuk czy jednorodnych stad szanse są marne. Obfotografowałem więc te dwie, jak się tylko dało, by wieczorem mieć materiał do porównania z atlasem. Niestety – to gęsi tundrowe.
A w Kuźnicy wieje.
Jednym z gatunków, na których pierwszą tegoroczną obserwację liczyłem na Helu jest czeczotka tundrowa. Dużo rzadsza od zwyczajnej i brązowej. Dlatego przystaję na każdy czeczotkopodobny dźwięk.
To nie tundrowa. Będę ich jeszcze szukał na Cyplu Helskim.
W Jastarni ponownie widzę pojedynczą berniklę obrożną.
Zacząłem się nawet zastanawiać, czy przypadkiem nie jest to ciągle ta sama bernikla, z którą co chwila krzyżujemy swoje szlaki. Ale nie – porównanie zdjęć pokazuje, że to różne ptaki. Widać to choćby po obroży na szyi – inna niż u tej we Władysławowie, czy w Rewie.
Nadmiar szczęścia w Juracie.
Po kilku spotkaniach pojedynczych bernikli obrożnych nagle widzę sześcioberniklowe stado! Uprzedzam wątpliwości bystrych obserwatorów: na powyższym zdjęciu jest pięć bernikli i jedna krzyżówka; szósta bernikla nie zmieściła się w kadrze.
Na ostatnie promienie słońca tego dnia łapię się już w Helu. Port późnym popołudniem – wracającym z połowu kutrom towarzyszą stada mew a czasem i pojedyncze foki.
Świt na Cyplu.
Nie chciałem tracić czasu na jedzenie śniadania przy stole, więc zabrałem prowiant ze sobą i zjadłem w plenerze: kefir, bułka i ryba wędzona kupiona na straganie w porcie.
Nie sam podziwiałem wschód słońca
Najciekawsze miejsce do obserwacji ptaków na cyplu to kilkusetmetrowy pomost poprowdzony nad wydmami.
Nieliczni spacerowicze
Dziś w powietrzu i na ziemi rządził krogulec.
Obecność krogulca oznaczała, że cała ptasia drobnica, na którą i ja polowałem, musiała się pochować.
Niski przelot lodówek
Kolejne migrujące jemiołuszki.
Tyle ich do Polski leci, ale żadna w Góry Izerskie nie dotrze. Zatrzymują się tam, gdzie zimy łagodniejsze. Najbliższe mi obserwacje pochodzą z okolic Jawora, Świdnicy, Wrocławia.
Pojawiło się małe stado czeczotek.
Obejrzałem każdą czeczotkę. W przypadku dwóch z nich wydawało mi się, że są to czeczotki tundrowe. Niestety, późniejsza analiza zdjęć nie potwierdziła tego.
W środku dnia wracam do miasta na kawę. Nazwa tego lokalu brzmi swojsko aż za bardzo.
Wracam na cypel lasem – też ładnie
Dzień krótki – kawę od zmierzchu dzielą tylko pojedyncze godziny. Popołudniowe światło dopisało.
Trochę się naganiałem za tą młodziutką ziębą zanim się przekonałem, że to zięba.
Kwiczoł w krzaku dzikiej róży
Na miejskiej plaży
Nie pierwszy raz widzę kaczkę domową w stadzie krzyżówek. Ciekawe, jak się z nimi zabrała? I czym myśli, że jest krzyżówką?
W porcie światło kończy się już definitywnie. Ostanie kutry wpływają do portu, odprawę celną robią mewy, szacując wielkość i wartość połowu.
I tak się kończy ostatnia ptasia wycieczka 2023 roku. I ostatni wpis tego typu. Pewnie jeszcze podsumuję ten ptasi rok – ale to już w styczniu.
Z Mierzei Wiślanej przenoszę bazę do Rewy nad Zatoką Pucką. Z atrakcji ptasich w bliskiej okolicy mam Cypel Rewski i Rezerwat Beka a nieco tylko dalej Władysławowo: plaże zachodnią i wschodnią, port i Rezerwat Słone Łąki. Chciałbym zajrzeć do każdego z tych miejsc, mogę tu być dwa, trzy dni – a ile czasu faktycznie na to poświęcę zależy tylko od tego, czy i jak ptaki dopiszą.
Do Rewy dojeżdżam późnym popołudniem, właśnie ciemno się robi. Czas na spacer, ale już nie ptasi: molo, plaża, cypel, plaża, molo – przypominam sobie znane mi już z poprzednich podróży miejsca.
Krzyż-pomnik ku czci tych, którzy wyruszyli w morze i nie wrócili.
