Monitoring Zimujących Ptaków Wodnych 2023

Policzyliśmy się!

(Ostrzeżenie: długi wpis i ani jednego zdjęcia!)

Nieprzerwanie od 2011 roku w połowie stycznia organizowane jest w Polsce liczenie ptaków wodnych. W odróżnieniu od paru innych czysto ptasiarskich akcji liczenia ptaków, MZPW jest częścią Państwowego Monitoringu Środowiska realizowanego przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. W terenie akcja jest organizowana i koordynowana przez OTOP. Monitoringowi podlega 20 gatunków ptaków wodnych i związanych ze środowiskiem wodnym (m.in. łyski, perkozy dwuczube, kormorany, czaple białe i siwe, krzyżówki, łabędzie nieme i krzykliwe, bieliki etc.) a regionalni koordynatorzy rozszerzają czasem listę o dodatkowe gatunki istotne z punktu widzenia lokalnych ekosystemów.  

Policzyć wszystkich ptaków nie sposób, więc na terenie każdego z 15 regionów ornitologicznych typuje się obiekty o największej spodziewanej koncentracji ptaków: zatoki na wybrzeżu Bałtyku, największe zbiorniki wodne, rozlewiska i fragmenty rzek. W 2022 roku wytypowano 558 oficjalnych obiektów (tzn. objętych patronatem GIOS) i pewnie dużo więcej nieoficjalnych dodanych przez lokalnych koordynatorów. Na naszym terenie tymi oficjalnymi obiektami są np. Zbiornik Niedów na rzece Witka i oba jeziora zaporowe na Kwisie. Dodatkowo liczenie organizowane jest też na Stawach Podgórzyn-Sobieszów, Zbiorniku Sosnówka, Stawach Rębiszowskich, stawach Kotliny Jeleniogórskiej, wokół Gryfowa i Lwówka.   

W ubiegłym roku w skali całego kraju policzono niemal milion ptaków tych podstawowych 20 gatunków. Najliczniejsza – bez zaskoczenia – okazała się krzyżówka (ponad 400 tys.). Daleko za nią były czernice (ok. 75tys.), gągoły (64), łyski (54) i kormorany (36). Dzięki tym danym możemy obserwować zmienność liczebności poszczególnych gatunków i podejmować odpowiednie działania ochronne – taką mam przynajmniej nadzieję.

Po raz pierwszy i ja zgłosiłem się do tegorocznego liczenia. Lokalny koordynator wskazał kilka koniecznych do odwiedzenia miejsc: Stawy Rębiszów, stawy rybne koło Gryfowa,  stawy parkowe w Gryfowie i Olszynie, żwirownia Wojanów i stawy rybne Dziwiszów. Wszystkie one były już liczone w poprzednich latach i by nie stracić ciągłości danych, trzeba je było odwiedzić w pierwszej kolejności.

Najtrudniejszy był Rębiszów – mimo że położony najbliżej nas i często przez nas odwiedzany. Trudność polegała na tym, że na łąkach przy stawach noclegowisko mają żurawie. Spędzają tam one tylko noc i wczesnym rankiem, jeszcze przed wschodem słońca, rozlatują się na żerowiska. Musiałem tam więc być już po 6 rano, by jeszcze po ciemku, niezauważony,  podejść je i policzyć. Dla pewności dzień przed liczeniem zrobiliśmy sobie popołudniowy psi spacer w obszar noclegowiska, by rozpoznać teren. Tak się złożyło, że będąc tam już prawie o zmroku, widzieliśmy zlatujące się żurawie. Miałem więc pewność, że i jutro rano gdzieś tu będą.

Piątek tuż po 6 rano. Idę ostrożnie – bo i ciemno i teren podmokły. A i dokładnego miejsca przebywania żurawi nie znam. Około 6:30 było jeszcze całkiem ciemno, gdy usłyszałem pierwszy klangor – coś musiało przestraszyć ptaki. Po chwili poderwały się cztery z nich, załopotały skrzydłami kołując nade mną i odleciały na północ, pewnie już na żerowisko. Zdradziły przez to dokładną lokalizację pozostałej części stada: okazało się, że byłem od nich o jakieś dwieście metrów.  Kryjąc się ciągle za krzakami, podszedłem jeszcze kilkadziesiąt metrów. Dochodziła siódma – światła jeszcze nie było, ale w jasnej lornetce dało się zauważyć sylwetki żurawi i je policzyć: razem z czterema już “odlecianymi” naliczyłem ich 23. Ledwo skończyłem je liczyć, poderwały się i odleciały – była dokładnie 7:07. Pierwsze dane tegorocznego monitoringu zapisane! Ciekawe, ile osób w Polsce miało jeszcze wcześniejsze obserwacje tego dnia.

