My zawracamy, ale warto w tym miejscu zaznaczyć, że od Chatki do Stogu Izerskiego jest niemal taka sam odległość, jak do Polany Jakuszyckiej (ok. 9km). Powrót z Jakuszyc tą samą drogą byłby już wyczynem dla nas ekstremalnym, ale jeśli zaplanować trasę tak, by wystartować ze Stogu, a zakończyć w Jakuszycach, to byłaby to niezła, prawie dwudziestokilometrowa, trasa.
Wracamy dokładnie tą samą drogą aż do Łącznika. Ten miły poprzednio zjazd z Polany do Łąki trzeba teraz odpracować, wdrapują się pod górę. Ale nie jest to wielkim wysiłkiem, każdy tę trasę pokona w swoim tempie.
Mijamy coraz więcej ludzi. Naliczyłem ich na Szlaku około czterdziestu. W tym trzech rowerzystów, trzy osoby na rakietach śnieżnych, 5 osób na nartach skiturowych, trójkę biegaczy i dziesięcioro narciarzy biegowych (dużo powiedziane – biegowych, raczej spacerowych). Reszta to turyści piesi, głównie idący szlakiem niebieskim od strony Świeradowa.
Na Łączniku nie skręcamy w prawo na Stóg, ale okrążamy szczyt, podążając Szlakiem Cietrzewia, wiodącym na tym odcinku pieszym szlakiem zielonym do Czerniawy. Miły zjazd – na tysiącu metrach trasy spadamy 100m w pionie. Jazda kończy się nagle przy hałdzie śniegu usypanej na niemal niewidocznym szlabanie leśnym grodzącym drogę. Stąd ostatnie już i dość trudne podejście do gondoli: na odcinku tysiąca metrów wspinamy się 100m. A przy tym jest tu już mnóstwo ludzi.
Po pokonaniu prawie 18 kilometrów, 364 metrów przewyższeń (i tyleż obniżeń), po dwóch i pół godzinie czystej jazdy, jesteśmy w miejscu, z którego wystartowaliśmy. Gdyby w obie strony trzymać się ściśle Szlaku Cietrzewia, trasa była dłuższa o ok. 700 metrów, czyli liczyłyby niecałe 18.5 kilometra.