Przy karmniku widziałem zawsze tylko jednego rudzika. A w zasadzie aż jednego, bo wędrowny jest to ptak i w ogóle go tu zimą nie powinno być. Na polskich nizinach od paru lat coraz częściej zdarza się rudzikom decydować o pozostaniu na zimę, ale w Przecznicy widzę go o tej porze roku po raz pierwszy.
I przy okazji rudzika zadaję sobie pytanie o dokarmianie ptaków zimą. W przypadku gatunków osiadłych nie ma ono żadnego znaczenia – przeżyją i bez naszej pomocy, choć być może w przypadku srogiej i długiej zimy nieco mniej ich przetrwa, co na lokalną populację nie będzie miało większego wpływu. Dla ptaków migrujących jednak dostępność pokarmu podawanego przez człowieka może być czynnikiem decydującym o wyborze pomiędzy migracją a pozostaniem w obszarze lęgowym na zimę. Dokarmiać więc czy nie dokarmiać?
Dokarmiać, jeśli sprawia nam to przyjemność. Ale przestrzegać trzeba kilku zasad:
Nie rozpoczynamy dokarmiania zimowego zbyt wcześnie. Poczekajmy na pierwszą pokrywę śnieżną, która ogranicza dostęp do naturalnego pokarmu, lub na mróz, który znacznie zwiększa zapotrzebowanie energetyczne.
Gdy już rozpoczęliśmy dokarmianie, róbmy to regularnie – o tej samej porze dnia, podobne porcje.
Dawajmy tylko dobrej jakości pokarm – najlepiej kupić słonecznik (łuskany lub nie) czy mieszanki ziaren. Kule tłuszczowe lub słoninę podajemy tylko przy mrozach, by nie zjełczały w cieple.
Dobrze jest stosować karmniki, w których ptaki nie będą miały możliwości zabrudzenia karmy kałem, bo sprzyja to roznoszeniu chorób. A jeśli używamy tradycyjnych karmników, to uprzątnijmy je czasem – uprzątnijmy resztki pokarmowe, przepłuczmy wrzątkiem.