Kajakiem po Postomii

Drugi dzień w Rzeczpospolitej Ptasiej spędzamy rozmaicie. Łamiąc chronologię wydarzeń, w tym odcinku opiszę i zilustruję środkową część dnia spędzoną w kajaku. Reszta tego dnia poczeka na kolejny wpis.

W południe, gdy już ciepło ale nie gorąco decydujemy się spróbować naszych sił na wiosłach. Sprawa nie jest oczywista, bo stan wód jest niski a wegetacja niemal w szczycie rozkwitania i typowe szlaki kajakowe mniejszymi ciekami są niedostępne, a z kolei spław szerokim czystym nurtem Warty nas nie interesuje. Poradzono nam, by spróbować trasę od Stacji Pomp do miejsca, gdzie struga wpada do Postomii i dalej tą rzeką na wschód. Wadą tej trasy jest to, że nie można zatoczyć koła, a też nikt nas nie przywiezie, więc trasę trzeba zrobić wte i wewte. 

Kajak wodujemy tuż przy domu, w którym mieszkamy. Nigdy razem wcześniej nie kajakowaliśmy, więc z ostrożności zakładamy kapoki i zabieramy tylko jedną – tę bardziej znoszoną – lustrzankę.

Wiemy z góry, że przeprawa nie będzie łatwa, bo wieje wiatr a trasa mocno już zarośnięta grążelem. Mamy jednak nadzieję, że na dalszym szerszym odcinku lustro czystej wody będzie szersze.

Z rzadka wśród grążeli spotykamy lilie wodne.

Powolna i cicha podróż wodą pozwala na obserwowanie przyrody z innej perspektywy i z bliska.

Poloty dymówki oczekujące na podanie pokarmu przez rodziców 

Płochliwa na ogół czapla siwa też dała nam blisko podpłynąć. Pewnie rzadko jest niepokojona o strony wody.

W Przecznicy w ogóle nieobecne, na Pogórzu rzadkie, pliszki żółte liczne są tutaj niczym pliszki siwe u nas. I podobnie mało płochliwe. Polując na owady, chodzą po liściach grążeli, jakby chodziły po wodzie.

Liczne są tu również czajki dużymi stadami przemieszczające się pomiędzy żerowiskami. 

Pokonawszy najtrudniejszy odcinek wpływamy na wody rzeki Postomii. Nurt nieco tylko szerszy, ale i mniej zarośnięty – wiosłuje się znacznie łatwiej. 

Ten łabędź miał nieco pecha. Zobaczył nas z oddali, ale że jedyny wolny pas startowy biegł w naszą stronę, długo nie mógł się zdecydować na start. W końcu się odważył i wziął rozbieg w naszym kierunku, tworząc dla nas ładne widowisko.

Zbliżenie na świteziankę

Zaniepokojone młode łyski – rodzice pewnie gdzieś są w pobliżu 

Malowniczy most na Postomii. Przy kolejnym już zawrócimy, bo zmęczenie i słońce dają sie we znaki, a przed nami drugie tyle dystansu.

Zanim zawrócimy napotykamy jeszcze dwa martwe bobry rozkładające się w wodzie. Jak się później dowiadujemy, bobry mają się tu na tyle dobrze, że wprowadzono odstrzał tych zwierząt w liczbie 100 sztuk. Dało to sygnał również lokalnej ludności do samodzielnego rozprawiania się z bobrami poza tym limitem. Nie tylko się tu o nich strzela, ale i podpala się ich żeremia.  

W drodze powrotnej zatrzymuje się na chwilę na trudno dostępnym od strony lądu pastwisku, gdzie poprzedniego wieczora widziałem jakieś siewkowate. Mam szczęście – parka łęczaków ciągle tu jest.

Jeszcze jedna czapla siwa i jesteśmy z powrotem.  

Pokonaliśmy zaledwie piętnaście kilometrów, ale zmęczenie jest jak po pięćdziesięciu. Barki będą mnie bolały jeszcze przez dwa dni. Ale warto było!