By policzyć ptactwo na samych stawach, musiałem nieco poczekać aż się rozwidni – w połowie stycznia słońce wschodzi dopiero około ósmej. Jak się okazało, zgodnie zresztą z oczekiwaniami, liczenia nie było dużo – jak już wielokrotnie tu narzekałem, Rębiszów nie jest popularną miejscówką dla ptaków w okresie zimowym. Pewnie dlatego, że zwykle stawy te są pokryte lodem przez dwa, trzy zimowe miesiące. Tym razem było ciepło i wietrznie, ale ptaków tu nie przywiało: były dwa łabędzie nieme, kilka krzyżówek i trzy czaple białe. Ptaków mało, ale chodzenia było dużo – w domu byłem po 10. Zdałem szybko raport lokalnemu koordynatorowi, informując o sukcesie z żurawiami, ale i wspominając o bardzo niewielkiej rozczarowującej liczbie ptaków. Odpowiedź podniosła mnie na duchu – w całej historii liczenia zimowego na Rębiszowie nigdy nie było lepszego wyniku. Bo stawy w środku stycznia są zwykle zamarznięte. Kwestia perspektywy….   

Jeszcze tego samego dnia po południu wybrałem się do Olszyny, Gryfowa i Rybnicy – w sumie obszedłem cztery obiekty z listy a z ciekawości kolejne dwa. Zliczyłem sporo krzyżówek (tylko w gryfowskim parku na małym stawie była ich ponad setka!), ale też parę nurogęsi, czapli białych i siwych, kormoranów, łabędzi niemych.

W sobotę na liczenie wybieramy się już wszyscy: cztery nogi i osiem łap na czterech kołach. Zaczynamy od nigdy wcześniej nieodwiedzanych przez nas stawów rybnych w Dziwiszowie – kilka sporych zbiorników, dobrze utrzymanych, w ładnych okolicznościach lasów i pól. Widzimy stadko nurogęsi i parę czapli siwych. Trzeba będzie w okresie lęgowym tu przyjechać – z pewnością będzie się więcej działo.

Najbogatszy tego dnia był zbiornik powyrobiskowy w Wojanowie. Nie tyle sama ilość ptactwa, ale różnorodność gatunkowa mnie zaskoczyła – był bielik, obie pospolite czaple, krzyżówki, nieme, kormorany, nurogęsi, mewy białogłowe i gęsiówki. Choć te ostatnie już spoza listy kontrolnej. A wszystko to widoczne z dwóch miejsc na sporym przecież zbiorniku – nie trzeba się było nachodzić. Tylko nasza Vitara mogła nieco ponarzekać, bo choć z pozoru terenowa, to gładki płaski asfalt lubi najbardziej.

Przejeżdżając przez Karpniki, widzę stado kormoranów na drzewie i czaple na groblach. Dziś ich nie liczę do monitoringu, bo kompleks Stawów Karpnickich jest duży i trzeba będzie przyjechać tu z osobną wizytą. Zapowiada się jednak dobrze. Dziś naszym celem jest Bukowiec. To też rozległy teren, przyjemny, w otulinie parkowej – przy okazji psiechadzki ptaki liczą się same. Dominują oczywiście krzyżówki, jest nieco łabędzi niemych i nurogęsi, trzy czaple siwe i pięć mew białogłowych. W trakcie spaceru robimy przerwę na kawę w plenerze – własną kawę z własnym ciastem.   

Na Bukowcu plan dnia miał się zakończyć, ale nie jest późno, sporo świetlnego dnia jeszcze przed nami – jedziemy więc do Mysłakowic. To prawie po drodze. Na dwóch stawach koło pałacu ponoć zimują licznie krzyżówki, które nigdy wcześniej nie były liczone. I faktycznie – tego dnia było ich 142 i towarzyszyło im 13 nurogęsi. Miejsce to dołączy pewnie już na stałe do corocznej listy. Czas do domu.