Wstaję wcześnie, by o wschodzie być na Cyplu Rewskim a chwilę później już w Rezerwacie Beka. Choć spodziewałem się, że jakieś ptactwo będzie – w końcu dlatego tu przyjechałem – to jestem zaskoczony mnogością i różnorodnością. A przy tym ludzi brak – przez większość czasu jestem jedynym homo sapiens na Cyplu.
Oprócz oczywistych łysek, gągołów, czernic i krzyżówek
jest też i ogorzałka
A po południu w tym samym miejscu była i bernikla obrożna! Tej się akurat nie spodziewałem
To moja druga bernikla obrożna w życiu. Pierwszą zobaczę za parę godzin, jak dziwnie by to nie brzmiało (przypominam: wpisy z tej wyprawy rozjechały się z chronologią). Bernikla obrożna ekstremalnie rzadka w Polsce nie jest – co roku widywana jest w przelotach, ale zwykle są to tylko pojedyncze sztuki tam i ówdzie, więc trafić na nie nie jest łatwo.
I jeszcze kilka biegusów zmiennych oraz jeden kamusznik
Na Cyplu grasowało stado śnieguł.
Przez moment widziałem je już w Mikoszewie, ale tamte stado nie pozwoliło zrobić sobie zdjęć. Do tutejszych można było podejść nieco bliżej
Piękne ptaszki.
Wsiadam w samochód i jadę do Rezerwatu Beka. Jeszcze po drodze widzę duże stado żurawi lądujących za krzakami. Mokradła i brak kaloszy nie pozwoliły podejść bliżej
Podjeżdżam pod wieżę obserwacyjną na Bece.
Lubię to miejsce. Choć jestem tu czwarty raz, a trzy poprzednie wizyty nie były ptasio udane, delikatnie mówiąc. A i tym razem nie mam co liczyć na cuda, bo już nieco po sezonie. Ale nadzieja jest.
Pierwszy raz widzę aż tak zalane łąki. Piękny widok
Nieco ptactwa widać. Daleko, ale mam lunetę.
Są setki świstunów, jeden płaskonos, stado czajek i średniej wielkości siewkowate. Podrywają się – teraz widzę, że to siewki złote. Drugi raz je w tym roku widzę. A potem nadleciały też siewnice. Dla nich to ciągle szczyt przelotów – są w drodze na zachód i południe Europy.
Przez jeden dzień byłem przekonany, że ten drapol to błotniak stepowy.
Na powiększonym obrazie w komputerze wieczorem też widziałem stepowego. Byłaby to rzadka obserwacja, więc wysłałem zdjęcie do oceny fachowcom. Niestety – to tylko błotniak zbożowy.
Tego dnia na Bece zatrzymały się na żer tysiące gęsi. Ze dwie godziny spędziłem na przyglądaniu się im.
Dominują dwa pospolite gatunki: gęgawy i gęsi białoczelne. Widzę również mniej liczne bernikle białolice – a to już ciekawsze. Lunetą przeczesuję stada przyglądając się każdej gęsi – szukam wśród nich rzadkich gatunków: gęsi małej, zbożowej, krótkodziobej czy bernikli kanadyjskiej.
Aż mi tę gęsi ktoś wypłoszył – później się orientuję, że inny ptasiarz podchodził te same gęsi z drugiej strony i podszedł za blisko.
Trzy gęsi białoczelne na przodzie, za nimi cztery bernikle białolice.
Wracając już do samochodu, zobaczyłem stado koni w galopie
Piękny widok. Przypadkiem trafiłem na dzień, gdy konie – robiące tu od wiosny do jesieni za żywe kosiarki – spędzane są na zimę na wyżej położone niezalane łąki. Coś jednak tym razem poszło nie tak i konie pouciekały. Dwójka zaganiaczy dosiadła się do mnie i nadrabiając drogi, przecięliśmy koniom drogę ucieczki tuż przed ruchliwą szosą.
Konie trafiły na zimowisko, ja pojechałem jeszcze kawałek na północ do nieodległego Władysławowa.
Zaorana plaża zachodnia
Najwięcej oczekiwałem po wizycie w porcie, gdzie często obserwowane są tu często rzadsze gatunki. Jeden taki rzadki gatunek wpada mi niemal pod nogi
Bernikla obrożna! Moja pierwsza w życiu. Pasła się na nabrzeżu portowym niemal jak kura na podwórku. I mało płochliwa była.
Na dużo dzikszej plaży wschodniej
Z daleka zastanowił mnie ten widok
Nie kormoran na najwyższym słupku, tylko ta ciemna masa czegoś leżąca na niskich słupkach falochronu. Sprawa się wyjaśniła, gdy podszedłem bliżej