Parka grubodziobów

Po niedzielnych krzyżodziobach świerkowych dziś odwiedziła nas parka innych łuszczaków – grubodziobów. Największy z naszych ziarnojadów, waży ponad 50g, czyli dwa razy więcej od przeciętnej zięby. I ma znacznie większy dziób, który nie pozostawia wątpliwości do czego miałby służyć. Nie, nie do otwierania puszek – do rozgniatania nasion i pestek. Co zostało dobrze odzwierciedlone w jego naukowej nazwie Coccothraustes coccothraustes oznaczającej „kruszący kokosy”. Choć w naszym klimacie pewnie zajada się głównie bukwią, której akurat w okolicy jest dużo. Ocenia się, że grubodziób potrafi wywrzeć dziobem nacisk równy 70kg – dla porównania silny męski uścisk ręki to 35kg.

Dziób mu służy do jeszcze czegoś – w okresie lęgowym, gdy wszystkie ptaki chcą wyglądać najpiękniej, samiec grubodzioba zmienia nieco również kolor dzioba na błękitny.  

Choć kokosów nie mamy, przyleciał dziś do karmnika, w którym była mieszanka ziaren (w tym lubiany przez grubodzioby słonecznik) i na którym wisiała kulka tłuszczowo-zbożowa. I to nią się zajadał, a nie ziarnami.

Choć nie jest to ptak rzadki (ocenia się jego liczebność na ponad 300 tysięcy par), to pod domem trudno go spotkać, bo jest to ptak leśny. Choć w okresie przelotów, czyli m.in. właśnie teraz, można go spotkać niemal wszędzie. Mi zdarza się zobaczyć grubodzioba średnio raz w roku. I w 2021 dziś był ten dzień. 

Gdy samiec skubał kulkę, jego partnerka przypatrywała się z gałęzi kilka metrów dalej. Pewnie czekała na swoją kolej, bo tak grubodzioby się w karmnikach pożywiają – podlatują pojedynczo, a pozostałe stoją (siedzą?) w kolejce. Na samiczkę niestety nie starczyło czasu – czymś spłoszone parka grubodziobów odleciała.