Ze względu na niepogodę w niedzielę ogłaszam przerwę w liczeniu – i tak mam czas do poniedziałku na dokończenie. Ponownie jadę sam, bo główny dziś cel to Karpniki – teren trudny, duży obszar, poza okolicą pałacu warunków spacerowych nie ma. A poza tym daje mi to swobodę decydowania, co po Karpnikach jeszcze zrobię. Widzę duże stado krzyżówek przy pałacu – niemal oswojone, więc łatwo się je liczy. Oprócz nich kilka łabędzi niemych. Wszystkich stawów wokół Karpnik jest kilkanaście – odwiedzam je wszystkie nie przekraczając nigdzie tablicy z zakazem wstępu, ale wiem, że to teren hodowlany i nie powinno mnie tu być. Maszeruję szybko, gdzie to możliwe chowam się w krzakach i zmykam stamtąd, gdy widzę, że terenowy samochód jedzie w trybie patrolowym moimi śladami. No dobrze – następnym razem dobrze by było uzyskać zgodę właściciela. Obchód się jednak opłaca – na kilku stawach widzę pary łabędzi niemych, czaple siwe i białe, nurogęsi i kormorany.  

Jest południe, mam więc czas na kolejne fakultatywne już obiekty. W planie mam Jelenią Górę, ale niewiele dokładając drogi mogę tam przecież dojechać przez Miłków i Sosnówkę.

W Miłkowie zatrzymuję się koło pałacu. Jest tam kilka niewielkich stawów, ale sprawdzam tylko ten jeden najbliższy pałacowi. Same krzyżówki – nudy…  

A stąd już blisko do Sosnówki. Sam zbiornik jest liczony do monitoringu przez inną osobę. Chcę tam jednak podjechać dla zaspokojenia własnej ciekawości. A jeszcze przed Sosnówką, w Głębocku, zatrzymuję się koło stawów hodowlanych przy obiekcie restauracyjno-wypoczynkowym i dwóch stawach wiejskich. Mała niespodzianka – na tak niepozornych obiektach zliczam łącznie 64 ptaki: 4 łabędzie nieme,  59 krzyżówek i…. –  w końcu jakaś odmiana: samotny samiec czernicy.

Potem Zbiornik Sosnówka: były tam stadka łysek, gęsiówek, łabędzi niemych, krzyżówek i – rodzynek na torcie – jedna uhla. Liczę je na własne konto, ale mam nadzieję, że wszystkie one zostały policzone do MZPW przez panią ornitolog z Cieplic.

Krótki przystanek przy Balatonie. Widzę tylko stadko nurogęsi. Znowu? One są już wszędzie! Nie tak liczne, jak krzyżówki, ale już niemal równie powszechne. Stąd blisko jest do byłego zbiornika osadowego byłej Celwiskozy. Nigdy tam nie byłem. Zbyt dobrze pamiętam czasy, gdy był on używany i – mówiąc delikatnie –  dobrze się nie kojarzył. Staraniem miasta został on jednak przywrócony środowisku i ponoć jest już nieszkodliwy.  Samochodem podjechać tam nie można, jest ścieżka wijąca się długo wokół zbiornika, ale ja postanawiam iść na skróty. Trzeba było się nieco powspinać, zmoczyć buty w strumyku, ale warto było: jeden łabędź niemy i aż 26 nurogęsi. Znowu?!

Przede mną Staniszów. Na stawach przypałacowych pusto. Przy Pałacu na Wodzie 13 krzyżówek – bywało, że widywałem ich tutaj znacznie więcej. Ale pewnie nie zimą.

W Jeleniej Górze czekają na mnie stawy miejskie. Choć taka nazwa w mieście nie funkcjonuje, regionalnemu koordynatorowi chodzi pewnie o wszelkie stawy w obrębie miasta. A najwięcej jest ich w widłach ulic Mickiewicza/Słowackiego i Wolności. Pamiętam te stawy – młodzieńcem jeszcze będąc i mieszkając w Jeleniej Górze, wyrobiłem sobie całkiem legalną kartę wędkarską i jeździłem tu moczyć bambusa. Nie pamiętam, bym cokolwiek złapał, ale jak wszyscy wiemy – nie o złapanie okonia tu chodzi, ale o gonienie go. 

