Po dopołudniowej wycieczce rowerowej na Uznam jedziemy na plażę w Warszowie. W to samo miejsce, co dzień wcześniej, czyli na lekko dziką plażę na wschód od gazoportu.
Jak na dziką plażę, dziwnie dobra infrastruktura znajduje się w jej pobliżu – mam na myśli głównie parking, z którego jest tylko nieco ponad sto metrów do plaży. Jej dzikość bierze się pewnie z tego, że mało ludzi tu zajeżdża. Od zachodu granicę plaży wyznacza gazoport i ujście Świny z możliwością jego przekroczenia tylko promem; na wschodzie od bardzo popularnych Międzyzdrojów to już 15 minut jazdy samochodem; a na południe od Warszowa nie ma nic: niemal niezamieszkana południowa część wyspy Wolin i bardzo luźno zaludniona wyspa Karsibór.
O ile plaża w pobliżu drogi z parkingu jest jeszczenieco zajęta przez może dwadzieścia, trzydzieści osób, to już oddalając się dwieście metrów na wschód, pozostajemy na plaży sami.
Najpierw kąpiel. Jak to zwykle bywa, po pierwszym mrożącym wrażeniu, przychodzi uczucie miłego chłodu wody. W morzu jest znacznie przyjemniej, niż na nagrzanej plaży.
Niektórzy z nas wybierają klasyczny plażing, niektórzy – nie mogąc usiedzieć w miejscu – idą na spacer. Ten idący na spacer, idzie najpierw lasem wzdłuż wybrzeża, gdzie napotyka – ku swemu rozczarowaniu, ale zgodnie z logiką – niewiele ptaków. Są za to pozostałości umocnień wojskowych z czasów przed i powojennych. Ze dwa kilometry tak pewnie szedł, aż w końcu wyszedł na plażę, gdzie nie było już absolutnie nikogo. Co natychmiast dało się zauważyć po zwiększonej obecności ptaków – oprócz nudnych śmieszek, wron siwych, pliszek siwych i przelatujących w oddali nad wodą kormoranów (to pewnie te z kolonii widzianej dzień wcześniej), zdarzyły się i perełki: świergający na czubkach wydmowych krzewów świergotek leśny i ….
sieweczka obrożna! A dopiero co czytałem, że na tutejszych plażach zdarzają się lęgi tych ptaków. Sieweczka pozwoliła podejść do siebie dość blisko i nacykać dziesiątki zdjęć.
To bliźniaczo niemal podobny gatunek do dobrze mi znanej z Rębiszowskich Stawów sieweczki rzecznej. A przede wszystkim – kolejny nowy gatunek na mojej rocznej liście. Popołudniowe plażowanie udane! Wracamy na naszą wyspę.
Po kolejnej pysznej rybie z wczorajszego połowu, idziemy na późnopopołudniowy spacer na Karsiborską Kępę poptasić.
Pierwszy na liście dziś żuraw
Poderwał się zaskoczony naszą obecnością, a potem lotem muskającym trzciny odleciał kilkaset metrów.
Na łasze piachu siedzi czajka
A blisko niej i pojedynczy batalion
Tuż obok na lustrze widzimy małe stadko batalionów
Z tej odległości obiektyw nie pozwala dostrzec faktu, że każdy batalion jest inaczej ubarwiony. Co utrudnia oznaczanie – zwłaszcza gdy widzimy nie stado a pojedyncze ptaki. Jeden z nich w powiększeniu
Prześwietlone zdjęcie grupki batalionów w locie. Aczkolwiek nadal ciekawe,bo ukazujące ich kolorystyczną zmienność osobniczą.
Tu wczoraj stała siatka. Ponoć ślad naszego udeptywania trzcin będzie widoczny jeszcze i w następnym roku, nieco ułatwiając obrączkowanie następcom.
Dzień się powoli kończy. Wieczorny połów na Świnie
Kolejny bogaty we wrażenia dzień kończymy podziwiając zachód słońca z ogrodu przy Ptaszarni. Jest piątkowy wieczór. Co człowiek robi w piątkowy wieczór?