Odmrażanie branży turystycznej zbiegło się z największymi tej zimy mrozami. Sądząc po frekwencji w Jakuszycach, mało komu to odmrażanie przy minus dziesięciu stopniach przeszkadzało. I nam nie przeszkadzało, tuż po dziewiątej w niedzielny poranek byliśmy już na Polanie Jakuszyckiej. Zajętych było już pewnie z 80-90% miejsc parkingowych – na jeden z parkingów wjechaliśmy jako przedostatni.
Wspinamy się Górnym Duktem do Rozdroża pod Cichą Równią. Był to jedyny podbieg w pierwszej części trasy. Pod Równią opuszczamy dobrze wyciśnięte i zatłoczone szlaki i zapomnianą częścią Szlaku Cietrzewia suniemy w kierunku Chatki Górzystów.
Szlak Cietrzewia w jakuszyckiej części nie jest szczególnie popularny i nie jest on również wyciskany. Na tej mapce szlak zaznaczono brązowymi kropkami – tędy właśnie zasuwamy.
Trawersujemy bliźniacze wzniesienia Złote Jamy i Sine Skałki na wysokości ok. 970m. Trasa na długim odcinku niemal płaska. Nikt dziś jeszcze tędy nie jechał, ale świeżego śniegu nie ma dużo i stare ślady nart są dobrze widoczne, ułatwiając poruszanie się.
Dopiero na tym dziewiczym śniegu widzimy to, o czym prasa w weekend pisała: śnieg ma kolor delikatnie pomarańczowy. Na zdjęciu ledwo widać te ciemniejsze plamy, ale w naturze różnica była znaczna. Ten kolor zawdzięczamy pyłom znad Sahary, które przez Północną Afrykę, Morze Śródziemne i pół Europy przywiało do nas.
Mijamy kamień upamiętniający średniowieczne wyrobiska, w których w wiekach XII-XIV poszukiwano złota. To od nich pochodzi wiele tutejszych jam w nazwach szczytów, miejsc i dróg.
Jagnięcy Potok przechodzimy kamiennym mostem.
Wkrótce zatrzymujemy się na dłużej przy kapliczce Matki Boskiej Izerskiej. Powstała ona w 2014 z inicjatywy leśniczego Pana Tomasza Jukniewicza z miłości do Gór Izerskich i dla uczczenia wysiłku wielu ludzi pracujących nad przywróceniem naszych lasów do życia po klęsce ekologicznej z początku lat osiemdziesiątych.
Wiersz-modlitwa:
`A to również Matka Boska Izerska w ikonopodobnym malunku na naszej bombce choinkowej.
Tuż za kapliczką rozpoczyna się prawie trzykilometrowy zjazd do Chatki Siną Drogą. Jest to część żółtego szlaku wiodącego z Przecznicy przez Rozdroże Izerskie na Izerską Łąkę. Większa jego część jest całkowicie przejezdna, ale na krótkim odcinku trzeba albo zdjąć narty albo iść na krawędziach po garbatym, stromym i oblodzonym szlaku.
Do Chatki podjeżdżamy od tyłu. Jeszcze w lesie czuć było przyjemny zapach palonego drewna i gotowanego jedzenia.
Przy schronisku akurat w tym momencie nikogo nie ma.
Bez kolejki zamawiamy po herbacie i jeden naleśnik na pół – tym razem w wersji wytrawnej z serem i pieczarkami. Na nizinach nie byłby to żaden przysmak, ale w tych okolicznościach przyrody zjadamy ze smakiem.
Od Stacji Orle dochodzą kolejni turyści – i pieszo i na nartach. Będziemy wracali trasą, którą oni przyszli – nieco się martwiliśmy, czy będzie przejezdna, więc ich widok i dobra forma cieszą.
Opuszczając Chatkę, muskamy „naszą” część Szlaku Cietrzewia, czyli tę wiodącą na Stóg Izerski, a należącą do gminy Mirsk. Cieszy nowe oznakowanie trasy ufundowane siłami Ski&Sun.
Gdy szliśmy z Jakuszyc do Chatki i z powrotem jakieś dziesięć dni temu, warunki były znacznie gorsze. Tym razem nawet na otwartej przestrzeni szlak jest dobrze widoczny, nie przedzieramy się przez zaspy, kijki nie wbijają się w śnieg po łokcie.
Przeszkadza jedynie silny zimny wiatr na otwartym terenie Torfowisk Izerskich. Odczuwalna temperatura poniżej -10, palce w rękawiczkach marzną. Mocna herbata z cytryną z termosu pomaga. Na takie temperatury trzeba być dobrze przygotowanym.
Krótki postój przy Izerze. Baśniowe krajobrazy.
Im bliżej Orla, tym więcej spotykamy osób. A przy samej Stacji już tłumy.
Dla większości turystów to najdalszy punkt wyprawy z Polany Jakuszyckiej. I jedyny po drodze, gdzie można się zagrzać, coś wypić i przekąsić, więc zainteresowanie ogromne. I dobrze. Zimowy turysta jest mniej awanturujący się, niż letni, więc choć tłoczno, to nikt sobie w drogę nie wchodzi.
Mimo że po paru godzinach trasy jesteśmy już zmęczeni i nieco zziębnięci, decydujemy się wracać na Polanę przez Samolot – krótsza trasa, ale z z prawie trzykilometrowym podejściem. W nagrodę na koniec zaliczamy półtorakilometrowy zjazd na samą Polanę.
Po pokonaniu osiemnastu kilometrów trasy, ponad trzystu metrach przewyższeń i prawie czterech godzinach (w tym 2h40min czystej jazdy) docieramy na Polanę. A po sześciu godzinach od wyjścia jesteśmy w domu.