Rzeczpospolita Ptasia – dzień drugi

Oprócz samego kajakowania wiele innych ciekawych rzeczy tego dnia się wydarzyło.

Dzień zaczynam dobrze przed śniadaniem, choć nie o świcie niestety. W czasie niedalekiego porannego spaceru szukam przede wszystkim rybitw, ale pierwsze spotykam bociany białe – kilkanaście osobników w jednym miejscu. Nie sejmik to jeszcze – zlatują się tu okoliczne bociany na suto zastawiony szwedzki stół. 

I jeden bocian czarny też przeleciał…

Rybitwy nie rozczarowały. Oprócz znanej mi już z okolic Lwówka rybitwy rzecznej oraz spotkanych tu dzień wcześniej rybitw czarnych, widzę też jedną rybitwę białoskrzydłą – nowy gatunek na liście rocznej! Ale do zdjęć pozowały tylko czarne. 

Wykadrowane zdjęcie rybitwy lecącej nad polem tataraku. Prześwietlone i zrobione ze zbyt dużej odległości, by było bardzo ładne. Podpowiem, czego szukać w tym kadrze – należy zwrócić uwagę na kształt skrzydeł ładnie komponujący się z rozchylającymi się liśćmi tataraku.   

Nieco inne ujęcie tej samej rybitwy. W tym momencie jej głowa wisi ona niemal nieruchomo a ruszają się tylko skrzydła. Wypatruje w ten sposób ryb i owadów w wodzie. Taktyka jak u pustułki na przykład. Zdjęcie już bez kadrowania, więc i ptak mniejszy.

Dwa dużo lepsze technicznie zdjęcia również rybitwy czarnej zawisającej nad wodą.

Wracając do agroturystyki Dudek, widzę pod samym budynkiem dudka właśnie. To mój pierwszy naocznie stwierdzony dudek w tym roku – ale nie pierwszy w ogóle. Jednego z pierwszych dudków w Polsce tej wiosny słyszeliśmy w kwietniu nad Baryczą.

Po śniadaniu Pani Engel – gospodyni naszej agroturystyki i animatorka stowarzyszenia Rzeczpospolita Ptasia – zabiera nas na spacer ornitologiczny ścieżką przyrodniczą zwaną oficjalnie “Ptasim Szlakiem”, a nieoficjalnie Betonką. Jedna i druga nazwa jest trafna.

My zabieramy nasz sprzęt – lornetki i lustrzanki, Pani Engel swój – lornetkę i niezłą lunetę.

Jeszcze przed wejściem na Betonkę znak przypomina nam, że wkraczamy do ptasiego królestwa.

“Ptasim Szlakiem” to tylko 2 kilometry drogi po betonowych płytach. Zaczyna się wiatą, przy której zostawiamy samochód. Pani Engel wyjaśnia nam historię tego miejsca: jak zmieniał się bieg Warty, jak ją przed stuleciami zaczęto regulować a rozlewiska osuszać i jak w końcu doceniono walory tego obszaru, tworząc w 2021 roku nasz najmłodszy Park Narodowy – “Ujście Warty”.  

Pora roku nie ptasia, więc oglądanie ptaków przeplatamy rozmowami o nich.

Przed nami podrywa się stado gęgaw, których tu setki naliczyłem. Uwagę zwrócił nieco innego innego kształtu i koloru osobnik na czele stada. Szybki rzut lornetką i okazuje się, że widzimy… ohara! To mój pierwszy ohar w Polsce nie tylko w tym roku, ale od początku moich ptasich obserwacji. Szkoda tylko, że tak daleko, bo przyjemność nie ta sama.

Na przełomie zimy i wiosny całe te łąki są po wodą. Czasem jest tu na metr głęboko. Ten rok był jednak suchszy i woda zeszła bardzo szybko. Na tym zdjęciu to tylko namiastka. 

Podążamy meandrującym biegiem Postomii.

Ptactwa – zgodnie z oczekiwaniami – niewiele. Głównie gęgawy, czaple siwe, krzyżówki, łabędzie, pliszki żółte, rybitwy, skowronki, kukułki, potrzeszcze,…. – może 30 gatunków był zalewie naliczył. A w okresie wiosennym i jesiennym jest ich tu ponad 200. 

Dziś dochodzimy tylko do pierwszej, nowej wieży obserwacyjnej, bo zaplanowany czas wycieczki się kończy. Wrócimy tu jeszcze i pójdziemy sami do końca trasy.

Wracamy do miejsca, gdzie wycieczka się rozpoczęła. Zaglądamy do wiaty – zajmują ją dymówki, które zbudowały w niej kilkanaście gniazd. Niektóre podloty już poza gniazdem.,

Ponad 3 godziny zeszły nam prędziutko. Jak to w miłym towarzystwie bywa.

Słońce coraz niżej, pogodne niebo, więc i światło powinno dopisywać. Po kajakach i obiedzie zwiedzamy wieczorem atrakcje Słońska i okolic. Dokąd by nie pójść, idziemy jakimś ptasim szlakiem, których kilka wytyczono na tym terenie. Sowa na murze starego młyna na Szlaku Kani.

Niektórzy z nas są zakręceni na punkcie starych cmentarzy, zwłaszcza ewangelickich i żydowskich. Wybieramy się więc na nieźle zachowany fragment poniemieckiego cmentarza w centrum Słońsku. 

Pomnik ku czci ofiar Wielkiej Wojny. Chyba każda miejscowość niemiecka stawiała takie pomniki w latach dwudziestych XX wieku – dużo ich i na naszych terenach z Przecznicą włącznie, choć niekoniecznie tak dużych i tak dobrze zachowanych.

Ładny, już współczesny detal

Jeszcze raz jedziemy sprawdzić, co widać z wieży widokowej za Słońskiem. Sama wieża całkiem nieźle się prezentuje. 

Ale ptaków z niej nie widać, bo ich tam nie ma. 

W konstrukcji wieży gniazdo uwiły dymówki – czeka aż sobie pójdziemy, by nakarmić młode. 

Do “Dudka” wracamy bocznymi drogami, ciesząc się światłem zachodzącego słońca i wieczorną ciszą. 

Pożar w oknach Stacji Pomp

Koniec ciekawego intensywnego dnia. Na jutro też już mamy dobry plan! 

Na zdjęcia Doroty zapraszam do Galerii