Miesiąc: czerwiec 2020

Nad stawem

Rzadki gość nad stawem. Z braku ryb czapla siwa poluje pewnie na zaskrońce i żaby.

Dystans ucieczki czapli jest dość duży. Niewielki ruch w odległości 100-200m już ją płoszy. Więcej zdjęć czapli w Galerii.

Dorosłych żabowatych w stawie niewiele. Ropuch i żab brunatnych wcale, ale jest kilka żab zielonych – pewnie to żaby jeziorokowe, ale ze względu na trudność w oznaczaniu, nie jestem pewien. Mogą to być również śmieszki (raczej nie) i żaby wodne (krzyżówka śmieszki i żaby jeziorkowej). 

Samce robią sporo hałasu w ciągu dnia i wieczorami.

Podczas gdy potomstwo ropuch i żab brunatnych już opuściło staw, kijanki żab zielonych ciągle są bardzo liczne. 

Kijanki te staowią pewnie główny skłądnik menu zaskrońców. Ich też obrodziło w tym roku – wokół stawu w ciepły dzień można zaobserwować kilka osobników naraz.

Ta poniższa wylinka zaskrońca mierzyła jakieś 80-90cm. To już całkiem spory osobnik; zwykle spotykam takie na 50-70cm długie.

Dary lasu i ogrodu

Truskawki, poziomki i kwiaty czarnego bzu

Z poziomek koktail a truskawki do zjedzenia bezpośrednio. Z kwiatów z czarnego bzu mnóstwo pożytków: smażone w cieście naleśnikowym podane do południowej kawy, lemoniada, drink musujący lekko alkoholowy i białe wytrawne wino – na to ostantnie trzeba jednak z rok, dwa poczekać. Nastaw jeszcze bulga, a potem będzie długo dojrzewać. Póki co pijemy zeszłoroczne wino z owoców czarnego bzu.   

Czerwone porzeczki i jagody kamczackie już dochodzą. A za nimi wkrótce dojrzeją porzeczki białe, czarne i agrest. I borówki amerykańskie.

Pierwsze od wielu lat zauważone u nas jeże.  

Pewnie żyją wokół nas, ale ich nocny tryb życia i duże obszary, na których mogą swobodnie żerować, nie sprzyjają spotkaniom. Nawet łapówka w postaci domku dla jeży postawionego koło domu nie przekonała ich do ujawnienia się. Dopiero w poziomkach je spotkałem. Choć nie jestem pewien, czy jeże jedzą owoce – już prędzej obfitość ślimaków w krzaczkach poziomek je tu przywabiła.

Dzika rzeka

Ta nasza leniwa zwykle rzeczka Mrożynka po ostatnich opadach stała się znowu – choć na krótką – prawidziwą rwącą górską rzeką. Jej szum słychać już z łąk co najmniej 200m od koryta, a i widok piękny, gdy się już nad wodą stanie.  

Idąc na poranny spacer z psami, zwykle w tym miejscu przechodzimy na drugą stronę Mrożynki. Dla Tokaja marki wyżeł węgierski to pestaka, ale nasz niskopodłogowy beagle tym razem nawet nie próbował. 

Po śladach patrząc, fala kulminacyjna już dawno przeszła i była ok. 30-40cm wyższa, niż to co rano widzieliśmy,

Poniżej na zdjęciu wysepka, którą obejmują dwa jeszcze bardziej leniwe ramiona Mrożynki. Dziś rano z wysepki wystawały tylko wyższe rośliny i nawet trzecia odnoga rzeczki – zwykle niemal bezprzepływowa ślepa zatoczka – była rwącym strumieniem. 

Jadalne muchomory

Powolutku przybywa gatunków grzybów, które spotykamy na naszych ścieżkach przemierzanych każdego ranka z psami. Po pierwszych na liście borowikach ceglastoporych pojawiły się też kozaki czerwone i maślaki żółte. 

Te ostatnie to jedne z kilku gatunków maślaków żyjących w ścisłej symbiozie z modrzewiami, co znakomicie ułatwia szukanie.  Przy okazji kuchennej ich obróki po raz kolejny czytam, że to trudny grzyb ze względu na trudność czyszczenia i konieczność usunięcia skórki z kapelusza. No bzzzzzdura……

Przyznam, że nasza lista grzybów zbieralnych jest dość krótka. Ograniczamy się do tego, co znamy dobrze i poprzez własne doświadczenie zweryfikowane. Z boletusów, czyli borowikowatych, zbieramy wszystko oprócz paskudnie gorzkich goryczakó, których u nas sporo. Za to prawdziwie trującego borowika szatańskiego nigdy u nas nie spotkałem, choć wiem, że rozpoznałbym go z łatwością. Oprócz borowikowatych zbieramy kurki, kanie, pieczarki, w ogrodzie trafi się i smardz przywleczony z kompostem. Wiem jednak, że grzybów jadalnych jest znacznie więcej. Pacholęciem będąc, zbierałem na przykład gołąbki zwane w innych stronach surojadkami. Na półsurowo się je jadło ledwo przypieczone na gorących fajerkach w babcinej kuchni węglowej. I smardz się trafił, choć zebrany już w towarzystwie kogoś bardziej oświeconego. Ale dorosłym już będąc, własnymi zbiorami zacząłem dzielić się z żoną i dziećmi, gatunki te wyleciały z mojej listy grzybów zbieralnych. A szkoda, bo to  i jadalne i smaczne grzyby są. 

Stosunkowo niewielką grupę tworzą grzyby, o których z pewnością możemy powiedzięć, że są trujące, czyli mogące wywołać poważne sensacje żołądkowe czy wręcz śmiertelne zejście. Naliczniejsze z nich to oczywiście muchomory: sromotnikowy, zielonawy, czerwony czy plamisty. 

Jak widać, grzyby zbieralne i trujące to tylko niewielka cząstka grzybiego świata. Całą pozostałą jego część wrzucam – symblicznie, nie dosłownie – do worka pt. „niejadalne”. Ale od czasu do czasu lubię poszperać w atlasach, by się przekonać, do której kategorii należy zaobserwowany grzyb. 

 

Ostatnio wróciłem ze spaceru z fotką grzyba o pokroju muchomora, ale o nieznym mi wcześniej  jasnopomarańczomym kolorze. Trzeba było sprawdzić, co mądre książki piszą. A piszą, że to muchomor żółtawy. Rzadki, znany z nielicznych tylko stanowisk w Polsce. A co najważniejsze i najbardziej zaskakujące – jadalny! 

Ale można go pomylić z innymi muchomorami, więc na zawsze już pozostanie on u mnie na liście grzybów niezbieralnych.