Bezptasie, czyli koniec ornitologicznej zimy

Bezptasiowo się zrobiło. Już nie zima, ptaków – chwilowo przynajmniej – dokarmiać nie trzeba, a nawet nie powinno się, więc przy karmniku pustki. Jeszcze nie wiosna, zatem wiosennych lokalnych migrantów bardzo niewielu: po jednym skowronku i gołębiu siniaku, kilka szpaków. Tylko szpaki i bogatki wykazują umiarkowane zainteresowanie budkami lęgowymi wokół domu. Dzienna liczba obserwowanych gatunków spadła poniżej dziesiątki.

Czyli ornitologiczne nudy w mojej części Przecznicy….

Nie wiem, czy coś takiego jak ornitologiczna zima istnieje w nauce, czy choćby w ptasiarstwie. Jeśli nie, to właśnie takie pojęcie na własne potrzeby wprowadzam. Definicja leci tak: zima ornitologiczna to czas pomiędzy ostatnią obserwacją dowolnego niezimującego na danym terenie gatunku a pierwszą obserwacją dowolnego niezimującego gatunku w nowym roku.

Tak zdefiniowana zima trwała na moim terenie obserwacyjnym (z grubsza pomiędzy domem a Tłoczyną) od 4 listopada 2018 roku do 16 lutego 2019. Niespecjalnie daty te przypominają kalendarzową, astronomiczną czy jakąkolwiek inną zimę.

Gatunki, których zniknięcie rozpoczęło ornitologiczną zimę, to rudzik (ostatnia obserwacja 3 listopada), kopciuszek (1/11) i gołąb grzywacz (26/10). Poprzedzająca je fala migracji miała miejsce w pierwszej połowie października, kiedy zniknęły z naszego krajobrazu pliszki (górska 13/10, siwa 8/10), pierwiosnek (8/10) i szpak (1/10).

Po tej stronie zimy, pierwszymi zwiastunami jej końca były skowronek, szpak i gołąb siniak – pojawiły się one w pierwszym ciepłym oknie pogodowym pomiędzy 17 a 20 lutego. Pierwszym był pojedynczy szpak-zwiadowca: 17 lutego rano siedział na wierzchołku jawora obserwując okolicę, po czym odwiedził budki wokół domu. Od tego dnia szpaki obserwuję już codziennie – od pojedynczej parki do małego stadka każdego dnia. 18 lutego pojawił się skowronek, 20 lutego – gołąb siniak.

Wszystkie te trzy ptaki to tylko lokalni migranci. Choć duże populacje tych gatunków odlatują na dłuższe dystanse na południe i zachód Europy, to coraz liczniej spotyka się je zimą również w Polsce. Myślę, że te ptasie nowalijki przyleciały do nas z obszarów Pogórza Izerskiego lub Niżu Śląskiego. Żadni to więc wielcy migranci – na tych prawdziwych lotników długodystansowych lecących do nas z obszaru Morza Śródziemnego lub z Afryki jeszcze musimy parę tygodni poczekać.

Tak więc zimę ornitologiczną uważam za zakończoną. Podsumowanie zimowych obserwacji w którymś z kolejnych odcinków.