Lęgi sieweczek obrożnych

Pierwszy pełny dzień na Wyspie Sobieszewskiej. Do śniadania spacer po okolicy, od śniadania do późnego obiadu piesza wyprawa po zachodniej części Mewiej Łachy, plan na wieczór wykluje się sam w ciągu dnia. 

Od świtu jest bardzo głośno. Zanim się dobrze obudzę, przez otwarte okno pokoju słyszę kilkanaście gatunków ptaków. Czyli więcej niż zimą widzę koło domu przez cały dzień.

Wyprawę zaczynam w przystani promu w Świbnie. Dziś się nie przeprawiam, zostaję po zachodniej stronie Przekopu Wisły. 

Idę na ciężko, czyli w pełnym rynsztunku

Mimo słońca, jet zimno. Temperatury w cieniu 4-5st C, ale wieje zimny wiatr – temperatura odczuwalna niewiele powyżej zera. A im bliżej morza będę, tym mocniejszy i zimniejszy będzie wiatr. Ja się na to przygotowałem, ale nie wiem, czy warunki te nie zniechęcą ptaków – szkoda by było.

To wieś Mikoszewo po drugiej stronie Wisły tak się w słońcu błyszczy  

Idę w kierunku ujścia rzeki, trzymając się jak najbliżej linii brzegowej. Jesienią zeszłego roku kilka różnych ptaków siewkowych tu spotkaliśmy. 

Te duże budki są dla nurogęsi i gągołów.  Choć to ptactwo wodne, jaja wysiadują w lesie w dziuplach dzięciołów czarnych.

A to budka z wydłużonym korytarzem wejściowym. Lęg w takiej budowli jest dużo bardziej bezpieczny, bo ani długi dziób ani długa łapa drapieżnika nie sięgną gniazda.

Dziwny widok w maju

To kalina koralowa pełna świeżo wyglądających owoców. Czyli ani dużych mrozów, ani głodnych ptaków od poprzedniej jesieni tu nie było.

Od strony Wisły niczego szczególnego nie widzę, w lesie jednak więcej się dzieje. Np. śpiewa piegża.

U nasady zachodniej kierownicy kończy się ścieżka wzdłuż Wisły. Ptaki mogą tu spokojnie posiedzieć. Wśród nich ohar z małymi oharzątkami. 

Dużo czasu spędzam na wieży widokowej na granicy rezerwatu Mewia Łacha. Jest czas na rozstawienie statywu z lunetą. Innych ludzi niewielu, prawie żadnych turystów, większość spotkanych osób to mniej lub bardziej zaawansowani obserwatorzy przyrody. Czasem ja zagaduję, czasem inni. Daję popatrzeć przez lornetkę lub lunetę. Warunki do obserwacji jednak słabe – porywisty wiatr bardzo utrudnia pracę lunetą, zdjęcia teleobiektywem na maksymalnej ogniskowej wykluczone. Uprzedzając fakty: jeszcze nigdy z tak długiego dnia nie miałem tak mało zdjęć.   

U ujścia Wisły, kilkaset metrów w głąb morza, utworzyła się spora piaszczysta łacha. Jej całą powierzchnię zajęły foki szare od niedawna poprawnie zwane szarytkami morskimi.

Jutro też tu będę i zarówno po fokach, jak i samej łasze, już śladu nie będzie – silny północny wiatr wtłaczając wody Bałtyku do Wisły, podniesie jej poziom tak, że łachy zostaną zalane. I rejsów na foki uruchomionych na czas majówki też nie będzie.

Plażowa część Mewiej Łachy. W końcu są sieweczki obrożne.

Zaczęło się od jednej, ale w ciągu dnia widziałem ich pewnie kilkanaście. Mimo że populacja lęgowa nad Bałtykiem jeszcze parę lat temu liczyła ok. 200 par i spadała, wydaje się, że działania ochronne gatunku podejmowane przez Kuling przynoszą pozytywne rezultaty. Jedną z ostatnich inicjatyw jest odnajdywanie i ochrona gniazd przed rabowaniem przez drapieżniki dwunożne, czteronożne i skrzydlate. Nad każdym znalezionym gniazdem ustawiany jest druciany kosz z oczkiem odpowiednio dużym, by sieweczka mogła swobodnie wejść i odpowiednio małym, by lisy czy mewy nie sięgnęły jaj.  

A na każdą taką klatkę z wysiadującą jaja sieweczką spogląda jeszcze kamera. Jeśli już coś się stanie niedobrego z lęgiem, wiadomo będzie, jak to się stało, co umożliwi budowę lepszych zabezpieczeń w kolejnym roku. Np. w tym roku zaczęto głębiej zakopywać klatkę, bo czasem lisom udało się podkopać. Sporo opowiedziały mi o tym strażniczki pilnujące ochotniczo rezerwatu i była to najcenniejsza nauka tego dnia.

A w kategorii zdjęcie dnia wygrała rybitwa wielkodzioba. 

Z wiadomego powodu przedstawionego na powyższej fotografii zwana także marchewą.

Powrót przez las. A gdzie drwa rąbią, tam wiewióry lecą

Pół dnia tylko zajęła mi ta wycieczka – mniej niż planowałem, bo pogoda nie dała szans mi i ptakom. Po również wcześniejszym obiedzie był za to jeszcze czas na wycieczki po bliższej i dalszej okolicy. Widziałem jeszcze biegusa małego, stadko biegusów zmiennych, mewę małą, rybitwę białoczelną, wybierające się za morze stado pliszek żółtym thunbergi, słyszałem zaganiacza i muchołówkę małą. Sporo jak na jeden nieudany pogodowo dzień.

Wyjeżdżając z domu wczoraj rano miałem na liczniki 185 gatunków ptaków na tegorocznej liście. Nie liczę na bieżąco, ale po dzisiejszym dniu jestem już blisko dwusetnego ptaka! Jaki gatunek nim będzie?