O, kurczaczki!

Zakładając kurnik latem zaszełgo roku, kupiłem pierwsze kurki z dobrej acz masowej hodowli. Wszystkie z odmian Rosa: biała (Sussex), czerwona, jarzębata, czarna. I kogucik marki Sussex. Na początek tak miało być – przed przejściem na kolejny stopień wtajemniczenia, najpierw musiałem nauczyć się obchodzić z dorosłymi już kurkami. 

Eksperyment się powidł wyśmienicie, kurki mają się dobrze, po kilku tygodniach od przybycia zaczęły znosić jaja i do dzisiaj to robią ze skutecznością ok. 90% – czyli każda kurka znosi jajo dziewięć razy na 10 dni. Średnia waga jaja urosła z początkowych 45g do 62. A tydzień temu zdarzyło się jajo o wadze 101g! Z podwójnym żółtkiem czywiście. Sami już nie zjadamy takiej ilości, więc kurki zaczęły zarabiać na swooje bieżące utrzymanie.   

Aż przyszedł czas, by zacząć wszystko ab ovo.  Choć mogłem użyć jajek od własnych kurek (kogut robi swoje wiele razy na dzień, więc jaja są z pewnością zapłodnione) i podłożyć je pod kurkę, która akurat kwoczyć zaczęła, tym razem zależało mi na powiększeniu stadka o kurki o bardziej wyfikanym rodowodzie.  Zamówiłem więc jaja od Pani profesjonalnie zajmującej się drobiem ras rzadkich. 

Dziś, dokładnie w dwudziestym pierwszym dniu inkubacji – czyli jak książki piszą – wydziobały się ze skrupek cztery pisklaki. 

Mały fotoreportaż poniżej.

Pierwsze godziny po wykluciu. Jeszcze w inkubatorze.

Pierwsze tygodnie pisklaki spędzą w odchowalniku w domu. Na początek potrzebują 32stC, co zapewnia promiennik, pod którym piklaki będą spędzały większość czasu.  

Trzy pierwsze pisklaki po kilku godzinach od wyklucia przenoszę z inkubatora do odchowalnika. Czwarty, wykluty wieczorem, spędzi noc w inkubatorze, by wyschnąć i zachować temperaturę inkubacji, czyli ok. 37st. 

Pierwsze chwile w odchowalniku.

Pierwszy tydzień pisklaki spędzą w odchowalniku w domu. Potem zaczną być wynoszone na parę godzin dziennie na dwór dla stopniowej aklimatyzacji. A latem dołączą do głównego stada.