Pogodnie zapowiadający się dzień wykorzystujemy na kilkugodzinną wycieczkę do Worka Turoszowskiego. Odwiedzamy Opolno Zdrój, Bogatynię, zbiornik zalewowy nad Bogatynią, Spytków i Zalew Witka.
Opolno zyskało status uzdrowiska w latach 30. XX wieku, kiedy odkryto tu wody siarkowe. Szybko zyskało dużą popularność jako „Saskie Cieplice”, co znalazło swoje odbicie w układzie urbanistycznym i architekturze miejscowości. Jednak wody zdrojowe z czasem się wyczerpały a ostatnimi czasy do Opolna zbliża się kopalnia pożerająca stopniowo miasteczko. Pojechaliśmy zobaczyć to co jeszcze zostało, a co wkrótce może zniknąć.
Zatrzymujemy się pod ponadstuletnim kościółkiem.
Cień wyraźniejszy niż sam obiekt
Funkcja uzdrowiskowa pociągnęła za sobą rozwój towarzyszących terenów wypoczynkowych. Tak powstały aleje spacerowe i staw miejski.
Ta alejka prowadzi w stronę zbliżającej się kopalni. Wkrótce odkrywka ma pochłonąć tę część miejscowości wraz z kilkoma domami.
Zachowało się parę domów przysłupowych
i budynków o charakterze miejskim
Opolno będzie mi się kojarzyło z sierpówkami – z każdego zakątka dochodziło ich gruchanie.
Szpak zajął już dziuplę i buduje w niej gniazdo
Jedziemy do pobliskiej Bogatyni i zatrzymujemy przy pierwszych domach przysłupowych – to dla nich tu przyjechaliśmy. Wrażenie robi nowa promenada nadrzeczna, przy której stoi kilka odremontowanych domów przysłupowych.
Duży dom przysłupowy wyremontowany ze środków publicznych. Po powodzi w 2010 roku budynek został podpalony, co pochłonęło jego górną część. Odrestaurowany z licznymi zmianami w ostatnich latach. Najbardziej rażą lukarny w miejscu, gdzie ich wcześniej nie było. Pewnie zyskano przez to dodatkowe piętro, ale uroku to nie dodało.
Zwracają uwagę kamienne portale w wielu budynkach
Artystka przy pracy
Mimo kilku ładnych budynków, nadrzecznej promenady i mostków nad Miedzianką całość nie robi dobrego wrażenia. Lepiej skupić się na licznych detalach architektonicznych, które cieszą oko.
Planowaliśmy dłuższy pobyt, ale po godzinie rozumiemy, że czas jechać dalej.
Tuż za Bogatynią w kierunku na Zgorzelec jest zalew, którego wody chłodzą pobliską elektrownię. Jedziemy tam w nadziei na dobre ptasie łowy.
Trwają tu jednak zawody wędkarskie – brzeg obstawiony, płochliwe z natury ptactwo pewnie odleciało na spokojniejsze akweny.
Kolorowy przerywnik
Stąd już blisko nad Zalew Witka (Niedów). Pierwszy przystanek robimy w magicznej – wg lokalnej opinii – miejscowości Spytków. Jest tam wygodny pomost wchodzący w zalew z darmową lunetą do obserwacji życia w powietrzu i na wodzie. Stąd widzimy bielika i duże nadlatujące stado łabędzi
Ciekawa mozaika pól nad zalewem
Ptactwa na wodzie jest mnóstwo, ale ani przez lornetkę, ani telezoomem nie sposób oznaczyć wszystkie gatunki. To jest ten moment, kiedy sobie myślę, że dobrze by było mieć własną lunetę z funkcją digiskopingu (digiscoping = robienie zdjęć poprzez przystawienie aparatu lub komórki do okularu lunety). Ale i tak udaje mi się już w domu na podstawie zdjęć oznaczyć bardzo dużą liczbę gatunków: kormorany, perkozy dwuczube, krzyżówki, krakwy, cyranki (pierwsze w tym roku!), cyraneczki, bielaczki, łyski itd.
Zatrzymujemy się na zalewm raz jeszcze w bardzo obiecującym ptasio miejscu. Niestety, tam gdzie my podchodzimy z buta po cichutku, któś podjechał samochodem i wypłoszył całe ptactwo. Może innym razem….