Złota godzina nad wodą

.. czyli wieczór fotograficzny na Stawach Młyńsko.

Choć złota godzina w naszej szerokości geograficznej trwa tylko trzy kwadranse, nasza piątkowa jej wersja miała jakieś sto pięćdziesiąt minut. A mogła być i dłuższa, gdyby nie wyczerpujący się akumulator. Połów fotograficzny na dwa aparaty był całkiem udany, stąd i relacja nieco przydługa. 

Jeszcze z samochodu strzelam do bażanta. 

Pierwsze ptaki rzucające się w oczy na miejscu to dymówki i jerzyki. Krążą ich wokół nas grube dziesiątki. Dymówki w dużych ilościach już wcześniej tu widzieliśmy. Jerzyki to całkiem niedawni przybysze – musiały wrócić w nasze okolice w ciągu ostatniego tygodnia. 

Nad stawami jerzyki tylko polują. Gniazdują pewnie w wieżach kościelnych i innych wysokich budynkach otaczających stawy miasteczek i wsi, które zastępują im skalne dziuple. 

Drugi już raz tej wiosny widzimy gęgawy. Tym razem trzy dorosłe osobniki. Skoro nie pofrunęły dalej, to może wyprowadzą lęgi i spędzą tu cały sezon.  

Krajobrazy nad stawami.

Nie licząc i tak niepoliczalnych jaskółek i jerzyków, najliczniejsze tego wieczora były łyski – widzieliśmy lub usłyszeliśmy kilkanaście osobników.

 

Łyskowy tryptyk: łyska biegnąca po falach, łyska ścigana przez inną łyskę, pojedynek łydek

Pięknie zaprezentował się nam samiec błotniaka stawowego. Już podjeżdżając nad stawy, widzieliśmy go podczas wykonywania podniebnych akrobacji. A potem, gdy byliśmy bliżej jego siedliska, sam w naszym kierunku nadleciał i powolnym lotem przesunął się przed obiektywem na tle Grzbietu Kamienickiego.

Martwa już natura – wspólne dzieło bobra i pilarza.

 

Krzyżówki już nam trochę spowszedniałym, ale trudno powstrzymać się przed naciśnięciem migawki w takiej sytuacji.

Maskujące ubranie tym bardziej teraz konieczne, że drzewa i zarośla na głównych stawach niemal całkowicie już wycięto.

Żurawie dziś się nie narzucały. Jeden na ziemi, kilka w locie. Do miejsca, gdzie dorosłe prowadzały młode nie podchodziliśmy – niech przejdą w spokoju najtrudniejszy okres, gdy i młode i ich rodzice są nielotami. Rodzice też – przechodzą właśnie pierzenie. 

Łabędź na rozbiegu

Kolory wskazują, że właściwa złota godzina już nadeszła.

Złotogodzinne krajobrazy

Trzciniak jako płochliwy ptak, jest trudny do fotografowania. Lokalizację ułatwia głośny i charakterystyczny śpiew, ale nie sposób go wypatrzeć wśród trzcin. 

Z kilku usłyszanych tego wieczora samczyków, ten jeden był chyba z obecnością ludzi bardziej oswojony, bo rewir swój miał blisko miejsc, gdzie siedzą zwykle wędkarze. Wspiął się po trzcinach wyżej i dał się podejść znacznie bliżej niż inne. 

Na tym i poniższym zdjęciu widać, jak trzciniak pracuje podgardlem.  Śpiewając, nadyma je tak, że cały ptak wydaje się większy. 

Moje zdjęcie dnia. Tylne światło zachodzącego słońca rozmywa tło czyniąc je miękkim dla oka, a i ostrość złapana prawie tam, gdzie trzeba.

Bohaterami dnia była parka perkozów dwuczubych. Pani perkozowa wysiadywała jaja, pan perkoz czuwał w pobliżu. A słońce zachodziło.

Jeszcze po wzajemnym zdjęciu

Ostatni spust migawki i do domu 

5 comments

  1. TS says:

    No tak. Dla mnie, jako konsumenta, obecność ptaków nad stawem rybnym jest gwarantem, że gospodarstwo jest prowadzone prawidłowo i ryby są zdrowe. Dlatego nie jem ryb ostatnio, bo czuć od nich fetor chciwości. Ale to oczywiście nie ma znaczenia w gospodarce globalnej.

  2. TS says:

    Jacy właściciele stawów nie lubią się z ptactwem wodnym? Przecież mają w tym ptactwie naturalnego sprzymierzeńca – sanitariusza stawu i otoczenia stawu.
    Ptaki pracują na korzyść stawu jako ekosystemu bez umowy o pracę, jedynie za pożywienie. To chyba nie jest wygórowana cena ?
    Poza tym ptaki swoim pięknem przyciągają ornitologów i turystów, którzy chętnie będą podziwiać piękno przyrody, a przy okazji zjedzą świeżą, smażoną lub grillowaną rybkę. Tym bardziej, że powietrze nad wodą zaostrza apetyt. A jeszcze można zarobić na dodatkowych atrakcjach, np. konne przejażdżki wokół stawów, udostępnienie lunety ewentualnie lornetki i chatki obserwacyjnej lub tarasu widokowego odwiedzającym. Możliwości jest wiele. Ptaki wodne nie są szkodnikami.

    • admin says:

      Mnie nie trzeba przekonywać. Sam mam mały wiejski staw, na który zapraszam ptaki. Ale proszę posłuchać opinii właścicieli stawów rybackich, na których masowo żerują kormorany. Nie wiem, jaka jest przyszłość stawów koło Rębiszowa, ale jeśli ponownie prowadzona na nich będzie intensywna gospodarka rybacka, to ptaki mogą nie być tam mile widziane. Obym się mylił.

  3. TS says:

    Z mojej obserwacji stron internetowych wynika, że wędkarze często uważają ptactwo wodne za intruzów nad stawami. Ale ptaki na tych zdjęciach wydają się temu przeczyć. TS

    • admin says:

      Raczej właściciele stawów nie lubią się z ptactwem wodnym. Po zachowaniu ptaków na Stawach Rębiszowskich można sądzić, że niektóre gatunki z wędkarzami wręcz się oswoiły. Łabędzie, łyski, krzyżówki czy perkozy podpływają dość blisko ludzi i na ich ruch nie reagują. Niektóre trzciniaki – pewnie te, które swe terytorium ustanowiły blisko stanowisk wędkarskich – też daja się podejść na kilka metrów. Nie wspomnę o jerzykach, które koło głowy co chwilą śmigają – ale one są już zdecydowanymi sprzymierzeńcami wędkarzy, bo zjadają mnóstwo owadów.

Comments are closed.