Na ręcznym hamulcu

Zamierzaliśmy dziś ponownie przebiec trasę Biegu Piastów na 25km. Poznaliśmy i polubiliśmy już ją. Myśleliśmy nawet, że w sprzyjających warunkach może uda nam się nasze własne rekordy trasy pokonać. Niestety, to trasa nas dziś pokonała. W zmowie z pogodą i ratrakami..

Nocą spadł świeży śnieg i rano ciągle jeszcze padał. Mimo minimalnie ujemnych temperatur padający śnieg był wilgotny. Ratraki tego ranka na naszą trasę nie wyjechały – po raz pierwszy chyba to się zdarzyło. A że szliśmy długą, mało popularną trasą od Polany przez Dział do Harrachova i stamtąd do Orla, mieliśmy również i to szczęście, że sami przecieraliśmy szlak. Świeżo nałożone smary też nie pomogły – przeznaczone na zmrożony śnieg, kleiły mokry śnieg do spodów nart i tam zamarzał. Działało to jak hamulec ręczny. 

Co jakiś czas trzeba było się zatrzymać i oskrobać narty by jechać dalej. Mimo to nartki nawet na stokach, gdzie w innych warunkach trzeba było płużyć dla ograniczenia prędkości, nartki stały. I już na pierwszych dwóch punktach pomiarowych miałem czas dwukrotnie dłuższy niż poprzednim razem. 

Na Orlu skróciliśmy więc trasę i przez Samolot wróciliśmy na Polanę. 

Wysiłek jak na 50km, czas jak na 25, a dystans… 17km tylko.

No ale nie dla rekordów na nartkach biegamy. Bo nartki to wysiłek, kolego, bo nartki to świeże górskie powietrze, kolego! To są te trzy elementy! Że tak sobie pozwolę „pojechać” Młynarskim.