Poranek 28 października, piątek. Dziś wracamy do domu. A szkoda – mógłbym w Dolinie Baryczy miesiąc spędzić i nie miałbym dosyć. Prawda, że tak dobra pogoda nie co dzień się zdarza, ale i w chłodniejsze, bardziej wietrzne i pochmurne dni jest tu co robić.
Planujemy wyjechać po późnym śniadaniu, bo dopiero na 9 rano umówieni jesteśmy na odbiór świeżych ryb. W drodze nie będzie nam się spieszyć, więc zatrzymamy jeszcze w drodze tu i tam. A i od świtu do śniadania sporo czasu… – jest o czym pisać.
Wstaję jeszcze po ciemku i wychodzę na hotelowy taras widokowy. Patrzę na wschód. Jest chłodny, nieco pochmurny świt. Słońce jeszcze nie wzeszło. Jest pięknie.