Najbliżej po drodze i najbardziej – sądząc z nazwy – obiecujący jest Łabędziowy Staw. I faktycznie – na małej powierzchni mnóstwo ptactwa. Jest 76 krzyżówek, 26 nurogęsi i 34 łabędzie nieme. Te ostatnie całkiem oswojone. Na moich oczach przyszła pani z torbą pełną ziarna i warzyw – ptaki jadły spod jej stóp. Zadomowione widać. I uzależnione od człowieka, co dobrze tej populacji nie wróży. Na łapie najodważniejszego i najbardziej okazałego łabędzia widzę obrączkę, którą udaje mi się odczytać. Po powrocie do domu wpisuję numer obrączki do bazy Centrali Obrączkowania Ptaków i już następnego dnia dostaję odpowiedź: ptaka tego zaobrączkowała w tym miejscu w 2015 roku Pani Aleksandra.  Z historii ptaka wynika, że osiadł tu na dobre- był notowany na tym stawie kilka razy. Ciekawe tylko, gdzie się podziewa, gdy zbiornik zamarza.   

Inne pobliskie stawy (Okrąglak, Szpitalny, Glinianki, Kaczkowskiego) już bardzo ubogie – parę krzyżówek zaledwie. Z pewnością Łabędzi Staw musi być liczony co roku, reszta – ewentualnie przy okazji.

Dobrze by było zajechać jeszcze nad Bóbr pomiędzy Mostkiem Garbatym, Ogińskiego i Wiejską. Zawsze tam widuję kilka łabędzi niemych i dużo krzyżówek. Dziś już jednak nie dam rady, może ktoś inny policzy, czas kierować się do domu. Tak się jednak składa, że po drodze są jeszcze inne ciekawe zbiorniki w okolicach cieplickich wałów: Cegielnia, Ptaszyn czy Kwadrat (nb. tam też ryby niemal czterdzieści lat temu z małym sukcesem wędkowałem). Co robić? Odwiedzam już tylko jedno miejsce: Cegielnię. Pamiętam, że sporo krzyżówek tam bywało. Ale dziś więcej było wędkarzy niż krzyżówek. Tych ostatnich naliczyłem 17.

Nie wspomniałem o krótkiej wizycie na Podgórzynie? Bo i nie ma o czym mówić, Na spuszczonych stawach siedzi kilkanaście czapli, na właśnie napełnianych nie ma nic, na pełne stawy nie można wchodzić… Szkoda. 

I na tym skończyłem liczenie w ramach Monitoringu Zimujących Ptaków Wodnych 2023. Fajna zabawa to była. Intensywna. Jeszcze tydzień wcześniej nie wiedziałem, że będę brał w niej udział. Ciekawa, bo ptactwa dzięki łagodnej zimie był sporo. Najprawdopodobniej w czasie mroźnych zim, gdy zbiorniki zamarzają, ptactwa jest u tu wielokrotnie mniej. Relaksująca, bo częściowo udało się liczenie ptactwa połączyć z rodzinno-psim spacerem.

No i przy okazji liczenia zimowego widziałem sporo gatunków, które mogłem dopisać do mojego tegorocznego Wielkiego Roku. Dołączając pozamonitoringową wtorkową wycieczkę w okolice Chojnowa (to nie spojler – nie będzie osobnego wpisu), doszło mi ponad 10 nowych gatunków. Stan gry na 18 stycznia: 80 gatunków.  Jeszcze 10 lat temu nie wiedziałem, że tyle gatunków jestem w stanie rozpoznać. W 2022 roku dobivie do osiemdziesiątki zajęło mi czas aż do połowy lutego. A teraz mam ich tyle po zaledwie dwóch i pół tygodniach roku. Co ja będę robił przez pozostałe 48 tygodni…?

Mówiłem coś o braku zdjęć w tym wpisie? Kłamałem. Parę zdjęć się nazbierało.

Nietypowo wybarwiona krzyżówka na stawie miejskim w Gryfowie. Zapewne to “sołtys”, czyli nieco skundlona krzyżówka.

Na pierwszy rzut oka można by ją pomylić z ogorzałką lub podgorzałką.

Brama ze szczęk wieloryba w Mysłakowicach

Jak wcześnie było, gdy skończyłem liczyć żurawie na Rębiszowie?

Było bardzo wcześnie. Nawet białe łabędzie ledwo oddawały światło. Zajęte spaniem jeszcze były.

Dramatyczne krajobrazy nieba na koniec pierwszego dnia liczenia

W Bukowcu wszyscy liczyliśmy. Jedni ptaki, inni patyki, jeszcze inni liczyli na coś do jedzenia.  

Kilka wspomnianych ładnych widoków 

Woda, która u nas spadła deszczem, ośnieżyła wyższe partie gór. A jeszcze parę dni temu nawet w Karkonoszach śniegu nie było!

Liczymy

Zgłosiłem już swój udział do kolejnego liczenia zimowego AD 2024.