Choć Zgorzelec i Görlitz to już Łyżyce, przez część swojej historii należały administracyjnie do Śląska i ze Śląskiem związały swoje dzieje. Nic dziwnego, że w miastach tych znajdują się ciekawe śląskie zbiory muzealne. W sobotnie południe zaglądamy więc do Schlesisches Museum zu Görlitz, gdzie chcemy obejrzeć tak nielicznie przecież przetrwałe eksponaty związane z historią Śląska, a zwłaszcza Karkonoszy, Gór Izerskich i Pogórza oraz zajrzeć na czasową wystawę malarską pt. „Inspiration Riesengebirge”, czyli „Karkonoska Inspiracja. Rozwój Świata Artystycznego Karkonoszy w XIX i XXw.”
Co ciekawe, wybiera się z nami również „Muzyczne Radio na Szlaku”. Zwykle to my w sobotnie ranki o 8:30 z autorem audycji wybieramy na wirtualne wycieczki, tym razem autor we własnej osobie dołącza do nas. Jedziemy tam zatem samotrzeć.
Trudno powiedzieć czego się spodziewaliśmy po wystawach stałych. Tak niewiele śląskich artefaktów przetrwało zawieruchy wojenne, że nawet nasze państwowe zbiory – zwłaszcza we wrocławskich muzeach Narodowym i Miejskim oraz w Karkonoskim w Jeleniej Górze – nie są bogate. A biorąc pod uwagę lokalizację muzeum, nie można było oczekiwać zbyt wielu eksponatów z czasów, gdy Śląsk piastowskim był. I faktycznie, ku memu niezadowoleniu, ale zgodnie z oczekiwaniami, piastowski Śląsk jest na wystawie słabo reprezentowany.
Pozytywnym zaskoczeniem był natomiast fakt, że duża część ekspozycji – proporcjonalnie chyba największa – poświęcona była naszym ziemiom: Karkonoszom i Pogórzu. Grafiki, dokumenty, elementy wyposażenia zamków i kościołów, produkty lokalnego rzemiosła w dużej części pochodziły właśnie stąd.
Lub miały związek z naszymi ziemiami, jak te dwa kieliszki pochodzące z Huty Józefina. Ale już nie z tej szklarskiej. Po drugiej wojnie Schaffgotschowie kontynuowali karkonoskie tradycje hutnicze w mieście Schwäbisch Gmünd, dokąd zabrali ze sobą rzemieślników, artystów, patenty, wiedzę i markę. Z tej właśnie huty pochodzą te dwa kieliszki, które swym wzorem nawiązują do najlepszych czasów Huty Józefiny.
Ciekawa emaliowana tablica blaszana reklamująca Bad Warmbrunn.
Trochę ponad godzinę zajęło nam zwiedzenie wystaw stałych. Można było i dwa razy tyle czasu tam spędzić, ale mi spieszyło się do wystawy malarstwa.
Tytuł tej czasowej wystawy może i powinien kojarzyć się z podobnie zatytułowaną wystawą z Muzeum Karkonoskiego z 2020 roku pt. „Zauroczeni Karkonoszami”, pod której urokiem będąc też ją opisałem. Choć tytuły wystaw tak podobne, tematyka identyczna, autorzy w większości ci sami, to obrazy ku naszemu zadowoleniu zupełnie inne.
Cieszy oko obecność grafik, akwafort i obrazów olejnych takich artystów jak Friedrich Iwan, Carl Ernst Morgentstern, Paul Aust i Gertrud Staats – to dla nich głównie przyjechałem.
Po Morgensternie wiem czego się spodziewać i nie jestem zaskoczony jego kilkoma pracami.
Najcenniejszym dla mnie jego dziełem jest szkicownik. Chętnie obejrzałbym cały.
Jest kilka nieznanych mi grafik Paula Austa. Wszystkie wyśmienite, zwłaszcza ta akwaforta z widokiem Jagniątkowa i Śnieżnych Kotłów.
Niewiele prac wrocławianki Gertrud Staats przeżyło wojnę, rozproszone są obecnie po państwowych i prywatnych kolekcjach, nieczęsto zdarza się zobaczyć jakieś nieznane jej dzieło. Cieszą więc jej trzy obrazy – w odróżnieniu od większości pozostałych eksponatów, pochodzących nie z kolekcji Muzeum Śląskiego, a z prywatnej, rzadko pokazywanej kolekcji.
Najciekawsza jej praca – precyzyjna, jeśli chodzi o pędzel, i romantyczna w odbiorze dla widza.
Największym zaskoczeniem są nieznane mi prace Friedricha Iwana. Sporo pocztówek wydano z jego pejzażami Karkonoszy, wiele z nich mam, ale tych paru barwnych akwafort nie znałem. Lepsze niż wszystkie prace Iwana, które widziałem wcześniej.
A jego prac w takiej estetyce (też akwaforta ale czarno-biała) w ogóle nie znałem – piękny góral z Peca z fajką.
Podobnie z poniższym rozległym pejzażem Jeleniej Góry i Karkonoszy widzianym z Jeżowa. Olej na płótnie namalował w 1954r. – 8 lat po wypędzeniu. Pewnie z pamięci, szkiców i powidoków Iwan odtwarzał ten obraz. Mój numer jeden całej wystawy.
Wystawa jest oczywiście dużo bogatsza i nie ogranicza się do dobrze nam znanych nazwisk.
Bardzo podobają nam się prace Alexandra Pfohla mieszającego akwarelę z pastelą.
Ładna zimowa scena w jednej z górskich wsi autorstwa Goerga Wichmanna – urodzonego we Lwówku, tworzącego w Szklarskiej Porębie malarza. Choć tytuł o tym nie mówi, akcję obrazka umieszczam w Gierczynie.
Jeden z nielicznych nie malarskich eksponatów – gobelin Wandy Bibrowicz przedstawiający Ducha Gór.
Bogata, warta odwiedzenia wystawa. Marzeniem moim byłoby zorganizowanie wystawy malarstwa karkonoskiego w oparciu o wszystkie zbiory najważniejszych muzeów regionu.