Na wschodniej Mewiej Łasze o wschodzie

Po wczorajszej wizycie na wschodniej części Mewiej Łachy pozostał niedosyt. Na dziś od śniadania do wieczora mam inny plan. Co robić? Wybrać się na Mewią Łachę przed wschodem słońca.  A wstaje ono koło piątej rano, czyli jasno jest już pewni o czwartej. Niepewny, czy się zbiorę tak wcześnie, nastawiam wieczorem budzik na parę minut przed czwartą. Ale w nocy wyłączyłem go i wstałem na kwadrans czwarta. Śniadań tak wcześnie nie dają, prom nie kursuje, co tylko przyspieszyło sprawę. Objazdem byłem w Mikoszewie, tam gdzie i wczoraj zacząłem wycieczkę, już przed pół do piątej. Tym razem nie rozglądałem się za bardzo w drodze do ujścia. No może z jednym małym przystankiem na takie zdjęcie

I drugim na takie dwa ujęcia

Mimo że stałem kilka metrów od niego, bóbr nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności. Miło spotkać kogoś tak wcześnie.

Pierwsze zdjęcie już pełnego morza tuż po piątej rano

Na kierownicy tym razem jeszcze mniej tłoczno i żadnych ciekawych gatunków.

Pokręce się z godzinę, pofotografuję widoki i dam ptakom szanse na pojawienie się.

Słońce kolejne parę stopni wyżej

Brodźce piskliwe. Chyba najczęściej widziane przeze mnie siewkowe w tych dniach

Ptasia pustka, ale za to kolorystyka ładna

Lodówek tu się nie spodziewałem. Napatrzyłem się na setki tych ptaków zimą na Helu i jakoś mniej cieszą. 

Rybitwa wielkodzioba w innym świetle 

Kormorany jako punkt koncentracji uwagi w monotonnym pisakowo-złotym krajobrazie

Trochę ptactwa jednak było: parę gatunków mew, rybitw, brodźców i biegusów. Ale chyba tylko mewę siodłatą dopisałem tego poranka do rocznej listy. 

Para oharów na zakończenie – samiec z wyraźniejszą naroślą na nosie, samica z białawą plamą w tym miejscu.

Szybki powrót i na ósmą – jak zwykle pierwszy – jestem na śniadaniu.